W pierwszych dniach jesieni 1964 roku, kiedy na dobre trwała już trzecia z czterech sesji Soboru Watykańskiego II, przedstawiono ojcom soborowym drugą wersję schematu dokumentu o wolności religijnej. Głosowaniem została objęta dopiero czwarta wersja schematu przyszłej deklaracji „Dignitatis humanae", jednak już pierwsza z debat, z września 1964, ujawniła publicznie liczne kontrowersje znane wcześniej członkom komisji przygotowawczej i ekspertom. Doszło też wtedy do symbolicznych z dzisiejszej perspektywy polemik, jak choćby tej, którą możemy znaleźć w wydanym niedawno nakładem jezuickiego wydawnictwa WAM zbiorze tekstów „Najnowsze paradoksy" wybitnego przedstawiciela „nowej teologii", późniejszego kardynała, jezuity, ojca Henri de Lubaca.
De Lubac, będąc ekspertem Soboru, na prośbę niektórych z ojców przygotował krytykę polemiki, jaką wobec schematu o wolności religijnej przedstawił jeden z liderów konserwatywnej frakcji „Coetus Internationalis Patrum" arcybiskup Marcel Lefebvre. René Laurentin, inna znakomita postać francuskiej teologii, określił wystąpienie Lefebvre'a jako „najsilniej sprzeciwiające się schematowi".
Religia a dobro wspólne
By lepiej zrozumieć ciągnące się latami kontrowersje wokół „Dignitatis humanae", przyjrzyjmy się głównym punktom krytyki ówczesnego biskupa Tulle i przełożonego generalnego Zgromadzenia Ducha Świętego. Pomimo że dotyczyły one roboczej wersji dokumentu, powracały i w późniejszych sporach. Po pierwsze – zdaniem abp. Lefebvre'a w proponowanym dokumencie brak „jasnej definicji wolności w naszej ludzkiej kondycji grzeszników". Po drugie – brak w nim rozróżnienia na wewnętrzne i zewnętrzne (publiczne) akty wiary. Te drugie mogą zaś być przyczyną zgorszenia, które powinno podlegać regulacji władzy publicznej. Po trzecie – szeroka interpretacja pojawiającej się w dokumencie „wolności od przymusu" może uderzyć w katolickie wychowanie dzieci i młodzieży – i to zarówno na poziomie rodziny, jak i szkoły. Uderza też w sam Kościół, ale także władzę świecką „względem religii fałszywych, które niosą ze sobą niemoralność, racjonalizm itp.".
Lefebvre, zwracając uwagę na głęboki związek sfery religijnej i moralnej, zadaje także pytanie o to, „kto będzie mógł określać kryterium dobra i zła, gdy porzuci się kryterium moralności według prawdy katolickiej wyrażonej przez Chrystusa". Niebezpieczeństwo takiego relatywizmu rodzącego się w łonie samego Kościoła dostrzegał w traktowaniu „decyzji sumienia każdego człowieka" jako „opatrznościowego powołania osobistego". Podsumowaniem tego krytycznego głosu była opinia (reprezentacyjna dla grupy ponad dwustu ojców soborowych), że schemat Deklaracji o wolności religijnej „nie jest oparty na prawach prawdy", czyli że dopuszcza sytuację, w której błąd, nawet najpoważniejszy, gorszący i szkodzący innym, może mieć publiczną rację bytu. W świetle takiej interpretacji schemat o wolności religijnej faktycznie trudno było uznać za zgodny z tradycją Kościoła.
Interpretacje
Odpowiedź de Lubaca była oczywiście próbą obrony zasadniczych elementów propozycji komisji teologicznej. Jednak lektury notatki de Lubaca przynoszą rozczarowanie. Wypowiedź ta wyraźnie nacechowana jest emocjonalnie i niechętnie do uwag Lefebvre'a, co więcej, zaciemnia niektóre z problemów. Z pewnością nie odpowiada ona charakterystyce, jaką nadali jej francuscy wydawcy pism de Lubaca, podkreślając, że ten wybitny teolog „zbadał całe przemówienie szczegółowo i z właściwą sobie przenikliwością wykazał jego radykalną słabość". Choć trudno wypowiedź Lefebvre'a uznać za kanoniczną, to odpowiedź de Lubaca wydaje się miejscami wyrazem intelektualnej bezradności. Na jej tle nie widać radykalnej słabości myślenia (mimo że nie jest ono tych słabości pozbawione) przyszłego założyciela Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X (FSSPX).
W „materii religii" stanowisko Lefebvre'a jest właściwie jasne: władza świecka powinna dążyć do rozpoznania prawdziwej religii, czyli katolicyzmu, jednak nie to jest tematem jego krytycznych uwag. De Lubac argumentuje, że wolność religijna w schemacie dokumentu dotyczy osób dorosłych, a nie dzieci, więc nie może być mowy o osłabianiu praw rodzin i szkół do religijnego wychowania. Równocześnie odrzuca analogię Lefebvre'a pomiędzy władzą rodzicielską a władzą Kościoła. Pisze: „Jeśli paragraf ten coś oznacza, to to, że władza Kościoła ma prawo srożyć się siłą przeciwko »apostatom, heretykom i schizmatykom«, a władze publiczne mają prawo prześladować człowieka za to, że jest racjonalistą".