Terlikowski: Inwestycja w rodzinę, głupcze!

Czym zajmują się wielodzietni? Z lektury gazet, wywiadów i publicznych wypowiedzi autorytetów wynika, że głównie „obalaniem flaszek" i żłopaniem wódy.

Publikacja: 04.12.2015 01:00

Terlikowski: Inwestycja w rodzinę, głupcze!

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Nie można więc pozwolić na to, by nieodpowiedzialni, pozbawieni kontroli nad sobą ludzie otrzymywali od państwa pięć stów. A jeśli już mają otrzymywać, to trzeba maksymalnie ich obrzydzić, by kojarzyli się wyłącznie z patologią.

Taką metodę zastosował w „Gazecie Wyborczej" Wojciech Kuczok, znany jako autor powieści „Gnój" oraz mąż Agaty Passent. Swój tekst tłumaczący, dlaczego wygrał PiS, rozpoczął od wyjaśnienia, że Polacy piją 50 flaszek rocznie i w tym samym czasie czytają jedną książkę. I właśnie tacy ludzie wybrali rządzącą dziś Polską formację. „Do nieuków dotarła najkrótszą drogą – obiecując po pięć stów miesięcznie za osiągnięcia prokreacyjne" – podkreślił. Wtórował mu (o zgrozo) polityk PiS prof. Jerzy Żyżyński, który proponował, by owe 500 złotych wypłacać w bonach, bo wtedy pieniądze nie zostaną wydane na alkohol.

Tę wypowiedź można by wykpić (choćby sugerując, że posłowie też potrafią się upić, więc i im trzeba by wypłacać diety w bonach) albo przemilczeć, ale niestety jest ona smutnym dowodem, że bzdurne stereotypy są wciąż żywe w sporej części opinii publicznej. Nie jest bowiem tak, że ojcowie (i matki też) dużych rodzin nie czytają, a zajmują się wyłącznie obalaniem flaszek.

Tak się składa, że w moim domu (a jesteśmy rodzicami pięciorga dzieci) rocznie nie tylko czyta się z dwie, może trzy setki książek, ale też pisze się cztery, a czasem pięć nowych (czasem robię to samodzielnie, a czasem w kooperatywie autorskiej z żoną). Wódki nie pijemy w ogóle, a wina kieliszek, może dwa, rocznie. I nie inaczej (jeśli chodzi o czytanie i picie wódki, bo z pisaniem bywa różnie) jest w większości dużych rodzin, jakie znamy.

Statystyki potwierdzają to nasze, rodzinne doświadczenie. Gdy w Kielcach chciano wprowadzić Kartę Dużej Rodziny, sprawdzono, jak wygląda poziom wykształcenia. I okazało się, że ponad połowa rodziców trójki i więcej dzieci ma... wyższe wykształcenie. To więcej niż w innych grupach społecznych, bo średnio tylko 40 procent Polaków posiada dyplom ukończenia studiów wyższych.

Statystyki nie pozostawiają też wątpliwości, że ojcowie rodzin wielodzietnych zarabiają więcej niż ich rówieśnicy na tym samym poziomie wykształcenia i zawodowych kwalifikacji. I nie ma w tym nic dziwnego, to po prostu skutek braku polityki prorodzinnej i pronatalistycznej w Polsce oraz życiowa konieczność, aby utrzymać własne dzieci.

Skoro jest tak dobrze, można zapytać: to po co owe 500 złotych na dziecko? Odpowiedzi można i trzeba udzielić z dwóch perspektyw: państwowej i rodzinnej. Z perspektywy państwa (i społeczeństwa) te 500 złotych na dziecko to inwestycja w trwanie. Tak się bowiem składa, że Polska ma gigantyczny problem demograficzny. Skłonienie Polaków do posiadania drugiego i kolejnych dzieci to więc sprawa naszego polskiego być albo nie być.

Można też na sprawę spojrzeć z perspektywy Kuczoka i innych przekonanych, że wielodzietni to patologia. Dla nich to kwestia emerytury lub jej braku. Jeśli dzieci nie będzie, to nie będzie emerytur, a także przyszłości dla tego społeczeństwa. 500 złotych na dziecko jest więc długofalową inwestycją, która – o czym też warto przypomnieć – zwraca się o wiele szybciej, rodzice dzieci wydadzą bowiem te pieniądze na rozmaite rzeczy, których nie kupiliby, gdyby ich nie mieli. I w ten sposób będą napędzać gospodarkę.

W przypadku większej rodziny każdy zastrzyk gotówki się przydaje. Nie należy jednak na to patrzeć jak na zapomogę czy pomoc socjalną, ale także jak na inwestycję. Rodziny wielodzietne to ludzie, którzy wierzą w swój kraj, w jego przyszłość i inwestują w swoje dzieci, by dać mu przyszłość. Państwo zaś, doinwestowując ich, pokazuje, że także ma taką wiarę. W rodziny i w przyszłość narodu.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy