Barbarzyńca, wielki król

Mauzoleum Teodoryka Wielkiego w Rawennie ?jest po prostu miniaturowym Koloseum, które w kolistej nieskończoności zamyka cykl masywnych arkad zbudowanych z kamiennych ciosów.

Publikacja: 21.02.2014 20:56

Wbrew tolerancyjnej polityce, Teodoryk Wielki został w legendzie potraktowany jako prześladowca Kośc

Wbrew tolerancyjnej polityce, Teodoryk Wielki został w legendzie potraktowany jako prześladowca Kościoła. Płaskorzeźba z bazyliki San Zeno ukazuje polowanie, podczas którego szatan podstępnie wciągnął króla do piekła

Foto: Plus Minus, JM Józef Maria Ruszar

Red

W ostatni dzień przed wyjazdem odwiedzamy króla. Mauzoleum Teodoryka wygląda jak młoda pieczarka z niewykształconym dobrze kapeluszem, która rozrosła się, by przestraszyć Alicję. Siwoszary odcień kamiennych ciosów nabiera barw dnia. Wczesnym popołudniem jaśnieje rozprażony słońcem na tle lazurowego nieba. Kapelusz wyrzeźbiono z jednego głazu. Trachit – bo tak uczeni zidentyfikowali kamień – przywieziono aż z Istrii lub okolic Triestu. Niestety, pękł. Na parterze znajdował się sarkofag, a pierwsze piętro służyło za kaplicę, do której prowadziły niegdyś schody. Dziś wchodzimy rampą, zbudowaną na użytek turystów. Oglądamy sarkofag z porfiru w kształcie wanny – jedną z wielu standardowych trumien z kamienia. Ciała króla nie ma, bo zwycięski Belizariusz kazał wyrzucić trupa z jego ostatecznego mieszkania (niby że przedstawiciel cywilizacji oczyszcza miejsce ze szczątków barbarzyńcy! – niezłe...).

Uczeni nie są zgodni co do funkcjonalności budowli. Narzekają na różnicę dolnej i górnej formy mauzoleum (niektórzy podejrzewają nawet, że to przypadek lub zmiana planów), dziwią się, że nie powstał z cegły, tylko z kamienia, i kwestionują sens wykucia kopuły z jednej bryły. Ma ona średnicę 11 metrów i waży 400 ton. Transport i mocowanie musiało stwarzać większe trudności techniczne niż znane od stuleci sklepienie tradycyjne, więc komplikacja wydaje się mało racjonalna. Jak zamieszczono kopułę? Zapewne dzięki nasypowi, przesuwnej rampie i podniesieniu na linach – kapelusz mauzoleum ma eleganckie „uchwyty". Ich kanciaste zakończenia urozmaicają mdłą formę.

Przewodniki i książki zwracają uwagę na wzorzec, jakim było rzymskie mauzoleum Konstancji, córki Konstantyna Wielkiego z około 350 roku. Podobieństwo jest oczywiste, ale różnica też niebagatelna. Rzymska budowla jest całkowicie okrągła, ponieważ wewnętrzna konstrukcja nośna, to znaczy zamknięty w krąg szereg podwójnych a cienkich kolumn, ukryta została za okalającym ją murem. Kolumny podtrzymują kopułę i zamykają koło wewnętrzne, otoczone obejściem. Dlatego wewnątrz grobowa kaplica rzymskiej księżniczki robi wrażenie lżejszej i bardziej przestronnej, choć obejście jest o połowę niższe od kaplicy. Złudzenie bierze się stąd, że obejście jest ciemniejsze, a środek oświetlają okna.

Mauzoleum Ostrogota jest zaś po prostu miniaturowym Koloseum, które w kolistej nieskończoności zamyka cykl masywnych arkad zbudowanych z kamiennych ciosów. Poza tym grobowiec cesarzówny jest naprawdę kolisty, a Teodoryk spoczywa w dziesięciobocznym budynku, którego wnętrze jest regularnym krzyżem; jedynie drugie piętro powstało na planie koła o mniejszej średnicy, tworząc pierścień galeryjki. I jeszcze jedno. Jeśliby rozprostować dwa poziomy arkad raweńskiego mauzoleum, to uzyskamy renesansową fasadę patrycjuszowskiego domu z Florencji czy innego miasta. Jeszcze jeden dowód na to, że włoski renesans nawiązywał głównie do starożytności rzymskiej. A niby skąd miał znać Grecję? Wegetowała za tureckim kordonem.

