Ponad 600 mln euro wydanych na transfery i dopiero 10. miejsce w Premier League. Chelsea bliżej jest dziś do strefy spadkowej niż do lidera Arsenalu. Po odpadnięciu z krajowych pucharów Liga Mistrzów stała się dla niej ostatnią szansą, by uniknąć drwin ze strony konkurencji.
Trener Graham Potter robi, co może, by odbudować atmosferę w drużynie. Pod koniec stycznia zabrał piłkarzy do bazy wojskowej w Hampshire. Ducha walki na razie jednak u nich nie widać, w lutym nie wygrali żadnego z dwóch meczów, więc na spotkanie z Borussią kibice czekają z niepokojem.
Wizyta w Dortmundzie to zawsze ryzyko, nawet jeśli Borussia nie wzbudza już takiego strachu u rywali jak dawniej. – Wiemy, że zmierzymy się z silnym przeciwnikiem, a na trybunach będzie fantastyczna atmosfera. Chcemy uzyskać wynik, który przed rewanżem pozwoli nam zachować nadzieję na awans – zapowiada Potter.
Nie ma już w Dortmundzie Erlinga Haalanda, ale jest Jude Bellingham, którym interesują się wszyscy europejscy giganci, w tym także Chelsea. 19-letni Anglik nie pali się jednak do przeprowadzki do Londynu. Słychać, że nie podoba mu się polityka transferowa klubu ze Stamford Bridge.
Nowy właściciel, amerykański biznesmen Todd Boehly, nie chce być gorszy niż Roman Abramowicz i zostać uznanym za skąpca. Szasta więc pieniędzmi na lewo i prawo, wierząc, że z wybitnych jednostek uda się stworzyć zespół.