Strażnicy wielkiego dobra

W sporze o zakazie publicznego wypowiadania się duchownych pierwsze i największe nieporozumienie wynika z nieznajomości natury Kościoła, któremu zarzuca się brak demokracji i wolności słowa.

Publikacja: 20.09.2013 01:01

Strażnicy wielkiego dobra

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Żyjemy w czasach absolutyzowania demokracji. Osoby broniące „księży niepokornych" sądzą, że przywołując tak fundamentalne dla współczesnego świata wartości, wytrącają biskupom argumenty i ustawiają ich w oślej ławce wrogów nowoczesności. To nie tak. Kościół funkcjonuje w tym świecie, ale jest „nie z tego świata" i przez dwa tysiące lat istnienia zazdrośnie strzegł swojej wewnętrznej autonomii oraz prawa do samostanowienia. Jako rzeczywistość nadprzyrodzona nie daje się wtłoczyć w żaden system i ustrój polityczny.

Człowiek XXI wieku nieuczestniczący w życiu Kościoła takie myślenie utożsamia ze średniowieczem. Żyjemy w czasach, gdzie jak twierdzi choćby prof. Ryszard Legutko, „Zachodzi niezwykła korelacja między ustrojem a człowiekiem, korelacja, której nigdy nie udało się dotąd osiągnąć. Doszło do utożsamienia struktur ustrojowych z ludzkimi ideałami, co sprawiło, że stały się nieodróżnialne". Nauka Kościoła mierzi kolejne pokolenia Europejczyków wychowanych na negacji autorytetów i wartości, którym nie mieści się w głowie, że instytucja nieprzeniknięta jeszcze duchem liberalnej demokracji może spokojnie żyć i się rozwijać.

Tymczasem nawet w ramach samej demokracji muszą funkcjonować instytucje niedemokratyczne. System sądowniczy, szkoły, policja i zakłady karne to instytucje autorytarne. I nikt spośród lewicowych autorytetów nie podważa ich niedemokratycznego funkcjonowania. Skąd zatem pełne oburzenia głosy w przypadku Kościoła? Czy ich autorzy nie podlegają zależnościom służbowym?

Nieposłusznych Kościół traktuje łagodniej niż niejedna firma swoich podwładnych. Duchownych podważających jego oficjalną naukę najpierw się upomina, prosi i ostrzega przed możliwymi konsekwencjami. Nakładane kary też są stopniowalne. Kapłan objęty takim zakazem wypowiedzi w konkretnych mediach lub na konkretny temat dalej może sprawować posługę. Mało która firma wykazuje tyle cierpliwości i zrozumienia. Odebranie prawa do wypowiadania się w imieniu Kościoła stosuje się w ostateczności, kiedy uporczywe powtarzanie kontrowersyjnych tez może się przerodzić w jawną herezję.

Lęk przed możliwością wystąpienia herezji to kolejny powód zamykania ust kościelnym nowinkarzom. Zła nauka może wspólnocie Kościoła przynieść więcej szkód niż jawne prześladowanie. Od początków swego istnienia chrześcijaństwo zmaga się z herezjami rozsadzającymi jego spójność od środka. Nie ma listu św. Pawła, w którym Apostoł Narodów nie przestrzegałby przed „fałszywą nauką" lub „ludźmi siejącymi zamęt". Człowiek współczesny znowu zapyta zdziwiony: ale w czym problem? Przecież obok siebie może funkcjonować wiele prawd. Tak, w pluralistycznym społeczeństwie mogą współistnieć różne, nawet sprzeczne ze sobą prawdy. Jednak Kościół katolicki jest depozytariuszem prawdy objawionej przez Boga w osobie Jezusa Chrystusa. Jest to pełnia prawdy objawionej raz na zawsze, która w żaden sposób nie może być ustalana lub interpretowana przez demokratyczne głosowanie. W Kościele nie ma dowolności interpretacji prawd wiary. Przykre doświadczenia minionych wieków uczą, że nieznaczna nadinterpretacja jakiegoś dogmatu, wyodrębnienie jednego zagadnienia i przedstawienie go w sposób przeciwstawiający się całości nauki Kościoła może wywołać pożar nieobliczalnych rozmiarów. Dlatego Kościół strzeże depozytu wiary nawet za cenę męczeństwa.

Owszem, spisaną dwa tysiące lat temu Ewangelię należy interpretować w świetle wyzwań współczesności. Nie może jednak robić tego każdy. Oficjalną wykładnią Ewangelii zajmuje się Kongregacja Nauki Wiary. Weryfikuje ona nowe zagadnienia teologiczne pod kątem wierności Ewangelii, śledzi wyzwania współczesności i kiedy trzeba zajmuje wobec nich konkretne stanowisko.

Wielu duchownych przeświadczonych, że działają w dobrej wierze lub uwikłanych w  środowiskowe zależności (np. liberalno-lewicowe salony), decyduje się na samodzielne „przewietrzenie" dogmatów, wierząc, że to już ostatni dzwonek na dostosowanie się do nowoczesnego świata. Ta gorliwość kościelnych nowinkarzy wzmogła się w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci. „Dlatego też tak nieodzowne jest ścisłe współdziałanie teologii z Magisterium. Każdy zaś z teologów w szczególny sposób powinien być świadomy tego, czemu wyraz dał sam Jezus Chrystus, kiedy mówił: »nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca« (J 14, 24). Nikt przeto nie może uprawiać teologii jako zbioru swoich tylko poglądów, ale musi być świadom, że pozostaje w szczególnej łączności z tym posłannictwem Prawdy, za którą odpowiedzialny jest Kościół" – pisał w Encyklice „Redemptor hominis" Jan Paweł II.

Trzeba zrozumieć Kościół, który z największą ostrożnością stara się oddzielić słuszne i pożądane odczytanie Ewangelii w kontekście dzisiejszych czasów od relatywizmu moralnego. – Zrewolucjonizować można wszystko z wyjątkiem prawd wiary. Do rzeczywistości Kościoła nie można aplikować kategorii politycznych, jak demokracja czy monarchia. Kościół jest bowiem wspólnotą, komunią. Dostosowywanie się Kościoła do nowych warunków nie może oznaczać upodobnienia się do świata, jeśli chce się być wiernym Chrystusowi – mówił niedawno nowy sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej abp Pietro Parolin.

Żyjemy w czasach absolutyzowania demokracji. Osoby broniące „księży niepokornych" sądzą, że przywołując tak fundamentalne dla współczesnego świata wartości, wytrącają biskupom argumenty i ustawiają ich w oślej ławce wrogów nowoczesności. To nie tak. Kościół funkcjonuje w tym świecie, ale jest „nie z tego świata" i przez dwa tysiące lat istnienia zazdrośnie strzegł swojej wewnętrznej autonomii oraz prawa do samostanowienia. Jako rzeczywistość nadprzyrodzona nie daje się wtłoczyć w żaden system i ustrój polityczny.

Człowiek XXI wieku nieuczestniczący w życiu Kościoła takie myślenie utożsamia ze średniowieczem. Żyjemy w czasach, gdzie jak twierdzi choćby prof. Ryszard Legutko, „Zachodzi niezwykła korelacja między ustrojem a człowiekiem, korelacja, której nigdy nie udało się dotąd osiągnąć. Doszło do utożsamienia struktur ustrojowych z ludzkimi ideałami, co sprawiło, że stały się nieodróżnialne". Nauka Kościoła mierzi kolejne pokolenia Europejczyków wychowanych na negacji autorytetów i wartości, którym nie mieści się w głowie, że instytucja nieprzeniknięta jeszcze duchem liberalnej demokracji może spokojnie żyć i się rozwijać.

Plus Minus
„Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach”: O śmierci i umieraniu
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Puppet House”: Kukiełkowy teatrzyk strachu
Plus Minus
„Epidemia samotności”: Różne oblicza samotności
Plus Minus
„Niko, czyli prosta, zwyczajna historia”: Taka prosta historia
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Katarzyna Roman-Rawska: Otwarte klatki tożsamości