Połowę słuchaczy stanowili Czesi, dla których na ogół była to pierwsza okazja, by usłyszeć na żywo barda praskiej wiosny. Kryl, legenda czeskiej kultury niezależnej, tak jak nasz Jacek Kaczmarski, był w owym czasie pracownikiem Radia Wolna Europa. Do Wrocławia przyjechał jako korespondent monachijskiej rozgłośni, zainteresowanej relacjami z odbywającego się tam od 3 do 5 listopada Seminarium Środkowoeuropejskiego. Mieli wziąć w nim udział Timothy Garton Ash, Alain Besançon, Josef Škvorecký i wiele innych znakomitości. Ponieważ większość zapowiadanych gości z rozmaitych powodów jednak nie dotarła, największym wydarzeniem konferencji nieoczekiwanie okazał się Festiwal Czechosłowackiej Kultury Niezależnej. Pomyślany był początkowo jako impreza towarzysząca, a jego najjaśniejszą gwiazdą stał się Kryl, autor „Braciszka", słynnej piosenki o inwazji pięciu „bratnich armii" na Czechosłowację w sierpniu 1968 roku.
Impreza, której pomysłodawcami byli Adam Michnik, rosyjski dysydent Jurij Orłow, szef sztokholmskiej Fundacji Karty 77 Frantisek František oraz ówczesny przewodniczący Międzynarodowej Helsińskiej Federacji Praw Człowieka (IHF) Karel Schwarzenberg, początkowo miała się odbyć w Warszawie. Wkrótce jednak, w porozumieniu z działaczami Solidarności Polsko-Czechosłowackiej, przeniesiono ją do Wrocławia. Wybór był oczywisty. Miasto było bastionem „Solidarności", „Solidarności Walczącej", Niezależnego Zrzeszenia Studentów i – last but not least - Pomarańczowej Alternatywy. Miało też najściślejsze spośród wszystkich polskich metropolii związki z Czechami. Nie tylko historyczne (patrz ramka), lecz także całkiem współczesne. To z Wrocławia wywodzili się młodzi działacze utworzonej w 1981 roku Solidarności Polsko-Czechosłowackiej, którzy w latach 80. utrzymywali regularne kontakty z czechosłowackim dysydentami. Można powiedzieć, że przejęli pałeczkę od warszawskich działaczy KOR, którzy przetarli szlak już w 1978 roku.
Wszystko zaczęło się całkiem banalnie, za to w niezwykłym miejscu. Na przełomie 1977/1978 roku goszczącej z wizytą w karkonoskim Hradeczku, czyli wiejskim domu Václava Havla, Annie Šabatovej wpadła w ręce oficjalna broszurka propagująca Drogę Przyjaźni Polsko-Czechosłowackiej. Był to mniej więcej 30-kilometrowy szlak turystyczny pod Śnieżką, otwarty w 1961 roku (obecnie Droga Przyjaźni Polsko-Czeskiej). – To już chyba nie działa, co? – zapytała swego męża Petra Uhla. – Czemu by miało nie działać? Wiele razy tamtędy szedłem – odparł znany dysydent. – Nie ma tam naszych pograniczników, tylko wopiści.
W tym momencie obojgu małżonkom zaświtała w głowie ta sama myśl. Po rozmowie z gospodarzem doszli do wniosku, że należy wykorzystać lukę w żelaznej kurtynie, oddzielającej wszak nie tylko komunistyczny Wschód od kapitalistycznego Zachodu, lecz także zwykłych obywateli demoludów od siebie nawzajem. – Gdzieś musieliśmy zacząć naszą walkę o prawa człowieka „w kraju i na całym świecie", jak napisaliśmy w proklamacji założycielskiej Karty 77 – wspominał Petr Uhl. – A Polska była najbliżej.
W dwóch pierwszych spotkaniach pod Śnieżką w lipcu i wrześniu 1978 roku wzięło udział niemal 30 działaczy Karty 77 i KOR...