Król Ostrogotów i Rzymian

Mój ulubieniec Teodoryk otwiera nową epokę w dziejach Italii. Przejął tron po ojcu około roku 470 i panował długo, bo aż do roku 526. Mam do niego słabość. W okresie przemarszów barbarzyńskich wojsk, łupiestw, upadku dotychczasowej władzy i stylu życia, osiedlania się coraz to nowych ludów prących na zachód jego panowanie jest próbą zbudowania nowego ładu wśród powszechnego chaosu. A było tak. Ammianus Marcellinus („Dzieje rzymskie") opisuje, jak w 378 roku pod Adrianopolem Rzymianie ponieśli nieprawdopodobną klęskę. Zginął cesarz Walens i wielu wybitnych dowódców, a legiony zostały rozgromione jak niegdyś w Teutoburskim Lesie, tylko na większą skalę. Osłabione cesarstwo nie mogło już zatrzymać gockiej fali przenikającej na jego terytorium i osiedlania się w Panonii (dzisiejsze Węgry, Austria, Chorwacja i Słowenia).

Uciekający przed Hunami Goci szli na zachód. Podzielili się na zachodnich (Wizygoci) oraz „pochodzących z krainy wschodzącego słońca" – to znaczy Ostrogotów. Pierwsi, złupiwszy Rzym w 410 roku, poszli na Galię i Hiszpanię, by tam założyć swoje państwo ze stolicą w Tuluzie. Odoaker – syn Edisona, księcia Skirów – będący dowódcą wojsk barbarzyńskich na usługach zachodniego cesarstwa, zdetronizował małoletniego cesarza Romulusa Augustulusa w 476 roku, a następnie odesłał do Konstantynopola cesarskie insygnia na znak formalnego poddaństwa i z prośbą o nadanie tytułu patrycjusza. W rzeczywistości był to koniec zachodniego cesarstwa. Cesarz Zenon wymyślił wtedy, że poprze – wychowanego na swym dworze jako zakładnika – Ostrogota z ważnego rodu Amalów. Nie przewidział tylko, że wprawdzie Ostrogoci wyprą Wizygotów z Italii, co zajęło im cztery lata, ale już nie wyjdą.

Ostateczne zwycięstwo Teodoryk wywalczył sobie, osobiście pokonując przeciwnika w pojedynku, który zakończył dwuletnie oblężenie Rawenny. Imponującą walkę konną dwóch germańskich wodzów, wykutą przez Mistrza Nicolò lub jego ucznia Guglielmo, widzieliśmy na fasadzie bazyliki San Zeno Maggiore w Weronie. Jak sądzi Dominika Długosz, rzeźbiarz wzorował się na XII-wiecznej miniaturze z „Codices palatyni Vaticani". Badaczka przetłumaczyła też w swojej książce „Barbarzyńcy w północnej Italii" fragment wiersza włoskiego noblisty Giosuè Carducciego:

Na zamku w Weronie

wybija słońce w południe,

od Chiusy po pianurę

rozbrzmiewa samotny głos rogów,

szumiąc świetlista

zielona Adyga płynie;

i król Teodoryk

stary i smutny w łaźni stoi.

Teodoryk został nazwany Wielkim, ponieważ wdrożył inteligentną koncepcję połączenia dwóch ludów – Rzymian i Gotów – w jednym państwie stworzonym na terenie Italii, łączącym obie tradycje władzy i kultury. Nie darmo przybrał tytuł Flavius Theodericus Rex. Jak wyglądał?

