Pod blatem trwa już przeciąganie liny między koncernami zbrojeniowymi. Kontrakty to jednak dużo więcej niż górka pieniędzy do zarobienia, więcej niż nowe miejsca pracy, więcej niż szansa dla polskiego przemysłu, to nasze bezpieczeństwo. A w tym wypadku reguły ekonomiczne nie powinny decydować.
Wszędzie na świecie dostawy broni są kwestią geopolityczną. Co i u kogo kupować? W jakim stopniu produkować ją samemu? Gdzie serwisować? Skąd będą pochodziły części zamienne? Odpowiedzi na te pytania ustawiają obronę państwa na długie dziesięciolecia, trzeba więc ich udzielać nadzwyczaj ostrożnie.
1
Sytuacja idealna wyglądałaby następująco: cała broń podstawowa powinna być produkowana i serwisowana w Polsce. W pełni kontrolowalibyśmy wówczas proces projektowy, dostosowywali w każdym calu sprzęt do potrzeb armii, mieli zapewnione rezerwowe moce produkcyjne na wypadek wojny i bezpieczne dostawy części zamiennych. Do takiego ideału dążyła przedwojenna Rzeczpospolita, budując Centralny Okręg Przemysłowy i krajowe zakłady zbrojeniowe, ale nawet wtedy, przy znacznie mniejszym zaawansowaniu technologicznym broni niż obecnie, nie byliśmy w stanie w pełni podołać temu wyzwaniu: musieliśmy kupować ją za granicą.
Obecnie zbrojeniowa autarkia jest niemożliwa. Sprzęt wojskowy importują nawet Stany Zjednoczone, a także Rosja, choć samowystarczalność w tej dziedzinie była w niej do niedawna niepodważalnym dogmatem. Nie ma zatem ucieczki od sprowadzania broni, pytanie brzmi jednak – na jakich warunkach? I kolejna kwestia, jak zapewnić bezpieczeństwo dostaw w razie konfliktu i odcięcia lub zakłócenia szlaków zaopatrzeniowych? Amerykanie oraz Rosjanie nie mają problemów z kupowaniem uzbrojenia za granicą, jednak nie dotyczy to sprzętu elementarnego, choćby głównych typów śmigłowców bojowych i transportowych, podstawowego czołgu pola walki, podstawowych typów samolotów wielozadaniowych.
Polska niestety nie może sobie pozwolić na taki luksus, nie jesteśmy w stanie sami wyprodukować choćby maszyny porównywalnej z F-16, o F-22, na który także mamy apetyt, nie wspominając. Przed politykami (bo to oni ostatecznie podejmą decyzję) stoi trudne zadanie: jak pogodzić dwie zmienne, które mogą się wykluczać? Pierwsza to uzasadnione żądanie wojska, by dostarczyć mu możliwie najlepszy sprzęt. Druga, aby jak najwięcej broni wytwarzać w kraju, co wzmocni nasze PKB, da ludziom pracę i najważniejsze ze strategicznego punktu widzenia – zapewni ciągłość dostaw w razie wojny.