Jaka jest prawidłowa nazwa: Marsz Leminga czy Marsz Czekoladowego Ptaka?
To był optymistyczny marsz pod hasłem „Orzeł może", wymyślony przez Trójkę.
Aktualizacja: 18.05.2013 01:00 Publikacja: 18.05.2013 01:01
Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik
Jaka jest prawidłowa nazwa: Marsz Leminga czy Marsz Czekoladowego Ptaka?
To był optymistyczny marsz pod hasłem „Orzeł może", wymyślony przez Trójkę.
A co symbolizują czekoladowy ptak, różowe baloniki i okulary?
Różowy to kolor naszego logotypu, więc jeśli robimy coś jako Trójka, to się pod tym tak podpisujemy.
A czekoladowy ptak?
Orzeł. Bądź orłem, uwierz w to, że możesz być orłem...
Hm, rozumiem.
Chce pan wiedzieć, skąd się wzięło hasło? Trzeba zacząć od znaczenia słowa „orzeł". To przecież nie tylko godło, ale i ptak oraz wyjątkowy człowiek. To gra słów.
Może i morze to też gra słów?
Wiadomo, że chodzi o to pierwsze znaczenie i może przez „ż".
Co może wasz orzeł?
Nie jest ważne, co orzeł może, to właśnie gra słów. Ważne, iż można starać się być orłem.
I wzlatywać ponad poziomy.
Co to znaczy?
Chciałem tak do młodości i Mickiewicza nawiązać. Ponad poziomy czego wzlatujecie, to każdy sobie dośpiewa, ale nie ma pani poczucia, że granice festyniarstwa zostały brawurowo przekroczone?
Jeśli pan mówi, że coś zostało zrobione brawurowo, to się bardzo cieszę, bo lubię brawurę. A przekraczanie granic to bardzo indywidualna sprawa. Popełniliśmy błąd, bo zamiast wynająć firmę eventową, na co nie było nas stać, zrobiliśmy wszystko własnymi siłami, w pięć osób na krzyż. Zabrakło nam czasu, by dokładnie wytłumaczyć, jaki jest cel akcji, i różne gazety, zanim dowiedziały się, o co chodzi, już miały swoją interpretację.
To porozmawiajmy o faktach, nie interpretacji. Orzeł z białej czekolady, której nawet nie można zjeść, bo się przyczepił sanepid...
Nie przyczepił się, nigdy nie było takiego pomysłu!
To co zrobicie z niejadalnym ptakiem?
Stoi tutaj, na Myśliwieckiej.
W lodówce?
Nie rozpuści się.
Podsumujmy: niejadalnym orłem z czekolady i różowymi balonikami świętowaliście Dzień Flagi?
Myśmy w ogóle nie świętowali Dnia Flagi!
Jak to, cały festyn był przecież 2 maja, w Dniu Flagi.
Dla nas 2 maja był po prostu początkiem akcji, nie przyszło nam do głowy, że ktoś może to odebrać jako obchody Dnia Flagi...
...które prezydent czci z publicznym radiem i największą gazetą w kraju, latając po mieście z czekoladowym ptakiem.
Po pierwsze, nie lata po mieście!
Dobrze: głowa państwa dostojnie się przechadza. Lepiej?
Nie, bo pan prezydent nigdzie nie chodził. A orzeł stał.
Jak to, przecież miał jechać?
Owszem, miał jechać na platformie, ale stał, nie udało nam się przewieźć orła, może pan kpić.
Dziękuję za pozwolenie, ale na razie tylko pytam.
A co do udziału prezydenta, to przecież były oficjalne obchody Dnia Flagi, w których Bronisław Komorowski brał udział, może pan to sprawdzić, ja nie jestem adwokatem pana prezydenta.
Pani Magdo, niepotrzebna skromność, ale o pani związkach z prezydentem jeszcze porozmawiamy.
To bardzo interesujące, o jakich związkach pan mówi. Nie mogę się doczekać.
Na razie spytam, czy naprawdę nie ma pani poczucia kompromitacji.
Najmniejszego.
Nie wierzę.
Pomysł był świetny, drobne sprawy mogły się nie udać.
A co to w ogóle za pomysł, by latać z czekoladowym ptakiem po mieście?
Nikt z nim po Warszawie nie latał. O, tu proszę, poważna gazeta pisze, że orzeł został zjedzony, potem ludzie, którzy nie mają co robić, siedzą w Internecie i wypisują bzdury: „Dlaczego wyście, chamy, zjedli orła?!"
