Kim był kapelan prezydenta? Podobno znał Wałęsę od końca lat 60. i był jego spowiednikiem. Na liście Macierewicza został wymieniony jako tajny współpracownik SB o kryptonimie „Franko". – Tylko Wałęsa mógłby powiedzieć, skąd się wziął. Ks. Cybula zniknął następnego dnia po porażce Wałęsy – oględnie stwierdza dziś Olszewski.
Były premier jest bardzo krytyczny wobec kształtu demokracji, którą stworzono po 1989 roku. Ludzie, jego zdaniem, „głosują często przypadkowo, pod wpływem telewizji". – Demokracja medialna? – pyta Andrzej Stankiewicz. – Trudno to nazwać demokracją. Panuje monopol. Najważniejsze środki przekazu reprezentują jedną, wspólną orientację –odpowiada Olszewski.
No tak, nie sposób opowiadać o współczesnej Polsce, nie mówiąc o chorobie polskich mediów. – Dobra gazeta to dziś taka, którą się sprzedaje. To, czy taka gazeta ma zasady, przestaje się liczyć, większość dziennikarzy nie ma etatów, są zmuszani przez wydawców do pracy jako jednoosobowe firmy (...) Jak takie media mają mieć misję? – pyta Maciej Łopiński. I dorzuca, że jeśli dziennikarze stracili elementarne gwarancje zabezpieczenia życiowego, to przestali być niezależni. A „interesy znanych komentatorów albo prowadzących audycję to już nie są interesy dziennikarza".
Niedołęstwo intelektualne
To dobry moment, żeby przejść do wywiadu Dariusza Wilczaka z Jerzym Jachowiczem. Działaczem demokratycznej opozycji w latach 80., reporterem podziemnych pism „Wiadomości dnia" i „Głosu", a w pierwszym okresie III RP prominentnym dziennikarzem „Gazety Wyborczej" – najważniejszego medium pierwszego ćwierćwiecza III Rzeczypospolitej. A skoro najważniejszego, to każde świadectwo na temat jego funkcjonowania wydaje się cenne, nawet jeśli dotyczy kwestii uznanych za tabu.
Jachowicz przyznaje, że pracując w piśmie Adama Michnika, długo nie zdawał sobie sprawy, w jakim przedsięwzięciu uczestniczy. – Na tym polegało moje niedołęstwo intelektualne (...) Żyłem w jakimś zmistyfikowanym świecie – opowiada.
Sprowokowany przez Dariusza Wilczaka do wypowiedzi na drażliwy temat najpierw zastrzega, że on sam (a również jego żona) są Żydami. A potem opowiada: – W kierownictwie gazety jest bardzo spójne środowisko wzajemnie się popierające (...) Etniczność, żydowskość miała znaczenie choćby przy obsadzaniu kierowniczych stanowisk, na których zarabia się ogromne pieniądze. Ja też zresztą zarabiałem dobrze, szczególnie na początku – przyznaje.
Zresztą, jak wynika z dalszej części rozmowy, problemem funkcjonowania gazety nie są tylko kwestie narodowościowe. Jerzy Jachowicz, kiedyś czołowy dziennikarz śledczy „Gazety", dziś ocenia ją bardzo krytycznie. – Szefami i kierownikami zostają ludzie, którzy nie staną po stronie pracownika, którzy wykonają każde polecenie kierownictwa gazety (...) przydupasy, najgorszy sort człowieka (...) cel główny to zysk osobisty i dla najbliższych. Etnicznie i ideowo najbliższych.
Warto tu przypomnieć, że w 2009 roku Cezary Michalski opublikował w „Dzienniku" wywiad z Michałem Cichym, byłym dziennikarzem „Gazety Wyborczej", który opowiedział m.in. o tym, że żydowskie pochodzenie redaktorów „GW" wpływa na linię tej gazety („Misja Heleny [Łuczywo], która jest stuprocentową Żydówką, polegała zawsze na chronieniu polskich Żydów przed jakimkolwiek złym losem" – mówił Michał Cichy).
Michalskiego wtedy skłoniono do złożenia samokrytyki, a opowieści Cichego uznano za objaw szaleństwa. Z Jachowicza, człowieka twardo stąpającego po ziemi, wariata trudno będzie zrobić, ale kto wie, czy mimo wszystko coś nie jest na rzeczy. Wszak ktoś, kto gotów jest tak narazić się kierownictwu wszechmocnej „Wyborczej", nie może być do końca normalny...
Strach przed faszyzmem
O na. Za kulisami III RP" to ważne świadectwo na temat losów Polski po upadku komunizmu właśnie dlatego, że autorzy nie dobrali sobie rozmówców wyłącznie z grona „dobrze widzianych" na salonach i nie cenzurowali niepoprawnych politycznie fragmentów wypowiedzi.
Oczywiście nie wszyscy odpytywani dopasowali się poziomem refleksji do pozostałych. Na przykład artysta Zbigniew Libera (znany z dzieł „Lego. Obóz koncentracyjny" oraz „Universal Penis Expander – sprzęt do siłowego wydłużania penisa") opowiada, że boi się nadejścia faszyzmu, bo więcej wolności było w PRL w roku 1987 niż w Polsce współczesnej. Aktor Wojciech Pszoniak zaś malkontentów, niechcących ocenić obecnej Polski minimum „na plus cztery", odsyła do psychiatryka. Ale cóż, artystom można wybaczyć nawet sporą dozę ekstrawagancji.
Jak się w takim razie rysuje obraz III Rzeczypospolitej po lekturze „Onej"? To, co się przez te 25 lat wydarzyło, najlepiej chyba obrazuje cytat z zamieszczonej w książce rozmowy z o. Maciejem Ziębą. – W marcu 1989 roku przyjechałem do Paryża. Na tradycyjne polskie wielkanocne śniadanie zaprosił mnie wówczas Sewek Blumsztajn z Zosią Winawer. Byliśmy u nich wraz z małżeństwem Wildsteinów. Blumsztajnowie, Wildsteinowie i ksiądz Maciej Zięba. Wspólna polska Wielkanoc '89... – wspomina zakonnik, ze smutkiem konstatując, że dziś do takiego spotkania dojść by nie mogło.
To prawda. W wolnej Polsce Wildsteinowie, Blumsztajnowie i o. Zięba poszli własnymi drogami. Tylko czy warto wylewać nad tym krokodyle łzy?