Po najbardziej radykalne ograniczenia sięgnął prezydent Sopotu Jacek Karnowski, dekretując ograniczenie prędkości dla rowerów do 10 km na godzinę - choć zaraz powstał problem, w jaki sposób mierzyć prędkość jazdy cyklistów.
Od razu też podniosły się protesty, że rowerzyści będą kolejną grupą - po kierowcach - nękaną przez straż miejską i policję.
Czy rzeczywiście to powinien być powód do lamentów? Czy rowerzyści powinni być traktowani łagodniej niż inni uczestnicy ruchu?
Warto pamiętać, że w ostatnich latach ich prawa na drodze zostały mocno rozszerzone, de facto zrównane z prawami kierowców (prawo pierwszeństwa, możliwość jazdy obok siebie na wąskiej drodze itp.).
A skoro mają więcej uprawnień, to oczywiste się wydaje, iż powinno się to wiązać także z odpowiednimi obowiązkami i obostrzeniami. Bo niby dlaczego powinniśmy uznać, że kolarz pędzący z górki na pazurki z prędkością 70 km na godzinę - przy ograniczeniu do 40 km/h - nie zagraża bezpieczeństwu na drodze?