Wiem, „Nasz Dziennik" napisał bzdurę, Grażyna Dobroń nie pozwoliłaby wam na jedzenie białej czekolady: jest niezdrowa, nie ta aura, nie ten czakram.
Pewnie tak...
Pani naprawdę nie widzi, że przy tym, co zrobiliście, festyn „Trybuny Ludu", skądinąd też kochającej władzę, był Warszawską Jesienią, szczytem wyrafinowania?
Dlaczego pan tak uważa? To był happening.
A był zabawny?
Happening nie musi być śmieszny, byle był zaskoczeniem, a ten był, skoro cała prasa o nim pisała. Wszyscy się niebywale zdenerwowali i wkurzeni protestowali przeciwko naszej akcji.
Myli się pani, nie było nerwów, lecz kpina. Wszyscy się z tego nabijają, a nie wściekają.
Ale przynajmniej nikt nie przechodzi obojętnie. Nie zgadzam się z panem, byśmy się na tym widowiskowo wyłożyli.
Na Twitterze z pani festynu kpili dziennikarze od „Gazety Polskiej" po „Wyborczą" czy „Politykę". To była jedna wielka ponadpolityczna drwina.
A do nas z kolei pisze bardzo wielu ludzi, którym nasza akcja się podoba, uważają, że jest fantastyczna.
Gdyby zepół Weekend zaśpiewał, że „Orzeł tańczy dla mnie", też tłumy uznałyby, że to fantastyczne.
Teraz to pan przesadził: ci, którzy się z nami identyfikują, to nie jest poziom zespołu Weekend! Akcja jest bardzo pozytywna, ma swoją energię.
Mówicie ludziom: „Jest dobrze, będzie jeszcze lepiej, partia czuwa".
Nieprawda, tu nie było żadnej partii, a impreza nie była – jak tu niektórzy nam próbują wmówić – dla młodych, pięknych i bogatych. Ci i tak mają się dobrze, cieszą się i nie byli na pochodzie, lecz na Wyspach Kanaryjskich. To akcja dla tych, którzy z różnych powodów, choćby kryzysu, stracili wiarę w swój potencjał. Są takie ludowe powiedzenia, że wiara czyni cuda, nadzieja umiera ostatnia i my chcemy tych ludzi podnieść na duchu. Chcemy powiedzieć, że mamy powody do zadowolenia...
Wy na pewno tak.
Nie my, ale wszyscy, którzy mają potencjał. Pokazujemy młodych ludzi, którzy nie są bogaci, ale mają wielki potencjał. My chcemy dać im nadzieję, więc proszę nie podcinać im skrzydeł.
To bez złośliwości: jaka jest filozofia waszej akcji?
Już to panu powiedziałam: każdy powinien wykrzesać z siebie powód do dumy, nie wolno się załamywać.
A o jaką dumę chodziło, bo przecież nie narodową, skoro nie obchodziliście Dnia Flagi, tylko Dzień Czekoladowego Ptaka?
Każdy ma swój powód do dumy i to chcieliśmy ludziom przekazać.
Czuje się pani następczynią Gombrowicza?
Niech pan nie kpi!
Jak to nie? Właśnie kpijmy, cieszmy się!
Dobrze, kpijmy. Po prostu uważam, że prekursorzy są zawsze atakowani.
Tacy jak Gombrowicz i pani?
Gombrowicz zaproponował w „Trans-atlantyku" zamiast ojczyzny synczyznę. I tu też pojawił się taki element, by patrzeć na ojczyznę nie tylko z pozycji historii i tragicznych przeżyć, ale i wiary, że można coś dobrego zbudować.
Podziwiając głębię tej myśli, spytam: jaki był wymiar polityczny tej akcji?
Żaden.
Nie ma polityki w tym, że robicie marsz z prezydentem?
Nie robimy go z prezydentem, tylko Bronisław Komorowski wziął patronat nad naszą akcją.
Która nawet nie była marszem, bo nie potrafiliście przewieźć ptaka.
Przeszliśmy sami, a pan prezydent wyszedł do nas, gdy staliśmy z orłem, przed Pałac Prezydencki. I bardzo się cieszę, że Bronisław Komorowski wziął patronat nad tą akcją, bo na tym zyskaliśmy.
A on ocieplił swój wizerunek wesołego równiachy. To także polityka.
