Często spotykam się z pytaniem: co się bardziej teraz opłaca - kupić mieszkanie czy zostać najemcą? Nie mogę od razu dać jednoznacznej odpowiedzi. Każda musi zaczynać się od słów: to zależy…
Właśnie, od czego zależy? Od ceny mieszkania, od lokalizacji, od cen najmu w podobnej lokalizacji, od tego ile mamy własnej gotówki, ile musimy pożyczyć i jakie mamy dochody, jak długo zamierzamy w tym miejscu mieszkać, gdzie pracujemy, jaką mamy rodzinę – to pytania podstawowe, ale i one nie wyczerpują listy zagadnień do rozpatrzenia przy rozstrzyganiu tytułowego dylematu.
Rozpatrzmy przykład młodego człowieka, który przybywa na studia do dużego miasta. Planuje studiować 5 lat i w tym czasie dorabiać. Czy bardziej opłaca mu się kupić kawalerkę czy ją wynająć? Ani jedno, ani drugie. Najbardziej opłaca mu się wynająć kilkupokojowy lokal w kilka osób. Mieszkanie w trzy osoby w trzypokojowym lokalu oznacza, że mamy pokój w cenie niewątpliwie niższej od ceny najmu kawalerki. Kawalerki w dużych miastach mają nadal wyśrubowane ceny, bo są i tak najtańszymi lokalami na rynku.
Jeżeli już ktoś jest mocno przywiązany do własności i woli „ciasne, ale własne” to powinien mieć na taki lokal przynajmniej 20 proc. na wkład własny i świadomość, że czeka go 20 – 30 lat spłacania rat, co oznacza, że z odsetkami zapłaci minimum dwa razy więcej niż kosztuje ta kawalerka w chwili zakupu. I musi wiedzieć, że przez pierwsze trzy lata spłaci może 15 do 20 proc. zadłużenia. Trzeba się mocno zastanowić, czy obecna cena za trzy lata nie będzie niższa i porównać odsetki od kredytu z ceną najmu i to, co za taką cenę się otrzyma!
Natomiast młodej rodzinie z dziećmi, której się trafia np. 100-metrowy dom w podstołecznej miejscowości, poradziłbym: kupcie dom, o ile stać was na spłatę rat. I też należy negocjować cenę. A do negocjacji przyda się dobry pośrednik.