Po siedmiu latach spędzonych w więzieniu skazany za gwałt na małej dziewczynce odzyskał wolność i dobre imię. Przed sądem w Dallas witał go tłum współobywateli i stanowy prokurator. Odszkodowanie za taki błąd wymiaru sprawiedliwości nie będzie małe, zgodnie z praktyką amerykańskich sądów.

Ta sprawa obnażyła po raz kolejny słabość amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Okazało się bowiem, że policja dawno już posiadała elementy DNA właściwego sprawcy, oraz jego odciski palców. To nie wszystko – uniewinniony jest głuchoniemy, a w jego przesłuchaniu nie uczestniczył tłumacz języka migowego. Nieszczęśnik przyznał się do winy po 18-godzinnych nieprzerwanych policyjnych przesłuchaniach. Za kratami był powszechnie lubiany zarówno przez więźniów, jak i strażników.

Ojciec skazanego nie pogodził się nigdy z werdyktem pozbawienia wolności i protestował przeciw temu skazaniu. Jedna z takich skarg znalazła się na biurku prokuratora stanowego. Jego poprzednik na tym urzędzie wyznawał zasadę: „w walce z przestępczością jesteśmy twardzi”.

Jego następca mówi z pełną szczerością: „Jesteśmy przede wszystkim rozsądni”, i przywołuje statystykę skazań, która przekracza 99 procent. Ten prokurator ściga nie tylko tych, którzy uszli sprawiedliwości, ale i otwiera drzwi więzień przed niesłusznie skazanymi. Ten wybór między okrutną surowością a racjonalnym podejściem do resocjalizacji jest ciągle dyskutowany w licznych krajach świata, także w Polsce.