To nie miało nic wspólnego z polityką, a pan nie chce tego zrozumieć i powtarza nieprawdę.
Rozumiem, co pani do mnie mówi, tylko się z tym nie zgadzam.
No tak i dlatego zadaje pan tendencyjne pytania! Pan powtarza swoje prawdy. Chyba nie na tym polega rozmowa?!
Rozumiem, że powinienem powtarzać pani prawdy? Wtedy jest dialog?
Niech pan nie odstawia komedii, tylko znajdzie lepsze żarty!
Strasznie pani nerwowa. Właśnie widzę, jak zwolennicy luzu i radości pouczają ponurą Polskę, by się wyluzowała.
A pan widocznie tego nie pojmuje.
Właśnie, najzabawniejsze było to, że namawiając Polaków do radości i wesołej zabawy, groziliście sądem każdemu, kto kpił z waszej akcji. Skoro mamy nie być ponurakami, dziób do góry, to czy można się śmiać z „Orzeł może"?
Można.
Ufff...
Można, ale nie wolno przy tym pisać nieprawdy, insynuacji. Może pan wyrazić opinię, lecz nie wolno panu insynuować, że tam są jakieś przekręty! Panu ani nikomu innemu! A zarzuty wobec naszej akcji oparte są na insynuacjach.
Romek pisze już pozwy?
Jaki Romek?
Giertych. Zacytowałem kultowy wpis ministra spraw zagranicznych na Twitterze.
Nie jestem zwierzęciem politycznym, więc nie skojarzyłam tego. Ja się obrażać za krytykę nie będę.
Nie jest pani zwierzęciem politycznym?
Cały czas, jak tutaj jestem, uciekam od polityki i nie mam z nią żadnych związków.
Teraz to muszę mieć chwilkę, żeby się wyśmiać.
Proszę bardzo.
Przecież została pani, jak i poprzedni dyrektorzy Trójki, mianowana z politycznego nadania.
Wie pan, byłam kiedyś przesłuchiwana przez Służbę Bezpieczeństwa na Rakowieckiej i teraz czuję się tak samo! To ten sam styl rozmowy!
Rozumiem, że porównanie mnie do ubeka jest komplementem, więc powinienem się zrewanżować, że czuję się jak na spotkaniu z szefem Radiokomitetu Sokorskim albo innym funkcjonariuszem aparatu propagandy?
Bo pan uważa, iż ma monopol na takie grzeczności! Poczułam się jak na Rakowieckiej, gdzie przyszłam, nie wiedząc o co chodzi, a esbek od razu: „Chcieliście przejąć władzę". To ten sam styl pytań!
Została pani szefową Trójki po Skowrońskim, odwołanym z przyczyn politycznych. W jego obronie list podpisało mnóstwo dziennikarzy od Mellera po Pospieszalskiego – i ludzi kultury: Adamczyk, Górski, Markowski, Turnau, Umer...
Jak pan wie, po moim odwołaniu też powstały listy w mojej obronie. A ja przed przyjęciem tej propozycji spotkałam się z zespołem, który mnie prosił, bym to wzięła, bo inny kandydat był fatalny.
Rozumiem, dała się pani ubłagać z chęci ratowania Trójki.
Po prostu poradzono mi, że tak będzie lepiej.
Odwołują panią i mianują, oczywiście z powodów politycznych, Sobalę. Potem pani wraca. Oczywiście pani nie była mianowana politycznie, prawda?
Powołano mnie na to stanowisko po raz drugi w wyniku protestów całego zespołu i to miała być decyzja polityczna? No, chyba że zespół uważa pan za siłę polityczną.
Zespół bronił też Skowrońskiego, to nie jest argument. Tym bardziej że nie powołali pani dziennikarze, lecz upartyjniony zarząd radia.
Ale to był ten sam zarząd, który mnie wcześniej zwolnił z przyczyn politycznych.
Rozumiem, że jak panią zwalniają, to z przyczyn politycznych, a jak nominują to merytorycznych?
Ja im się nadal nie podobałam, ale musieli ulec presji zepołu Trójki.
Nie musieli, po prostu zmieniły się koalicje w mediach publicznych i wyrugowano PiS. Jak panią odwoływano, to wiało w prawo, jak powoływano, to w lewo. Ot, cała tajemnica.
Tak tego nie mogę zostawić, bo to nieprawda! Ten sam zarząd, który mnie odwołał 29 grudnia 2010 roku z powodów czysto politycznych, powołał mnie z powrotem po 11 miesiącach w wyniku listu pracowników Trójki. Tak to wyglądało.
Drodzy czytelnicy, wszystko jasne: jak Jethon odwołują, to politycznie. Kiedy powołują, to merytorycznie.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że tak właśnie było. I myli się pan, bo ja nigdy nie byłam związana z polityką, bardzo słabo poruszam się w tym świecie.
Błagam, niech pani to zostawi naiwnym. Pani się doskonale orientuje w układzie sił.
Pan mi teraz wciska dziecko w brzuch.
Dlaczego w dniu nominacji wykasowała pani zdjęcia z imprez z politykami Platformy?
Właśnie, że tego nie zrobiłam.
Strona ze zdjęciami zniknęła.
W dniu mojej nominacji pojawiła się informacja, że w Internecie są moje zdjęcia z imprezy z Tuskiem i było tyle wejść na moją stronę, że się zablokowała. Nawet sama nie mogłam na nią wejść. A ponieważ informatyk nie był w stanie tego naprawić, to machnęłam ręką i nie uruchomiłam jej ponownie.
Przez cztery lata nie udało jej się odblokować? Ciekawostka...
Potem już nie chciałam jej uruchamiać, bo nie mam czasu na jej codzienne prowadzenie.
Czyli była strona z tymi zdjęciami, a teraz nie ma?
Sama chciałam sprawdzić, co to za fotografie.
Przecież sama je pani wrzucała.
Ale tam było około tysiąca zdjęć!
Wszystkie z politykami Platformy?
Nie, były i zdjęcia prywatne, i z politykami, więc nie wiedziałam, o które chodzi. Politycy znaleźli się tam, bo byli na imprezie trójkowej. Wtedy jeszcze się polityków lubiło i ich zapraszało.
A teraz pani ich nie lubi?
Ja na przykład nie lubię i już bym ich nigdy nie zaprosiła. Poza „Srebrnymi Ustami" ich nie gościmy.
Tylko Bronisława Komorowskiego.
Był raptem ze trzy razy.
No dobrze, to porozmawiajmy o pani związkach z prezydentem.
Co pan ma na myśli, mówiąc „związki"? Owszem, znam Bronisława Komorowskiego od dwudziestu paru lat, a zetknęliśmy się po raz pierwszy jeszcze na uniwersytecie, choć studiowaliśmy na innych wydziałach. Ale tak naprawdę poznaliśmy się dopiero w Trójce, gdzie robiłam taką audycję „Polityk też człowiek".
Pamiętam.
Próbowano mnie namówić, bym zapraszała polityków ze wszystkich opcji, ale w jednej z nich nie było zbyt wielu ludzi z poczuciem humoru.
No tak, ta ponura prawica, koszmar po prostu...
Szłam więc innym kluczem i zapraszałam ludzi inteligentnych, błyskotliwych i dowcipnych.
Wypisz wymaluj Bronisław Komorowski: inteligentny, błyskotliwy, dowcipny.
On był wtedy zupełnie nieznanym posłem, ale znakomicie się sprawdzał w tych programach, bo ma wspaniałe poczucie humoru, lubi pożartować.
Prezydent bywa na waszych imprezach, otwiera uliczkę, ogródek, a kiedy przychodzi do Trójki, to pani robi awanturę w portalu radiowym, że nie zamieścili zdjęć z tego, a Kaczyńskiego pokazali.
To nieprawda, obowiązkiem portalu jest pokazywać wszystko, co się dzieje w Trójce. Ja nigdzie nie wydzwaniam.
Przecież to nieprawda, dzwoniła pani.
Nie przypominam sobie tego.
A kiedy to opisałem, to zadzwoniła pani do mnie. Tego też pani nie pamięta?
No widocznie nie.
Nieprawdopodobne. A Bronisława Komorowskiego pani w ogóle pamięta?
Proszę pana, prezydent jest od zarania słuchaczem Trójki i często to podkreśla. On i cała jego rodzina słuchają Trójki, pamiętam czasy, kiedy był posłem, a tu po ogródku radiowym biegały jego małe dzieci.
Wzruszające.
Powiem panu więcej, ponieważ nas zawsze lubił, a mieszkał blisko, to zawsze wpadał, gdy nawalił jakiś gość, można było na niego liczyć.
I to zupełny przypadek, że zaczął częściej bywać, kiedy akurat pani została dyrektorem?