„Był mężczyzną silnym i bardzo walecznym. Jego ojciec nazywał się Walameryk i był królem Gotów; jego matka Ereriliva była Gotką, ale katoliczką ochrzczoną imieniem Eusebia. Królował on przez trzydzieści trzy lata i był światły i szczodry dla wszystkich. W jego czasach dobrobyt ogarnął Italię, a do tego przez trzydzieści lat panował pokój dla wszystkich tych, którzy go potrzebowali. Rzeczywiście, Teodoryk nigdy nie interweniował, jeśli nie zaszła potrzeba. W ten sposób umiał władać dwoma narodami: Rzymianami i Gotami. I choć był arianinem, nie uczynił nic przeciw religii katolickiej" – pisze Anonymus Valesianus („Chronica Theodericiana" w przekładzie Dominiki Długosz).

Biorąc pod uwagę ówczesne niesnaski religijne, tolerancja Teodoryka jest godna podziwu.

Czarna legenda

Nie wszystkim jednak katolikom przypadł do gustu ariański władca i stąd legenda, że zginął, wpadłszy do wulkanu, goniąc za jeleniem. Te tragiczne łowy skończyły się więc w piekle, co ilustruje druga płaskorzeźba w San Zeno, zwana „Diabelskimi łowami", opatrzona – podaję za przekładem Ignacego Lewandowskiego – napisem:

O, co za głupi król! Prosi o piekielny dar

i wkrótce przygotowuje mu się konia,

którego posłał niegodziwy demon.

Wychodzi z wody nago, podąża bezpowrotnie do piekła,

chyba że da mu się konia, jelenia i psa Awerna.

Ale jaki był rzeczywiście? Na gemmach i medalionach – gockim zwyczajem – nosi długie włosy. Poza tym nic nie wiemy. Kochał się w koniach, uwielbiał polowania... ale któryż z gockich królów nie przejawiał takich zainteresowań? Poza tym, pod imieniem Dytryka z Bernu, szybko został bohaterem średniowiecznej germańskiej legendy. Ze współczesnych historycznych przekazów najbardziej dziwi mnie informacja o analfabetyzmie znakomitego władcy.

„Król Teodoryk był niepiśmienny, wręcz tak ograniczony, że w dziesięć lat panowania nie był w stanie nauczyć się czterech liter do autentyfikacji własnych dekretów. Nawet kazał wybić i opiłować pozłacaną metalową płytkę z czterema literami „legi" i kiedy chciał podpisać dokument, przykładał do niego płytkę i wkładał w nią pióro w ten sposób, aby uwidocznił się tylko podpis" – to znów Anonymus Valesianus.

Ta relacja wydaje mi się zdumiewająca, niemal mało wiarygodna. Przecież młody Teodoryk spędził młodość jako zakładnik w Konstantynopolu, a wcześniej różni władcy germańscy wysyłali synów na dwór cesarski, co owocowało wykształceniem elit germańskich plemion, a nawet stworzeniem pisanego języka Gotów. Syn Tiudimera nie chodził do bizantyjskiej szkoły? Niemożliwe. Dopiero później spotkałem się z rzeczowym wyjaśnieniem – chodziło o kaligrafię! Teodoryk – oczywiście – nauczył się czytać i pisać, bo szkolne rózgi nie dawały mu szans na analfabetyzm, ale nie miał ręki do kaligrafii. Kto nie umie pięknie pisać, ten jest niepiśmienny, to jasne! Całe szczęście, że mojej wiedzy nikt nie ocenia z tego punktu widzenia, bo pani Doskocz, moja nauczycielka z podstawówki, musiałaby się rumienić na Niebieskich Pokojach (to była święta kobieta, stąd pewność, że ogląda Chwałę Przedwiecznego).

Na pewno doceniał zdobycze cywilizacji, skoro „odrestaurował akwedukt w Rawennie, który wzniósł Trajan i doprowadził do niego wodę. Dokończył pałac, wzniósł wokół niego portyk. Również w Weronie zbudował termy i pałac, dobudował do niego bramy i portyki. Naprawił akwedukt, który bardzo długo był zniszczony, doprowadzając wodę. Nowymi murami otoczył miasto. Także w Pawii wzniósł pałac, termy, amfiteatr i całe miasto murem obwarował. (...) Jeszcze za życia kazał sobie wznieść wielką budowlę z ociosanych bloków kamiennych o wielkich rozmiarach, szukając ogromnego kamienia, który by ją przykrył" – jak sumiennie relacjonuje kronikarz.

