Najwięcej przyjeżdża z Niemiec, ale pojawiają się też zawodnicy z Anglii, Belgii, Stanów Zjednoczonych czy Szwecji. Za jakiś czas, może za kilka lat, dotrze ktoś ze Szkocji, wychowany w Glasgow albo Edynburgu. Ostatnio na horyzoncie pojawił się Jan Ostrowski – piłkarz urodzony i wychowany w Luksemburgu, potomek emigranta z początku lat 80. Śledzenie nazwisk i klubów młodzieżowych reprezentantów Polski to prawdziwa lekcja historii najnowszej i geografii. Wszędzie, gdzie emigrowali Polacy, nawet na drugiej półkuli, może się czaić jakiś talent, a Maciej Chorążyk i jego współpracownicy na pewno go wytropią.
Zaczęło się od Niemiec – raz, że tam polska diaspora jest chyba największa i dorasta pokolenie dzieci emigrantów z lat 80., a dwa, że najbardziej znanym niedoszłym reprezentantem Polski, który chyba uruchomił całą machinę, był Lukas Podolski, urodzony w Gliwicach, ale wychowany i wyszkolony na piłkarza już w Niemczech.
Ciekawe, czy jeszcze żałuje, że Polska się po niego nie zgłosiła wcześniej? Teraz, po mistrzostwie świata, po medalach mistrzostw Europy, po kilkunastu latach kariery, której może mu zazdrościć większość piłkarzy na świecie, może już ten żal zelżał?
Ale kiedyś mówił o tym niemal wprost, że on chciał, Polska też niby chciała, ale jakoś tak niemrawo. Mieszkał w Niemczech, dostawał powołania od tamtejszej federacji i kiedyś się trzeba było definitywnie opowiedzieć. Wybrał Niemcy, a kiedy reprezentacja Polski naprawdę zaczęła się po niego zgłaszać, było już za późno. Dał słowo i nie chciał tego zmieniać. Potem strzelał gole reprezentacji Polski podczas Euro 2008 i ostentacyjnie się nie cieszył razem z kolegami.
Inne czasy, inny świat. Do Podolskiego nikt nie ma żalu, bo zawsze otwarcie mówił, skąd pochodzi i że jest z tego dumny. Miroslav Klose (urodzony w Opolu) jest bardziej zdystansowany. Ci dwaj byli pierwszymi, o których się zrobiło głośno.