Demokracja to stary i niepodważalny fundament cywilizacji europejskiej. Jednak duch czasu, wybory obywateli każą rzeczywiście zadać pytanie, czy kryteria struktur demokratycznych są brane pod uwagę przez zwykłego obywatela, czy się obawia ich naruszania, czy też w ogóle o tym nie myśli, biorąc udział w wyborach.
Oczywiście, mówimy tu o wymiarze romantycznym tego pojęcia, a więc o szczytnych zamiarach równości, godności człowieka i wolności wyboru. Wychodząc poza ten romantyczny wymiar, musielibyśmy spojrzeć na różnice w pojmowaniu demokracji, jej odmian i zderzeniu jej z rzeczywistością. Pytanie się komplikuje. Może więc przeciętny obywatel chce demokracji, ale nie chce demokracji liberalnej z jej skupieniem na problemach mniejszości? Jeśli tak, to jak to się ma do pięknego pojęcia równości, któremu niewątpliwie każdy sprzyja? Czy może przeciętny wyborca uważa, że przy skupieniu się na słabszym, gubią się prawa zwykłego i przeciętnego? Czy demokracja jest prawem większości, czy prawem równości, co przecież jest sprzeczne samo w sobie? Jeśli jest prawem równości, to większość nie powinna decydować, jeśli jest prawem większości, to równość nie ma racji bytu. Istnieje też taka forma demokracji, w której mniejszość decyduje o tym, czym jest równość i jakie jest miejsce większości.