Kruche trwanie

Mauzoleum Teodoryka zbudowane jest według rzymskiego wzoru, znanego od czasów Augusta i Hadriana. Zresztą najbliższy (nie w sensie formy, lecz idei) taki wzór, to jest grób Galii Placydii, znajdował się w Rawennie. Wczesne chrześcijaństwo lubiło wznosić rotundy nad grobem męczennika albo władcy broniącego świętej wiary. Tak powstawały małe kościoły-grobowce na planie koła, ośmioboku, a czasami na planie równoramiennego krzyża. Mauzoleum Galii Placydii, ale także grób Teodoryka, są właśnie takimi miejscami kultu władców zasłużonych dla wiary. Później chrzczono tu dzieci – tak jak na grobach męczenników – i grobowce zamieniały się w baptysteria.

Symboliczna wymowa świątyń opartych na planie centralnym jest czytelna nawet dzisiaj: śmierć i nowe życie, grobowiec i chrzcielnica w jednym stoją domu – a koło, ośmiokąt czy krzyż wyrażają wieczność i doskonałość albo pełnię religijnie pojmowanego kosmosu. Spokój kopuły, zwartość bryły, harmonia całości jako miniaturowego modelu wszechświata umacniają wiernych w krzepiącym przekonaniu, że wszystko jest na swoim miejscu, że ład panuje w kosmosie, a ponieważ nad wszystkim czuwa Wszechmogący – już tu na ziemi dana jest pewność przyszłego zwycięstwa nad siłami zła i chaosu. Dzisiaj te relikty zaprzeszłej wiary stoją w pustkowiu melancholijnego wspomnienia o stabilnej wizji świata. Dookoła ładnie wystrzyżona trawa i pachnące pinie. Jest cicho i aseptycznie.

Jakże inaczej to miejsce wyglądało sto lat temu! Romantyczny Muratow w jesienne popołudnie kupuje za trzy soldy ogromną kiść słodkich winogron od Pasquiny, uzbrojonej w zakrzywiony nóż ogrodniczy. Dookoła dojrzewają „słodkie jak miód, soczyste figi", a dozorca, który nie ma nic do roboty, „okopuje grzędy lub zbiera z liści do worka tłuste winniczki". Oto opis mieszczańskiego raju w okresie burżuazyjnego liberalizmu.

Mauzoleum świadczy, jak kruche jest trwanie. Właśnie użycie najtrwalszych materiałów – twardych marmurów i żelaznych dzieł kowali – właśnie ta solidność w superlativie wywołuje melancholię przemijania, która tak silnie ogarniała romantyków. Co tak działa? Kontrast. Kamień murów i zetlałe kości, żelazo bram i zjedzone przez mrówki mięśnie, po których nawet ślad zniknął. Siła i słabość w dłuższej perspektywie zrównana przez czas. Co można myśleć przy grobie Teodoryka Wielkiego, który przecież ani święty, ani dobry, ani nawet bliski kulturą czy wykształceniem? „Niepiśmienny" barbarzyńca, który zdobywszy Italię, miał na tyle rozumu jako odpowiedzialny władca, by stać się monarchą zwycięzców i podbitych, arian i katolików, odbudować zachwiany ład, cierpliwie łącząc obie tradycje. I walczyć z pobratymczymi Wizygotami o całość tego dziedzictwa zarówno mieczem, jak i politycznymi mariażami budującymi rozległe sojusze. W takim mauzoleum nie można nie myśleć o politykach, którzy po zdobyciu władzy zachowują się wobec własnych obywateli jak najeźdźcy pragnący wytępić podbitych.

Co wywiozę z Rawenny? Jeszcze jedno marzenie o nieśmiertelności, potrzaskane przez współczesną cywilizację. W Sant'Apolinare Nuovo pochód świętych dwórek i rzymskich senatorów kroczy, by złożyć pokłon Cesarzowej Świata (Najświętsza Maria Panna prezentuje Boże Dziecię jak – nie przymierzając – regentka Galla Placydia małego Walentyniana III). Uczestnicy procesji nie mają żadnych cech osobistych. Oblicza postaci są tak samo bezosobowe jak ich aureole. To nie ludzie, lecz egzemplarze zbawionych. Procesja jest uroczysta w swej powtarzalności wzoru, niezmienności motywów, jednostajności blasków raju. Nawet jak idą, to stoją. Dlaczego? Bo zniknął czas, a wieczność jest przecież nieruchoma. Odwieczna opozycja czasu i wieczności, śmiertelności i trwania, ziemi i zaświatów została rozwiązana dzięki znieruchomiałemu blaskowi złota i drogich kamieni.

