Rz: Jaka jest różnica między procesem sądowym a arbitrażem inwestycyjnym?
Abby Cohen-Smutny, prawniczka z kancelarii White & Case w Waszyngtonie:
Arbitraż oznacza neutralne forum, na którym rozstrzygany jest spór państwa z inwestorem. To z powodu tej neutralności zagraniczni inwestorzy często wolą taką formę, korzystając z tego, że stosowną możliwość dają im traktaty o ochronie inwestycji. Zdarza się bowiem, że nie ufają wymiarowi sprawiedliwości w kraju, w którym prowadzą interesy. Nie wierzą, że mogą mieć uczciwy i sprawiedliwy proces przed tamtejszym sądem. A jeśli nawet wierzą, to obawiają się obcego im prawa, nieznanych procedur, języka. Postępowanie arbitrażowe daje im poczucie bezpieczeństwa. Rola prawnika jako pełnomocnika stron przed sądem i przed trybunałem arbitrażowym jest w zasadzie taka sama.
Arbitraż inwestycyjny w ostatnich latach bardzo się rozwinął, ale mimo to w środowisku prawników zaczęła się dyskusja, czy dwustronne traktaty o ochronie inwestycji to właściwa droga regulowania tego rodzaju sporów.
Tak naprawdę nie ma chyba lepszej drogi do promocji inwestycji przez kraje zabiegające o obcy kapitał. Na obecnym poziomie rozwoju gospodarczego celem Polski jest przyciąganie inwestorów. Pytanie brzmi zatem, czy bez tego polska gospodarka mogłaby konkurować pod względem atrakcyjności z Węgrami czy Czechami, które oferują partnerom biznesowym ochronę traktatową. Jest wiele badań ekonomistów na temat skutków traktatów dla gospodarek państw będących ich stroną. Pokazują, że faktycznie poprawiają one relacje inwestorów z krajami partnerskimi, tak samo jak umowy o wolnym handlu. Nie ma jednak wątpliwości, że te traktaty mogą nieść ze sobą pewien koszt, jakim jest ryzyko skarg inwestorów przeciwko państwu i sporów arbitrażowych.