Tak [b]warszawski Sąd Apelacyjny uzasadnił wczoraj (16 kwietnia 2009 r., sygn. IACa 1303/08)[/b] oddalenie sprawy, którą Platformie Obywatelskiej i Donaldowie Tuskowi wytoczył Tomasz Bielski, literat, który poczuł się dotknięty billboardami z początku kampanii wyborczej w 2007 r.
Zdaniem tego biznesmena z branży muzycznej i – jak się prezentuje – raczej sympatyka PiS niż PO, kompozycja i kolorystyka plakatów w sposób zamierzony nasuwała skojarzenia z zagrożeniem, ponurymi odczuciami. Jak to sformułował, "zniechęcały go do życia".
– W walce z przeciwnikiem politycznym PO posunęła się za daleko, naruszyła moją cześć i godność jako obywatela, Polaka i patrioty, prawo wyrażania poglądów politycznych – twierdzi Bielski.
Zażądał przeprosin oraz 600 tys. zł na krzewienie kultury politycznej.
Barbara Kardynia-Bednarska, pełnomocnik pozwanych, przywołała jednak m.in. [b]wyrok Sądu Najwyższego (sygn. I CSK 118/06)[/b] ze sprawy Stanisława S. przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu za wypowiedzi w radiu i tv, że "SLD jest organizacją przestępczą", co naruszyć miało jego cześć i dobre imię jako członka tej partii. SN stwierdził, że w wypadku zniesławiającego zarzutu pod adresem zbiorowo określonych osób konkretna osoba może domagać się ochrony tylko, gdy jest możliwe stanowcze ustalenie, iż wypowiedź jej właśnie dotyczyła.