Starożytni nie posiadali żadnej nadziei wiecznej, bo Hades był ponurym miejscem, gdzie żyją tylko cienie. Kiedy boski Odys odwiedza w podziemiach sławnego Achillesa, trojański bohater przyznaje, że wolałby być świniopasem u swojego ojca niż królem cieniów. Eschatologiczna melancholia Greków szukała ucieczki w kulcie młodości i pięknego ciała. Tak stworzyli swoich bogów: na swoje idealne podobieństwo i z wyłączeniem śmierci.

Marzenie ?o nieśmiertelności

Chrześcijaństwo dało nadzieję świetlistego raju. W Baptysterium Ortodoksów czuje się jeszcze starożytność, może nawet pogańską? Nie chodzi mi o personifikację Jordanu, choć bóg rzeki asystujący podczas chrztu Jezusa to pikantny szczegół, podobnie jak nagie ciało Bogoczłowieka. Związki są także formalne. Apostołowie zdają się tańczyć, ich szaty płynnie falują, a same postaci nie są po prostu  świętym dywanem utkanym na złotym tle. Tu barwy są samoistne i nasycone, a tło jest ciemnoniebieskie, o jakimś głębokim odcieniu wieczności. Znieruchomienie nieba przyjdzie wraz z bizantyjską estetyką i wpłynie na włoskie malarstwo. Długo się z tego będą wyzwalać nie tylko uczniowie Giotta, ale późniejsi, jak Giusto de' Menabuoi w Padwie, jak niezliczone chóry smukłych aniołów Fra Angelico i pół setki innych malarzy, aż skończy się na jakimś nieprzekonującym zlocie atletów siedzących na białych obłoczkach w Kaplicy Sykstyńskiej.

To samo w poezji, głównie w „Boskiej komedii", gdzie jeszcze rządzi optymistyczna zasada zwycięskiego Nieba. Ale już renesansowa i barokowa poezja dręczy się nieubłaganym Czasem – siewcą zniszczenia i przyczyną przemijania. Siła grawitacyjna Ziemi zwycięża przyciąganie Nieba. Romantycy podejmą ten temat i będą dumać na ruinach. Zwłaszcza upadek Cesarstwa będzie działał na ich wyobraźnię. Niepodzielnym panem świata jest Czas, który króluje nad jednostkami i ludami – niezwyciężone źródło melancholii – co widać w wierszu Krasińskiego „Jak anioł spadły, leżący w piękności":

Pałace dumnych, w żółty piasek wryte,

Kościoły bogów, na szczątki rozbite,

Zielonym bluszczu całunem owite!

[..]

Czas poćwiartował posągi cezarów,

Czas zmienił Forum na błotnisty parów,

Gdzie zaspy gruzów piętrzą się warstwami.

Jedynym żywym elementem w krajobrazie jest bluszcz, zielony nadzieją, ale nie ludzką, lecz wiecznej przyrody. Trawa na ruinach Rzymu, symbol niezniszczalnej Natury, opowiada o przemijaniu człowieka i jego dzieł, choć Słowacki jeszcze miał nadzieję na zwycięstwo literatury:

Bo to jest wieszcza najjaśniejsza chwała,

Że w posąg mieni nawet pożegnanie.

Ta kartka wieki tu będzie płakała. I łez jej stanie.

Straszna duma, ale wieszcz jest od tego, by się brać za bary z Czasem dzielnie, jak Jakub z Aniołem.

W dzisiejszym rozpadłym świecie marzenie o raju wydaje się pocieszeniem słabych, ułudą utrapionych. Artysta w Rawennie nie odczuwał takich niepokojów, choć żył w tragicznych czasach zagłady ówczesnego świata, tak jak my oglądamy zmierzch chrześcijańskiej Europy. Nie wygląda na to, by twórca mozaik był naiwniakiem, przynajmniej jeśli chodzi o historię, której był poddany. I to jak dotkliwie! Więc dlaczego zrezygnował z oddania gwałtownych ruchów czy grymasu bólu? Czemu w miejsce dziwki wstawił ideał cesarzowej? Może, aby uszanować świętość świata i nie pokalać świątyni przyziemną rzeczywistością i swoim nieważnym strapieniem? W miejscu świętym przedstawił wieczną harmonię barw i moc hieratycznych gestów dostojnego rytuału, a śmierdzący gnój historii zostawił Prokopiuszowi i jego „Historii sekretnej".

Marzyciel z wiaderkiem kamyków układał zaporę śmierci, z mozołem i radością, wbrew okrucieństwu władców i podłości codziennego życia. Seledynowa? Zielonkawa? Różowa? Niewinne suknie dwórek są zwycięstwem naturalnej skłonności do piękna, które unosi się ponad codzienną udręką.

Autor jest dziennikarzem i publicystą. Studiował fizykę, polonistykę i filozofię na UJ. W PRL był działaczem opozycyjnym, jednym z założycieli Studenckiego Komitetu Solidarności w Krakowie

W ostatni dzień przed wyjazdem odwiedzamy króla. Mauzoleum Teodoryka wygląda jak młoda pieczarka z niewykształconym dobrze kapeluszem, która rozrosła się, by przestraszyć Alicję. Siwoszary odcień kamiennych ciosów nabiera barw dnia. Wczesnym popołudniem jaśnieje rozprażony słońcem na tle lazurowego nieba. Kapelusz wyrzeźbiono z jednego głazu. Trachit – bo tak uczeni zidentyfikowali kamień – przywieziono aż z Istrii lub okolic Triestu. Niestety, pękł. Na parterze znajdował się sarkofag, a pierwsze piętro służyło za kaplicę, do której prowadziły niegdyś schody. Dziś wchodzimy rampą, zbudowaną na użytek turystów. Oglądamy sarkofag z porfiru w kształcie wanny – jedną z wielu standardowych trumien z kamienia. Ciała króla nie ma, bo zwycięski Belizariusz kazał wyrzucić trupa z jego ostatecznego mieszkania (niby że przedstawiciel cywilizacji oczyszcza miejsce ze szczątków barbarzyńcy! – niezłe...).

Uczeni nie są zgodni co do funkcjonalności budowli. Narzekają na różnicę dolnej i górnej formy mauzoleum (niektórzy podejrzewają nawet, że to przypadek lub zmiana planów), dziwią się, że nie powstał z cegły, tylko z kamienia, i kwestionują sens wykucia kopuły z jednej bryły. Ma ona średnicę 11 metrów i waży 400 ton. Transport i mocowanie musiało stwarzać większe trudności techniczne niż znane od stuleci sklepienie tradycyjne, więc komplikacja wydaje się mało racjonalna. Jak zamieszczono kopułę? Zapewne dzięki nasypowi, przesuwnej rampie i podniesieniu na linach – kapelusz mauzoleum ma eleganckie „uchwyty". Ich kanciaste zakończenia urozmaicają mdłą formę.

Przewodniki i książki zwracają uwagę na wzorzec, jakim było rzymskie mauzoleum Konstancji, córki Konstantyna Wielkiego z około 350 roku. Podobieństwo jest oczywiste, ale różnica też niebagatelna. Rzymska budowla jest całkowicie okrągła, ponieważ wewnętrzna konstrukcja nośna, to znaczy zamknięty w krąg szereg podwójnych a cienkich kolumn, ukryta została za okalającym ją murem. Kolumny podtrzymują kopułę i zamykają koło wewnętrzne, otoczone obejściem. Dlatego wewnątrz grobowa kaplica rzymskiej księżniczki robi wrażenie lżejszej i bardziej przestronnej, choć obejście jest o połowę niższe od kaplicy. Złudzenie bierze się stąd, że obejście jest ciemniejsze, a środek oświetlają okna.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą