Reklama
Rozwiń

Pomiędzy niemieckim Großraumem a rosyjskim postimperium

Kraj, który w ciągu dwóch dekad tak zredukował własny potencjał jak Polska, nie może odgrywać podmiotowej roli, znajdując się pomiędzy dwoma potęgami: Niemcami i Rosją

Publikacja: 11.05.2013 01:01

Pomiędzy niemieckim Großraumem a rosyjskim postimperium

Foto: Plus Minus, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Nasze myślenie o stosunkach z Niemcami i Rosją tkwi w okowach historycznych stereotypów i geopolitycznych półprawd. Nie może w zasadzie wykroczyć poza horyzont dwóch prac: Romana Dmowskiego „Niemcy, Rosja i kwestia polska" i Adolfa Bocheńskiego „Między Niemcami a Rosją". Tymczasem rzeczywistość międzynarodowa wieku XXI nijak nie przystaje do tej sprzed 100 lat. Jeśli uświadomimy sobie te różnice, być może uda się nam z innej perspektywy spojrzeć na relacje z Moskwą i Berlinem.

Imperializm bez imperium

Przede wszystkim raz na zawsze musimy pozbyć się europocentryzmu. Stary Kontynent przestał być pępkiem świata. Zakończyła się epoka Vasco da Gammy, epoka kilkuwiekowej globalnej dominacji Europy Zachodniej. Duch dziejów przeniósł się z regionu atlantyckiego do pacyficznego.

Niemcy, Rosja, Francja i Wielka Brytania w wieku XXI nie ustanawiają już reguł globalnego porządku. W przyszłych grach geostrategicznych ich rola będzie drugorzędna, ponieważ coraz silniej odczuwają skutki zapaści demograficznej.

Dramatycznie starzejące się społeczeństwa Europy nie będą w stanie finansować tzw. państwa dobrobytu. Problemy wewnętrzne, a przede wszystkim rozpad dotychczasowej struktury społecznej nie pozwoli im na aktywną politykę zewnętrzną.

W ten sposób, inaczej niż przewidywał to Fukuyama, dojdzie na naszym kontynencie do końca historii. Stanie się on targanym konfliktami społecznymi marginesem świata.

Polityka globalna rozgrywać się będzie wokół układu dwubiegunowego Waszyngton–Pekin lub trójbiegunowego Waszyngton–Pekin–Delhi. Tym samym przestanie obowiązywać dotychczasowe prawo klasycznej geopolityki, zgodnie z którym ten kto włada obszarem między Niemcami a Rosją (tak z grubsza zinterpretujmy pojęcie „Heartland"), włada światem. Zostanie zastąpione nowym: ten będzie rządził światem, kto kontrolować będzie żeglugę na Oceanie Indyjskim (w ten sposób można uprościć sens wywodów Roberta Kaplana zawartych w książce „Monsun. Ocean Indyjski i przyszłość amerykańskiej dominacji").

Jeszcze 70 lat temu o władzy w Eurazji rozstrzygały Moskwa i Berlin, a dziś najważniejszym decydentem na największym kontynencie staje się Pekin. Od tego, jak Chiny ułożą sobie stosunki z USA i Indiami, zależeć będzie przyszłość świata. Pogrążona w kryzysie i starzejąca się Europa stanie się jego antypodami.

Putinowska Rosja nie przyjmuje do wiadomości tych zmian. Myślenie jej elit władzy ogranicza przestarzały paradygmat geopolityczny, wielowiekowej rywalizacji Moskwy jako prawosławnego III Rzymu ze zgniłym Zachodem. Jej ostateczne zwycięstwo w tym cywilizacyjnym zderzeniu ma być dziejowym tryumfem założonego przez Iwana Groźnego Imperium Moscovitum.

Rosjanie, jak się wydaje, nie mają świadomości wyzwań nadchodzących z południowego–wschodu. Zagłuszają ją wszechobecną wściekłą antyzachodnią propagandą.

Obecna „mocarstwowość" Moskwy opiera się na wątłym fundamencie, jakim są zyski z eksportu surowców energetycznych. Rewolucja łupkowa oznacza jej nieodwołalny kres. Sen o imperialnej potędze skończy się w momencie, gdy z łupków uda się uzyskać ropę naftową na skalę przemysłową.

Eksperci amerykańscy przypuszczają, że stanie się to pod koniec obecnej dekady. Wtedy to zawali się system Putina – władzy współczesnych opryczników, którzy kupują socjalny pokój za część kwoty, jaką uzyskuje z eksportu ropy i gazu.

Moskwa przegrała swój czas; ogromne zyski z eksportu surowców energetycznych zostały rozkradzione, przetransferowane za granicę lub przejedzone przez emerytów. Boom nie posłużył ani modernizacji gospodarki, ani systemu społeczno-politycznego.

Jedyną masowo wyznawaną ideologią w Rosji, podobnie jak zresztą na całym obszarze postkomunistycznym, jest ekstatyczny konsumpcjonizm. A ponieważ, na co zwracają uwagę lewicowi myśliciele, ma on tę cechę szczególną, że niszczy więzi międzyludzkie, to w momencie pogłębiającego się kryzysu społeczno-gospodarczego stanie się destrukcyjną siłą odśrodkową.

Reakcją na kryzys wywołany bankructwem rosyjskiego budżetu będzie najprawdopodobniej wzrost tendencji autorytarnych wewnątrz Rosji i bardziej agresywne stanowisko w polityce zagranicznej. Na to nałoży się zaostrzenie się sytuacji na południowych granicach Federacji Rosyjskiej, ponieważ państwa Azji Centralnej i Chiny będą chciały wykorzystać okres rosyjskiej smuty.

Nacisk na południowo-wschodnie rubieże chwiejącego się imperium może być niebezpieczny dla Europy Środkowej, gdzie mamy do czynienia ze swego rodzaju vacuum geopolitycznej potęgi. Mówiąc obrazowo, Rosja poddana silnej presji na Wschodzie może odreagować ekspansją na Zachód. To może być podstawowe wyzwanie dla polskiej polityki zagranicznej w najbliższych dekadach.

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie