Publiczność, jak miałem okazję się przekonać, świetnie się bawi i co ciekawe, salwy śmiechu ani na chwilę nie przechodzą w rechot. Oglądając komedię Edwarda Taylora, nie mam złudzeń, że znakomicie pasuje do naszego mocno pruderyjnego społeczeństwa.

Oto jesteśmy świadkami, jak Jim Watt (Damian Kulec) młody ambitny człowiek, będąc u progu kariery, wie, że aby myśleć o awansie, musi sprostać wymaganiom swego bardzo konserwatywnego szefa (Jakub Kotyński). Jako singiel o nieustabilizowanym życiu postanawia zagrać przed nim stabilnego i kochającego męża. Poszukuje więc kandydatki na fikcyjną żonę.

Przebindowski, realizując tę komedię, wplata w niej cytaty z innych utworów, dołącza sporo zabawnych gagów. W opowieści wychodzi poza typową scenerię sypialni, ukazując to, co dzieje się w innych pomieszczeniach, za pomocą sekwencji filmowych. Bardzo sprawnie porusza się po cienkiej linii pastiszu.

Najbardziej ryzykownym posunięciem wydawało się powierzenie Arkadiuszowi Wójcikowi zagrania postaci gosposi Nadii. Ryzyko jednak najwyraźniej się opłaciło, bo Wójcik wywiązał się ze swojej roli z finezją i wdziękiem. Narażając się na zarzut seksizmu, dodam, że trudno oderwać wzrok od Karoliny Krawczyńskiej, Katarzyny Grabowskiej i Marty Jarczewskiej (ta ostatnia mogłaby tylko nieco popracować nad dykcją). Opowiedzieć komedię, w taki sposób, by była zabawna, nie żenowała i nie dłużyła się w nieskończoność nie jest wcale sprawą powszechną.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95