Nie tylko listopadowa aura, ale i obchodzony w tym miesiącu Dzień Zaduszny powinny skłaniać do refleksji wykraczającej poza nasze doczesne sprawy. Naturalnie w przestrzeni publicznej więcej jest rozmów o śmierci, często wspominamy też zmarłych. Ten szczególny czas jest także dobrą okazją do refleksji o prawnych aspektach śmierci. Należy do nich problematyka pochówków i prowadzenia cmentarzy. Polska Izba Branży Pogrzebowej zapowiedziała już prace nad założeniami do ustawy, która mogłaby zastąpić bardzo już archaiczną ustawę z 1959 r. Przy tej okazji warto zwłaszcza zwrócić uwagę na wynikające z niej trudności dotyczące stwierdzania zgonu.
Ustawa stanowi, że zgon i jego przyczyna powinny być ustalone przez lekarza leczącego chorego w ostatniej chorobie. Szczegółowe zasady określa rozporządzenie ministra właściwego do spraw zdrowia. Już jednak pobieżna analiza wskazuje na ich nieadekwatność do otaczającej nas rzeczywistości. Trudno się dziwić, bo rozporządzenie ma ponad 57 lat. W rozporządzeniu przeczytamy o gromadach, gromadzkich radach narodowych, a nawet o Milicji Obywatelskiej. Nie są to jednak najpoważniejsze problemy. Prawdziwą trudnością jest ustalenie podmiotu zobowiązanego do stwierdzenia zgonu oraz wystawienia karty zgonu.
W mediach co jakiś czas możemy przeczytać o bliskich zmarłego, którzy musieli czekać nawet kilkanaście godzin na przyjazd lekarza, który gotów był stwierdzić zgon i wystawić kartę zgonu. Nie zawsze chcą się tym zajmować lekarze rodzinni, którzy wskazują, że stwierdzanie zgonu i wystawianie odpowiedniej dokumentacji nie jest świadczeniem zdrowotnym, więc nie jest finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Nierzadko zresztą trudno ustalić, kto był lekarzem rodzinnym danego pacjenta. Wielu z nas nigdy go sobie nie wybrało. Bliscy, a tym bardziej inne osoby, które zgłaszają śmierć człowieka, nie muszą też wiedzieć, który lekarz w okresie 30 dni przed dniem zgonu udzielał zmarłemu świadczeń zdrowotnych. Ten zresztą wcale nie musiał chorować bezpośrednio przed śmiercią. Stwierdzaniem zgonu nie chcą zajmować się także lekarze pogotowia, którzy wolą ten czas poświęcać na ratowanie życia i zdrowia.
Czytaj też: Są problemy z uzyskaniem karty zgonu. Potrzebny koroner
Ten problem mogłoby rozwiązać utworzenie w Polsce instytucji koronera, wzorowanej, przynajmniej do pewnego stopnia, na regulacjach i praktyce przyjętej w Wielkiej Brytanii. Zawód ten w sposób sformalizowany funkcjonuje tam od ponad stu lat, a korzeniami sięga aż XII w. Koronerami są osoby wyposażone zarówno w wiedzę prawniczą, jak i pewne elementy wiedzy medycznej.