Pani premier podobnie jak prezydent nie kryją zaskoczenia niektórymi decyzjami ministra Macierewicza. Tyle że pani premier czuje się z nimi bardziej oswojona, a nawet pogodzona. Dlaczego? To proste. Minister obrony, kiedy widzi w jej oczach zaskoczenie, nuci jej swym ciepłym barytonem przebój Trubadurów: „Żołnierz dziewczynie nie skłamie, chociaż nie wszystko jej powie". I złość przechodzi. Nastrój smutku i zmęczenia emanujący z wielu wypowiedzi pani premier może mieć kulminację w piosence „Do łezki łezka, aż będę niebieska, w smutnym kolorze blue", ale to jeszcze nie ten czas... Na ten czas – jak mawiał Wojski – trzeba będzie poczekać. Myślę, że pan prezydent przeżywa ochłodzenie relacji z panią premier i wspominając czasy kampanii prezydenckiej i ją jako szefową swego sztabu, nuci sobie cicho: „A na imię miałaś właśnie Beata, piękne imię, musisz przyznać, miła ma". A potem z westchnieniem dodaje: „Te wspomnienia w mej pamięci pozostaną/i na zawsze schowam w sercu je./Bo jestem, Beatko, zakochany,/pragnę z tobą jeszcze spotkać się". Można mówić pięknie o spotkaniach partyjnych? Można!
W historii polskiej piosenki znajdują się teksty prorocze. Bo czyż powstałe przed laty „Ludzkie gadanie" Agnieszki Osieckiej nie oddaje atmosfery trwających do rana obrad parlamentarnych:. „Gadu, gadu, gadu, gadu, gadu, gadu nocą. Baju, baju, baju, baju, baju, baju w dzień"? A comiesięcznych przemówień Pana Prezesa nie dałoby się, mimo wszystko, sprowadzić do słów: „Nie spoczniemy, nim dojdziemy"?
Polska piosenka potrafiłaby ocieplić klimat wydarzeń wywołujących nawet największe emocje. Weźmy choćby komisje śledcze. Tu raczej widziałbym duety liryczne. Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, wciąż wzywana do złożenia zeznań, wystąpiłaby w duecie z Patrykiem Jakim, który uparcie stara się ją przesłuchać. Przypomnieliby dawny przebój Anety Łastik i Jerzego Wieczorka. Ona: „A ja ci cały świat wyśpiewam, lasy i pola, zieleń drzew". On: „A ja ci zimą odejść nie dam, zabiorę cię na drugi brzeg". Ten przebój widziałbym też w wykonaniu Donalda Tuska i Małgorzaty Wassermann.
Politycy niestety nie mają poczucia humoru. To znaczy mają, ale nie na swój temat. Dowodem choćby reakcja na hasło „Saska przeprasza za Kępę". Posłanka, która na imię miała właśnie Beata, zamiast obrócić to w żart, podsumowała krótko: „Podłość i nikczemność". Dlatego nie ośmieliłbym się radzić znanej z ciętego języka innej pani poseł, by na sugestię Jurka Owsiaka zamiast połajania zamieściła słowa wielkiego przeboju Kaliny Jędrusik: „Bo we mnie jest seks, gorący jak samum./Bo we mnie jest seks, któż oprze się ma mu?/ On mi biodra opływa, wypełnia mi biust/Żar sączy do ust". A przecież żaru sączącego się z ust pani poseł nawet totalna opozycja nie odbierze. Ale też cóż to za opozycja. Grupka spacerowiczów, którzy mogą zaśpiewać: „Mili-on, mili-on białych róż", a to przecież przeróbka jakiegoś utworu (zd)radzieckiego, mordo ty moja. Przeciwnicy nowej szefowej Trybunału inaczej by na nią spojrzeli, gdyby swemu poprzednikowi zanuciła z trwogą: „A ja jestem proszę pana na zakręcie. Moje prawo, to jest pańskie lewo".
Często wspomina się, że gdyby polskie piosenki były spopularyzowane na świecie, wiele z nich zrobiłoby zawrotną karierę. Myślę, że niektóre nawet uchroniłyby światowych polityków przed skandalem. Nie byłoby afery z Moniką Lewinski w roli głównej, gdyby Bill Clinton usłyszał w odpowiednim czasie słowa Jerzego Kerna wyśpiewane przez Kasię Sobczyk: „Nie bądź taki szybki Bill, wstrzymaj się przez kilka chwil/ przestań działać jednostajnie, porozmawiaj o Einsteinie/ nie bądź taki szybki Bill".