Pani premier podobnie jak prezydent nie kryją zaskoczenia niektórymi decyzjami ministra Macierewicza. Tyle że pani premier czuje się z nimi bardziej oswojona, a nawet pogodzona. Dlaczego? To proste. Minister obrony, kiedy widzi w jej oczach zaskoczenie, nuci jej swym ciepłym barytonem przebój Trubadurów: „Żołnierz dziewczynie nie skłamie, chociaż nie wszystko jej powie". I złość przechodzi. Nastrój smutku i zmęczenia emanujący z wielu wypowiedzi pani premier może mieć kulminację w piosence „Do łezki łezka, aż będę niebieska, w smutnym kolorze blue", ale to jeszcze nie ten czas... Na ten czas – jak mawiał Wojski – trzeba będzie poczekać. Myślę, że pan prezydent przeżywa ochłodzenie relacji z panią premier i wspominając czasy kampanii prezydenckiej i ją jako szefową swego sztabu, nuci sobie cicho: „A na imię miałaś właśnie Beata, piękne imię, musisz przyznać, miła ma". A potem z westchnieniem dodaje: „Te wspomnienia w mej pamięci pozostaną/i na zawsze schowam w sercu je./Bo jestem, Beatko, zakochany,/pragnę z tobą jeszcze spotkać się". Można mówić pięknie o spotkaniach partyjnych? Można!