Mirski. Nemesis - felieton Wojciecha Stanisławskiego

Większość szlacheckich rodów korci, by przesunąć paciorki heraldycznych liczydeł jak najdalej wstecz i móc liczyć swój ród, jeśli się da, od Eneasza czy Sarmatów.

Publikacja: 13.09.2014 15:00

Wojciech Stanisławski

Wojciech Stanisławski

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Dla koronnych, litewskich i moskiewskich splecionych koneksjami jak nitki mchu Mirskich byłoby to poniżej godności: XI-wieczny protoplasta Światopełk Izajasławicz, książę połocki, kijowski i turowski, i tak stawiał ich o pięć długości przed nuworyszami w rodzaju Rurykowiczów czy Jagiellonów.

Dymitr Światopełk, czterdziesty któryś z rodu, syn liberalnego ministra spraw wewnętrznych Rosji w roku 1905, broni się przed ennui, jak może: pisze symbolistyczne sonety, studiuje filologię chińską, z cienkim oficerskim wąsikiem spędza w okopach pierwszą wojnę, ba, trafia do Denikina, a razem z jego rozbitymi oddziałami – do Warszawy, Aten, wreszcie Londynu. Od niechcenia wydaje kilka tomików, uwodzi kilka żon, otrzymuje katedrę w Oksfordzie i pisze najlepszą, zdaniem Nabokova, historię literatury rosyjskiej po angielsku.

Ile jednak można poprawiać chusteczkę w klapie temu nudnemu Thomasowi Eliotowi spotykanemu w redakcji „The Criterion"? W 1928 r. Dymitr nawiązuje kontakt z Komunistyczną Partią Wielkiej Brytanii; trzy lata później, po dwóch nocach przegadanych z Gorkim na Capri, decyduje się na powrót do Rosji.

Od pierwszego dnia musiał wiedzieć, że jest skazany, niezależnie od tego, ilu ośmieszy angielskich pięknoduchów, jak głośno pochwali enkawudzistów za trud, jaki wkładali w wychowanie budowniczych Kanału Białomorskiego. Jako że mamy do czynienia z literaturoznawcą, kusi myśl, że jako jeden z pierwszych sięgnął po pierwsze wydanie „Pożegnania jesieni" (1927) i zrozumiał, że jedyna droga to poddać samemu szyję pod topór. Kilku brytyjskich korespondentów odnotowało okazałą postać kniazia, codziennie bawiącego się do późnych godzin w moskiewskich restauracjach – i nie zdziwiłbym się, gdyby któraś z tych notek wpadła w ręce George'a Orwella opisującego ostatnie lata Winstona Smitha.

Pod koniec schudł. Aresztowany w kwietniu 1937 r., bronił się przed zarzutami o szpiegostwo z ostentacyjną niezdarnością („moja angielska biografia Lenina zawiera poważne błędy, ale jest subiektywnie komunistyczna!") i istnieją dane, że zanim zmarł w obozie przejściowym pod Magadanem w czerwcu 1939 r., dogryzał rosołowe gnaty po Mandelsztamie, zmarłym pół roku wcześniej.

Źle jest stawiać kropki nad i, ale co począć z polską gałęzią rodu – Kazimierzem, zamordowanym w Auschwitz, Michałem, strzelcem batalionu „Gustaw", i Witoldem, zesłanym do Karagandy? Ile twarzy ma Nemesis?

Dla koronnych, litewskich i moskiewskich splecionych koneksjami jak nitki mchu Mirskich byłoby to poniżej godności: XI-wieczny protoplasta Światopełk Izajasławicz, książę połocki, kijowski i turowski, i tak stawiał ich o pięć długości przed nuworyszami w rodzaju Rurykowiczów czy Jagiellonów.

Dymitr Światopełk, czterdziesty któryś z rodu, syn liberalnego ministra spraw wewnętrznych Rosji w roku 1905, broni się przed ennui, jak może: pisze symbolistyczne sonety, studiuje filologię chińską, z cienkim oficerskim wąsikiem spędza w okopach pierwszą wojnę, ba, trafia do Denikina, a razem z jego rozbitymi oddziałami – do Warszawy, Aten, wreszcie Londynu. Od niechcenia wydaje kilka tomików, uwodzi kilka żon, otrzymuje katedrę w Oksfordzie i pisze najlepszą, zdaniem Nabokova, historię literatury rosyjskiej po angielsku.

Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne