Jedenastoletni Jarosław Abramow-Newerly, wysiedlony po powstaniu z matką z Warszawy, zapamiętał rozmowę z dopiero przybyłą do wsi, w której musieli zamieszkać, sąsiadką z żoliborskiej kolonii WSM, panią, która coś niecoś wiedziała o „lubelskiej" władzy. Oto premierem został „nasz Edzio. Edzio Osóbka", administrator z Rakowca, a prezydentem, „główną osobą, nie osóbką, w tych władzach" – Bolesław Bierut, „ten od Janiny Bierutowej, ojciec Isi i Janka". Matka Abramowa, jak zresztą wtedy wielu, sądziła, że to oczywiście stan przejściowy, „jak to zawsze bywa tuż po wojnie w chaosie i bałaganie".
Rzeczywiście, w 1944 roku w kraju chyba jeszcze mało kto się spodziewał, jaki będzie finał II wojny światowej. Stalinowskiej Rosji bali się wszyscy, ale wielu polskich polityków i dowódców Armii Krajowej liczyło na skuteczny nacisk aliantów zachodnich na Moskwę w interesie Rzeczypospolitej. Nikt przecież wtedy nie wiedział, że Amerykanie zgodzili się na zabór Kresów Wschodnich przez Stalina jeszcze w 1943 r. – na konferencji w Teheranie, a teraz chodzi już wyłącznie o to, kto będzie rządził w Warszawie.
Szykowane już wcześniej powstańcze działania Armii Krajowej wymusiła wiosenna ofensywa Sowietów. AK, realizując plan akcji „Burza", wkroczyła do walki najpierw na Wołyniu, potem – w lipcu 1944 – atakując Wilno i Lwów. Polityczny zamysł – witamy Armię Czerwoną w roli gospodarzy II RP – się nie powiódł, bo efektem „Burzy" było w najlepszym razie wcielanie oficerów i żołnierzy AK do armii Berlinga, w gorszym – wywózki do łagrów.
Powstanie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (21 lipca 1944) było sygnałem Stalina dla Zachodu i polskiego Londynu. Generalissimus podbił stawkę, puszczając w świat informację, że nowa władza w Polsce powstanie na jego warunkach, i określił, jakie one mają być. Manifest głosił: „Emigracyjny »rząd« w Londynie i jego delegatura w kraju jest władzą samozwańczą, władzą nielegalną". Siebie PKWN uznał za „legalną tymczasową władzę wykonawczą dla kierowania walką wyzwoleńczą narodu, zdobycia niepodległości i odbudowy państwowości polskiej". Przewodził mu wzmiankowany Osóbka, a jego zastępcami byli renegatka Wanda Wasilewska i Andrzej Witos – młodszy brat Wincentego, który trafił na zsyłkę jako właściciel gospodarstwa w Tarnopolskiem. Wasilewska zagroziła mu, że jeśli nie użyczy nazwiska jej inicjatywie, wróci do Republiki Komi. Do PKWN prosto z więzienia NKWD trafił syjonistyczny polityk Emil Sommerstein, który potem szybko wyemigrował do USA, a resort kultury objął Wincenty Rzymowski, niegdyś podlizujący się sanacji dziennikarz, który w II RP zasłynął jako plagiator i autor broszurki „Roman Dmowski, czciciel diabła".
„Kadrowa słabość PKWN była skalkulowana. Ponieważ w szybkim tempie miał zostać zastąpiony przez rząd koalicyjny, możliwy do akceptacji przez Roosevelta i Churchilla, obsada tek, poza kilkoma kluczowymi resortami, była sprawą drugorzędną, o wymiarze li tylko propagandowym" – napisał w swojej historii lat 1935-?-1945 Paweł Wieczorkiewicz. Tak więc rozpropagowany w czasach PRL jako nowy początek Manifest PKWN był, owszem, sygnałem politycznym dotyczącym zamierzeń „lubelskich Polaków" i ich Gospodarza, ale nie stawiał kropki nad i. W każdym razie wtedy, latem 1944 roku, i rząd RP, i Komenda Główna AK raczej nie sądziły, że niedługo Polska stanie się Królestwem Kongresowym z nadania Stalina, uznając, że i o przyszły rząd, i o granice warto walczyć. Na tym też polegał sens ówczesnej polityki premiera Stanisława Mikołajczyka. Rychło się okazało, że będzie mu coraz trudniej.
Zrujnowana Warszawa, przegrana wojna
Pod koniec lipca 1944 r. Sowieci zajęli już większość obszaru II RP i zaczęli zaprowadzać tam swoje porządki. I chociaż „Burza" się nie udała, to Mikołajczyk sądził, że powtórzenie insurekcyjnego scenariusza z Wilna i Lwowa jest jego ostatnim atutem w walce o polski rząd w przyszłej Polsce. Premier, podobnie jak komendant główny Armii Krajowej, łudził się, że Sowieci nie poważą się na oczach świata na powtórzenie gwałtów, jakich bezkarnie dokonywali na Wschodzie. Wyzwolenie stolicy i ujawnienie w niej Krajowej Rady Ministrów oraz Rady Jedności Narodowej mogło zdezawuować samozwańczy PKWN i ułatwić sierpniowe negocjacje Mikołajczyka w Moskwie.
Do ogłoszenia decyzji o wybuchu powstania polski Londyn upoważnił kraj, a z rozmów Mikołajczyka ze Stalinem nic nie wyszło. Efekty powstania są powszechnie znane: zburzone miasto, rzeź warszawiaków na Woli, pozostała ludność wysiedlona na wieś, wywieziona na roboty czy do obozów koncentracyjnych. Spory o sens powstania będą trwały dopóty, dopóki będzie istniała Polska. Niemniej wtedy, na przełomie lat 1944 i 1945, to właśnie powstanie i jego dramatyczne skutki niesłychanie ułatwiły PPR przejęcie władzy nad Polską w imieniu stalinowskiej Rosji. Stało się tak dlatego, że o jego wybuch, powszechnie i nie bez racji, oskarżano polski Londyn.