Dla Jessiki Ohlson tak. Uważa, że obie role można ze sobą pogodzić. „Jako prawnik stosuję prawo i jako polityk chcę ustanawiać nowe - zaznacza. Zapewnia też, że nie ma żadnego problemu z oddzieleniem polityki od prawa.
Przez ostatnie lata prawniczka reprezentowała 27 młodocianych uchodźców, którzy przybyli do Szwecji bez rodziców lub opiekunów i wnioskowali o azyl. Trzynastu z nich otrzymało odmowę w pierwszej instancji.
Zdaniem lokalnych polityków z Nyköping, gdzie Jessica Ohlson pracuje, nie powinno się łączyć profesji prawnika z funkcją sekretarza skrajnej partii propagującej powrót do krajów pochodzenia migrantów, którzy czekają na decyzję o przyznaniu azylu. Z tego względu Urząd ds. Migracji powinien zaprzestać jakiejkolwiek współpracy z Ohlson.
Urząd twierdzi jednak, że jeżeli prawniczka nie złamała prawa, to nie ma podstaw, by przestać jej powierzać sprawy azylantów. Agencja wszak nie rejestruje politycznych poglądów osób, które reprezenują tę grupę. Co innego, gdyby prawnik-polityk np. wystąpił publicznie i jego wypowiedź sąd uznałby za kolidującą z prawem.
Do podejrzeń jednak już doszło. W czasie kampanii wyborczej, jako reprezentantka ugrupowania Alternatywa dla Szwecji, Jessica Ohlson oznajmiła: „Brandkärr (dzielnica w Nyköping, gdzie większość mieszkańców to cudzoziemcy), to społeczeńśtwo w społeczeństwie. I ci ludzie ani nie chcą ani nie mogą się zintegrować w Szwecji. Nigdy nie staną się częścią szwedzkiego społeczeństwa".