Tak.
I medal od niego też dostała pani przypadkiem?
Od Kwaśniewskiego też dostałam.
Moje gratulacje.
Co pięć lat radio obchodzi jakiś jubileusz i zgłasza kogoś do odznaczenia.
Trójka nie jest przechylona politycznie?
Oczywiście, że nie jest, w żadną stronę.
Ale to pani pracownicy żartują sobie, że niedługo będziecie nadawać z piwnic Belwederu.
Ktoś coś takiego panu doniósł? No to mam powód, by go nie cenić. Owszem, na jednym ze spotkań z zespołem padł zarzut bliskich związków Trójki z prezydentem, ale jego autorami nie były osoby, których dokonania zawodowe poważam. Większość odebrała to jako zupełnie niepotrzebną uwagę rzuconą w poczuciu wyimaginowanego zagrożenia.
Zdziwi się, bo słyszałem tę opinię od kogoś, kogo pani ceni.
Ale akurat ten zarzut jest nieprawdziwy. Zresztą my w Trójce rozmawiamy o wszystkim i to nie jest tak, że się mnie nie da przekonać.
Nie w tej sprawie. Skąd te plotki?
Ludzie różne rzeczy opowiadają, szczególnie ci, którzy są niezadowoleni z zupełnie innych powodów.
Frustraci rozpowiadają na mieście...
...to pańskie określenie, ja tak nie mówię!
„Ludzie niezadowoleni z zupełnie innych powodów" to kto?
Na przykład ci, którzy mnie nie lubią.
A, czyli brużdżą pani frustraci i hejterzy.
Na koniec chcę panu coś puścić (Magda Jethon puszcza nagranie).Kto to?
Jak mniemam, Tomasz Sakiewicz...
A to?
Kaczyński? Tak, Lech Kaczyński.
No i co mówił pan prezydent? Że to powinny być radosne święta!
Orzeł może!
A Tomasz Sakiewicz dawał przykład Francji, gdzie świętują z winem. A teraz słyszę, że to jarmark. Jakie radosne świętowanie nie byłoby festynem?
— rozmawiał Robert Mazurek
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Minus
Jaka jest prawidłowa nazwa: Marsz Leminga czy Marsz Czekoladowego Ptaka?
To był optymistyczny marsz pod hasłem „Orzeł może", wymyślony przez Trójkę.
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej” Grażyny Bastek jest publikacją unikatową. Daje wiedzę i poczucie, że warto ją zgłębiać.
Dzięki „The Great Circle” słynny archeolog dostał nowe życie.
W debiucie reżyserskim Malcolma Washingtona, syna aktora Denzela, stare pianino jest jak kapsuła czasu.
Jeszcze zima się dobrze nie zaczęła, a w Szczecinie już druga „Odwilż”.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Cenię historie grozy z morałem, a filmowy horror „Substancja” właśnie taki jest, i nie szkodzi, że przesłanie jest dość oczywiste.
W dniu 4 grudnia 2024 r. na łamach dziennika "Rzeczpospolita" ukazała się publikacja „Sankcja kredytu darmowego – czy narracja parakancelarii jest zasadna?” autorstwa mecenasa Wojciecha Wandzela, przedstawiająca tezy i argumenty mające przemawiać za możliwością skredytowania kosztów kredytu i pobierania od tego odsetek, które w ocenie autora publikacji są pewnym wyjściem naprzeciw konsumentom, którzy chcą pozyskać kredyt.
W Kielcach na Białogonie doszło do awarii magistrali wodociągowej. Zasila ona ponad 60 proc. mieszkańców wodą z głównego ujęcia w tej części miasta.
Mimo że dwie największe partie – Koalicja Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość – zyskują poparcie, to dystans pomiędzy nimi się zmniejsza – wskazuje nowy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski.
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej” Grażyny Bastek jest publikacją unikatową. Daje wiedzę i poczucie, że warto ją zgłębiać.
Dzięki „The Great Circle” słynny archeolog dostał nowe życie.
W debiucie reżyserskim Malcolma Washingtona, syna aktora Denzela, stare pianino jest jak kapsuła czasu.
Jeszcze zima się dobrze nie zaczęła, a w Szczecinie już druga „Odwilż”.
Cenię historie grozy z morałem, a filmowy horror „Substancja” właśnie taki jest, i nie szkodzi, że przesłanie jest dość oczywiste.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas