W 2006 roku Tomasz Kozak zrealizował film „Lekcja lucyferyczna". Obraz niemal w całości składa się z odczytywanych przez autora tekstów Tadeusza Micińskiego oraz towarzyszących temu obrazów wymontowanych z kilkudziesięciu współczesnych filmów. W kluczowej scenie artysta wykorzystał fragment „O dwóch takich, co ukradli księżyc": bliźniacy grani przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich lecą wśród burzowych chmur na wielkich pelikanach, nagle uderza w nich piorun i z krzykiem spadają w dół do wody. Scena ta w filmie Kozaka miała symbolizować koniec tradycyjnej polskiej tożsamości. W finale sam autor z pochodnią w ręku rusza na poszukiwanie nowej formuły polskości w kierunku widocznej nad horyzontem tęczy.
Niespełna cztery lata później samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie rozbił się we mgle na smoleńskim mokradle. Kozak najwyraźniej uznał, że rzeczywistość realizuje scenariusz jego filmu, postanowił więc odegrać przewidzianą dla siebie rolę. Artysta uznał katastrofę smoleńską za wielką szansę na redefinicję polskości i poczuł powołanie do wykonania tej gigantycznej pracy. „W związku z tym" – mówił Kozak w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej" – „zacząłem odczuwać palącą potrzebę wyzwolenia się z typowych formuł. Dlatego właściwie przestałem pracować z obrazem, przestałem montować filmy i przede wszystkim zacząłem pisać".
Bodaj tylko Wojciech Wencel w podobnym stopniu przejął się katastrofą smoleńską. Rezultatem wytężonej pracy Kozaka była książka „Wytępić te wszystkie bestie?" zawierająca – obok publikowanych wcześniej esejów i komentarzy do własnej twórczości – obszerną rozmowę przeprowadzoną przez artystę z samym sobą, w której komentuje on na gorąco sytuację po katastrofie i kreśli pożądany kierunek transformacji polskiej tożsamości.
Książka Tomasza Kozaka jest – obok wydanej przez wydawnictwo Krytyki Politycznej „Żałoby" i smoleńskiego numeru „Frondy" z 2010 roku – jedną z najważniejszych prac analizujących sens katastrofy smoleńskiej. Jest także – obok niedawnych książek Jana Sowy i Michała Łuczewskiego – jednym z najważniejszych współczesnych głosów w debacie o polskości.
Mało radykalizmu
Głos ten jest szczególnie interesujący, ponieważ Kozak, choć chce dokonać transformacji naszej tożsamości, to jednocześnie deklaruje głęboką, wręcz erotyczną fascynację polskością. Ostentacyjnie określa się jako romantyk, nawiązuje do Młodej Polski, podejmuje na nowo dziedzictwo mesjanizmu. W proponowanej przez niego nowej formule tradycyjna tożsamość nie ma być po prostu zanegowana, lecz zniesiona, to znaczy nie zniszczona, lecz dialektycznie uzupełniona, przekształcona i przeniesiona na wyższy poziom.
Kozak powiada: „Musimy dążyć do tego, by w sposób kreatywny (a nie wulgarnie destrukcyjny) przekształcić się w nie-Polaków. Nie chodzi mi jednak o anihilację naszej narodowości, lecz o jej dialektyczną transformację". W związku z tym artysta z niechęcią odnosi się do typowych lewicowych i liberalnych krytyk polskości, co z pewnością może życzliwie usposobić do niego konserwatystów. Odnosząc się do wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu latem 2010 roku, z trudem ukrywał pogardę: „Negatywność nie może być grubiańskim obrazoburstwem dokonanym przez kucharza podczas ulicznego happeningu".
Chciałbym tu przyjrzeć się dokładniej propozycji Kozaka. Sądzę, że doskonale wskazuje on najważniejsze dylematy stojące przed polskością w późnej nowoczesności, świetnie pokazuje też konieczność wyjścia poza prostą opozycję między bezrefleksyjnymi krytykami i bezrefleksyjnymi obrońcami polskiej tożsamości, których – jego zdaniem – symbolizują „Krytyka Polityczna" i „Fronda". Niestety, wydaje się, że ostatecznie jego pozytywny program dialektycznego mesjanizmu ponosi porażkę, co widać szczególnie wyraźnie, jeśli zestawi się to, co pisze Kozak, z tym, co pokazuje w swoich pracach artystycznych.
Po pierwsze, mesjanizm dialektyczny wcale nie jest tak dialektyczny, jak przedstawia go artysta, po drugie, projekt późnej polskości nie jest wcale adekwatną odpowiedzią na diagnozowane przez Kozaka problemy późnej nowoczesności. Mesjanizm dialektyczny jest po prostu zbyt mało radykalny i przez to nie stanowi żadnej alternatywy. Sądzę, że zarówno teoretyczne, jak i artystyczne przedsięwzięcia Kozaka każą szukać innego projektu, który mógłby uwznioślić Polaków. Jest nim mesjanizm integralny, to znaczy chrześcijańska wizja budowy Królestwa Bożego na ziemi.