Wiedźmin globalny i lokalny

Geralt wraca w książce „Sezon burz". Dzięki grom komputerowym bohater Andrzeja Sapkowskiego jest stale obecny w globalnej popkulturze jako jedyna postać wymyślona przez Polaka.

Publikacja: 08.11.2013 00:01

Wiedźmin globalny i lokalny

Foto: CD Projekt

Wystarczyło kilka godzin, żeby wiedźmin wykosił całą konkurencję z Danem Brownem na czele. Powieści jeszcze nie było, a już stała się bestsellerem, dzięki przedsprzedaży. I można dziś chyba zaryzykować stwierdzenie, że będzie najchętniej kupowaną w Polsce książką pod choinkę. A za rok? Kto wie, czy znowu nie okaże się, że Geralt bije konkurencję, bo 30 września 2014 do sprzedaży ma trafić „Wiedźmin 3. Dziki Gon", czyli trzecia odsłona bestsellerowej gry komputerowej na podstawie prozy Andrzeja Sapkowskiego. Zapowiada ją już amerykański Amazon, bo choć jej wydawca i twórcy są Polakami, to mówimy o produkcie naprawdę globalnym. Inaczej w ciągu sześciu lat od premiery pierwszej części nie sprzedano by 6 milionów kopii „Wiedźminów" (części 1. i 2., która nosi podtytuł „Zabójcy królów").

Zobacz na Empik.rp.pl

Fantastyczny bohater fantasy

Wszystko zaczęło się jednak od literatury i dziś, po 13 latach od premiery ostatniej książki o wiedźminie, bohater Sapkowskiego wraca w powieści. I jest to powrót udany. Ale zanim go omówimy, trzeba się cofnąć, by odpowiedzieć na pytanie, kim jest Geralt z Rivii. Dla niewtajemniczonych tytułem wstępu należy dodać, że mówimy o postaci z literatury fantasy, której fundamenty stworzył J.R.R. Tolkien we „Władcy pierścieni". To takie quasi-średniowiecze, gdzie rycerze jeżdżą konno i biją się na miecze, rządzą władcy feudalni, a po świecie chodzą elfy, krasnoludy, smoki i inni nieludzie. W ogóle magia jest tu częścią rzeczywistości i to czarodzieje mogą zdecydować, kto wygrywa bitwę czy zdobywa tron. Tych kilka uwag to w zasadzie oczywista oczywistość dla każdego odbiorcy kultury masowej, bo nawet jeśli ktoś fantasy nie lubi i nie czyta, to miał z nią wiele razy do czynienia. Ostatnie trzy dekady to czas triumfalnego pochodu czarowników i potworów przez telewizyjne oraz kinowe ekrany. Ma to, oczywiście, korzenie w literaturze i trudno się dziwić, że ma się ona świetnie. Wydała największe hity komercyjne ostatnich lat z Harrym Potterem na czele. Doskonale ma się również w Polsce, gdzie powstaje sporo książek tego gatunku, a ich autorzy, tacy jak np. Jarosław Grzędowicz czy Andrzej Pilipiuk, mają abonament na miejsca na czołówkach list bestsellerów. Odbiorcy fantastyki są bowiem wierni swoim autorom i bez względu na koniunkturę kupują książki. Obywa się ona zresztą w naszym kraju bez mediów głównego nurtu, które tę literaturę ignorują.

Akurat Sapkowskiego to nie dotyczy, bo i skala jego sukcesu jest jak na nasze warunki gigantyczna (nie tylko w Polsce, bo tłumaczenia na 15 języków to nie jest przypadek), i jakość tej prozy zdecydowanie odbiega od przeciętnej. Autora sagi o wiedźminie nie przypadkiem nazywano „nowym Sienkiewiczem". Niewielu pisarzy potrafi opowiadać jak on i tworzyć bohaterów, na których kolejne przygody czekają setki tysięcy czytelników. Wiąże Sapkowskiego z autorem „Potopu" także miłość do staropolszczyzny (mnóstwo tu nawiązań do niej w języku), kult rycerskości i poczucie humoru, które sprawia, że poza postaciami walecznymi mamy całą galerię komicznych. Jest jednak pewna zasadnicza różnica. Sienkiewicz był pisarzem czerpiącym przede wszystkim z polskiej historii i tradycji. Sapkowski, choć pisze lepiej niż większość autorów tego gatunku na świecie, nie wychodzi poza ramy świata fantasy. Można wręcz powiedzieć, że uprawia literaturę gatunkową, choć akurat w przypadku fantastyki jest to dalece nieprecyzyjne określenie.

Po raz pierwszy wiedźmin Geralt pojawił się w opowiadaniu na łamach „Fantastyki" w 1986 roku. Cztery lata później wyszedł pierwszy zbiór opowiadań poświęconych temu bohaterowi, a w roku 1994 pierwszy tom powieściowej sagi (pięć części). To ten cykl był największym sukcesem w karierze pisarza. „Sezon burz" to dziesiąta książka o Geralcie. Poprzednia, „Coś się kończy, coś się zaczyna", premierę miała w 2000 roku. Składała się z opowiadań publikowanych wcześniej w prasie lub pisanych do szuflady. I właśnie do nich nawiązuje nowa książka Sapkowskiego.

Pisarz nie uśmiercił swojego bohatera, nigdy nie zarzekał się też, że go nie wskrzesi. W ostatnim tomie swojej sagi, „Pani Jeziora", przenosi go w inny wymiar, co równie dobrze może oznaczać jakiś nowy początek. Tak czy owak tamten cykl miał swoją dynamikę, pomysł i tworzył całość. Był nie tylko atrakcyjny fabularnie, ale miał też całkiem poważne przesłanie. Ta opowieść o dziecku niespodziance, księżniczce Ciri, przybranej córce wiedźmina Geralta, pokazywała zło jako immanentną część ludzkiej natury i stawiała przed czytelnikiem pytania jak najbardziej serio. Od razu dodam, że odpowiedzi sugerowane przez Sapkowskiego trudno nazwać optymistycznymi. Wiedźmin, czyli dziecko przygotowane za pomocą magii do walki z potworami, mutant, którego czarodzieje stworzyli, by chronił ludzi przed wilkołakami, smokami, strzygami i każdym innym paskudztwem, przekonuje się coraz bardziej, że najgorszą spośród bestii jest człowiek. Widzimy przypominające sceny mordów hitlerowców z czasu II wojny światowej pogromy elfów, krasnoludów i innych nieludzi, których jedynym powodem jest chciwość i żądza krwi. A także okrutne wojny między królestwami, od których próbuje ludzi ocalić wiedźmin. Nie jest niestety w stanie, mimo że pomaga mu ukochana czarodziejka Yennefer.

Ale wiedźmin Geralt z Rivii miał w twórczości Sapkowskiego dwa oblicza. To mroczne, które oglądamy w pięciu tomach sagi, i to awanturnicze, kojarzące się z powieścią przygodową czy wręcz łotrzykowską. Takie były poświęcone mu opowiadania. I taki jest „Sezon burz". Mamy w tej powieści wszystko, za co pisarza pokochali jego fani. Sensacyjną intrygę z udziałem czarodziejów i królów stanowi bardzo ciekawy wątek eksperymentów genetycznych dokonywanych przez magów i ich niebezpiecznych następstw. Trudno nie uznać, że to wypowiedź na temat jak najbardziej aktualny. Autor słynie wręcz z tego, że lubi podawać swoje własne przemyślenia ubrane w kostium historyczny. Zresztą czytając choćby refleksje jego bohaterów na tematy polityczne, również nie sposób oprzeć się wrażeniu, że krytykuje tych, których co dzień oglądamy w wiadomościach. Poza tym mamy w „Sezonie burz" wątek miłosny, wymyślne potwory i ludzi zabijających dla przyjemności, a także bohaterów komicznych, takich jak przyjaciel wiedźmina, poeta Jaskier.

Będzie sukces

Krótko mówiąc, jest tu wszystko, czego potrzeba, by książka stała się sukcesem. Dostajemy Sapkowskiego w dobrej formie, choć nie szczytowej. Fani zresztą zapewne żałują, że nie wrócił do bohaterów swojej sagi. Historia z „Sezonu burz" jest zupełnie obok jej głównego nurtu i nowych horyzontów nie odkrywa. Ale kto powiedział, że literatura popularna musi to robić?

Co zdecydowało, że Andrzej Sapkowski wrócił do wiedźmina? Być może porażka „Żmii", ostatniej powieści pisarza z 2009 roku. Oczywiście, sprzedaż na poziomie 50 tysięcy dla każdego innego autora byłaby w Polsce sukcesem. Ale po pierwsze, przeciętne nakłady książek Sapkowskiego są kilkukrotnie wyższe (200 czy 300 tysięcy nie jest tu rzadkością, łącznie książek o wiedźminie sprzedano 3 miliony). A po drugie, zazwyczaj pisarz ma świetne recenzje zarówno w prasie, jak i wśród czytelników w sieci. W tym wypadku było inaczej. Opowieść o polskich żołnierzach na misji w Afganistanie, przenoszących się w czasie za sprawą tytułowej żmii, zebrała kiepskie opinie, a jej odbiór musiał mocno zaboleć autora, który milczał przez cztery lata. Jak na człowieka wydającego w szczycie swojej aktywności twórczej kolejne tomy sagi o wiedźminie co kilkanaście miesięcy to bardzo długo. Zresztą warto dodać, że choć cykl o Geralcie był największym sukcesem Sapkowskiego, to również trylogia husycka, której pierwszy tom ukazał się w 2002 roku (ostatni w 2006), świetnie się sprzedawała i latami okupowała szczyty list bestsellerów (jej łączna sprzedaż to 600 tysięcy egzemplarzy). Dopiero na tym tle widać, dlaczego czytelnicy i sam autor szybko chcieli zapomnieć o niezbyt udanej „Żmii".

Może zresztą wcale nie chodziło o tę porażkę, tylko o to, że Sapkowski był od lat nękany przez fanów pytaniami o to, co dalej z wiedźminem, i postanowił sprawdzić, czy nadal może liczyć na swoich czytelników. Cokolwiek zdecydowało, mamy na rynku „Sezon burz", choć ostatnio nowe odsłony wiedźmina pojawiały się wyłącznie w grach (nie tylko komputerowych, ale też karcianych i internetowych).

Pewnie gdybyśmy mieli normalny show-biznes, co jakiś czas oglądalibyśmy też premierę kolejnego serialu czy filmu fabularnego z Geraltem w roli głównej. Ale jako że w naszym kinie przyzwoite rzemiosło jest w zaniku, polskim filmowcom udało się utopić nawet adaptację Sapkowskiego. „Wiedźmin" w reżyserii Marka Brodzkiego z Michałem Żebrowskim w roli tytułowej do dziś jest przedmiotem drwin, zwłaszcza w związku z gumową atrapą smoka, która zagrała w nim jedną z głównych ról. Obraz miał fatalne recenzje i okazał się klapą finansową, co szczególnie nie zaskakuje, zważywszy, że jego producentem był, nieco już zapomniany, Lew Rywin. W tamtych czasach (rok 2001) miał już inne problemy. Sukcesem nie był też, realizowany równocześnie, serial telewizyjny. Od tego czasu temat filmowych adaptacji Sapkowskiego wydaje się zamknięty. Oczywiście, można sobie wyobrazić, że bierze się za kręcenie filmu o wiedźminie Geralcie jakiś zachodni producent, ale, powiedzmy sobie szczerze, podobnych bohaterów w anglosaskiej popkulturze nie brakuje.

I na tym polega problem, którego taki bohater jak wiedźmin nigdy nie przeskoczy. Hollywood woli sięgać po to, co wylansowane w Ameryce, obecne od lat w tamtejszej popkulturze i oswojone na największym kinowym rynku świata. Nawet sukces gry komputerowej to za mało, by książki Sapkowskiego podbiły serca czytelników w Stanach, a dopiero gdyby to się udało, można by myśleć o zdobyciu Fabryki Snów. Żeby odnieść sukces globalny, w branżach innych niż komputerowa, twórca wiedźmina musiałby chyba pisać po angielsku.

Wystarczyło kilka godzin, żeby wiedźmin wykosił całą konkurencję z Danem Brownem na czele. Powieści jeszcze nie było, a już stała się bestsellerem, dzięki przedsprzedaży. I można dziś chyba zaryzykować stwierdzenie, że będzie najchętniej kupowaną w Polsce książką pod choinkę. A za rok? Kto wie, czy znowu nie okaże się, że Geralt bije konkurencję, bo 30 września 2014 do sprzedaży ma trafić „Wiedźmin 3. Dziki Gon", czyli trzecia odsłona bestsellerowej gry komputerowej na podstawie prozy Andrzeja Sapkowskiego. Zapowiada ją już amerykański Amazon, bo choć jej wydawca i twórcy są Polakami, to mówimy o produkcie naprawdę globalnym. Inaczej w ciągu sześciu lat od premiery pierwszej części nie sprzedano by 6 milionów kopii „Wiedźminów" (części 1. i 2., która nosi podtytuł „Zabójcy królów").

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
„Heretic”: Wykłady teologa Hugh Granta
Plus Minus
„Farming Simulator 25”: Symulator kombajnu
Plus Minus
„Rozmowy z Brechtem i inne wiersze”: W środku niczego
Plus Minus
„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Karolina Stanisławczyk: Czarne komedie mają klimat
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska