Kędzierski: Prawo błękitnej niedzieli

Publikacja: 07.06.2013 17:45

Tytułowe określenie, choć piękne nie jest w Polsce znane. Onegdaj bardziej znane było powiedzenie „brudna niedziela" na ostatnią przed świętami Bożego Narodzenia czy też wielkanocnymi, kiedy to jeszcze w myśl ustawodawstwa międzywojennego sklepy były w te dwie niedziele w roku otwarte i tak było przez cały czas Peerelu, aż do połowy lat dziewięćdziesiątych XXw. Pozwoliłem sobie zapożyczyć je z prawniczej literatury anglosaskiej, gdzie termin „blue Sunday" oznacza niedzielę wolną od handlu sklepowego.

I kolejne odniesienie do literatury anglosaskiej, tym razem do beletrystyki. W świetle historycznych powieści Kena Folleta, w średniowiecznych miastach handel niedzielny był prowadzony i to pod auspicjami instytucji kościelnych, takich jak opactwa, będące często założycielami miast. Wynikało to z tej prostej przyczyny, że  w dzień powszedni mało kto „z prowincji" mógł sobie pozwolić na wyjazd do miasta „na zakupy", więc sprawunki robił w niedziele, przy okazji i po udziale we mszy św. Podaż, szukając popytu znajdowała go w niedziele. Tak było w średniowieczu. W miarę rozwoju społeczeństw, rozwoju transportu i sieci handlu, stopniowo odchodzono od organizowania handlu w niedziele, wyznaczając na  targowe inne dni tygodnia. Sprzyjało temu także pojawienie się purytan, z bardziej   restrykcyjnymi zasadami życia społecznego niż katolicy. Stopniowo i Kościół katolicki wprowadzał zakazy handlu niedzielnego. Zwracam uwagę, że zakazy te są nie tyle podyktowane „wolą" Kościoła i innych wyznań, co powstały w wyniku długotrwałej ewolucji. W epoce industrialnej obowiązywał, obok zakazu handlu niedzielnego, także zakaz prowadzenia wszelkiej działalności przemysłowej, by zapewnić pracownikom niezbędny odpoczynek.

W Polsce, jak wspomniałem zakaz handlu niedzielnego obowiązywał przez około ¾ XXw. a ustawą, która go wprowadziła została uchwalona w 1919r. Zakaz zniesiono w połowie lat 90-tych i pomimo późniejszej próby,  jego przywrócenie nie nastąpiło. Handel niedzielny zyskał poparcie ówczesnej głównej siły politycznej i pomimo, że ta siła obecnie jest nieliczącą się, nie udaje się zakazu przywrócić.  Siła ta, roszcząca sobie prawo do obrony pracowników, tak bardzo dbała o ich interesy, że w handlu kazała im pracować w niedziele i święta.

Aktem   prawnym, który pozwala na prowadzenie handlu w niedziele jest Kodeks Pracy, uznający niedzielny handel za działalność niezbędną ze względu na użyteczność społeczną codzienne potrzeby ludności. Jest to oczywiście zakłamanie, bo ograniczając się do produktów spożywczych, to uwzględniając wyposażenie każdego mieszkania w lodówkę, nikt nie musi robić zakupów codziennie. Uregulowanie to opiera się na kłamstwie, jakoby bez handlu niedzielnego ludzie pomarliby z głodu.

Na przywrócenie zakazu handlu w niedziele i święta liczyłem po roku 2005, kiedy to od władzy zostały odsunięte określone siły polityczne, postrzegające w „brudnych", czyli handlowych niedzielach i świętach czynnik wzrostu gospodarczego kraju. To drugie zakłamanie, które towarzyszyło uchyleniu tego zakazu.

Trzecie kłamstwo polega na tym, że przywrócenie tego zakazu pociągnęłoby za sobą zbyt duże koszty społeczne. Rzekomo zbyt duży byłby koszt „błękitnej niedzieli". Jak napisał w książce „Kapitał. Mowa w obronie człowieka."  Niemiecki kard. Reinhard Marks prawda polega na tym, że niedziela wolna od handlu nikogo nic nie kosztuje lub nie kosztowałaby, jako darmowy dzień odpoczynku dla personelu handlu.

W oparach kłamstwa znajdowali się autorzy zmiany KP z 2007r. którzy potwierdzili zasadność wcześniejszego zniesienia zakazu handlu niedzielnego, wprowadzając zaledwie zakaz handlu w święta państwowe i katolickie, za co uzyskali pochwałę medium, mającego swoją siedzibę w jednym z nadwiślańskich miast i błogosławieństwo duchownego dyrektorującego temu medium. I tak handel niedzielny trwa do dziś...

Dziś natomiast sprawa wróciła za sprawą projektu poselskiego, w myśl którego zakazany byłby niedzielny handel hipermarketowy. Jeden z autorów projektu zastrzegł, że nie chodzi o zakazanie handlu niedzielnego „w ogóle" i ten prowadzony rodzinnie w małych sklepach byłby nadal dozwolony.  Pogląd ten jest dziwaczny, bo albo coś jest z gruntu złe, albo dobre, nie może być częściowo potępiane, a częściowo zachwalane. Pogląd ten nie uwzględnia tego, że niedzielny handel w małych sklepach jest takim samym złem, jak i takiż, z tym że w hipermarketach. Pojęcie „małe sklepy rodzinne" jest najczęściej kolejnym zakłamaniem, które się tu wdarło. Najczęściej sklepy te w niedziele nie są obsługiwane przez właściciela, ale przez najemników na podstawie tzw. umów cywilnoprawnych.  Praktyka drobnych sklepikarzy jest taka, że najczęściej pracownik przez 6 dni w tygodni pracuje na podstawie umowy o pracę, a w niedziele pracuje również, z tym że na podstawie jakiejś umowy zlecenia albo o dzieło. Nie czyni tego ostatniego dobrowolnie, lecz ulega szantażowi, bo jeżeli odmówi przyjścia do sklepu i „wykonania dzieła" w postaci „nabijania na kasę fiskalną", to zostanie zwolniony. Szuflada właściciela „rodzinnego spożywczaka" pełna jest aplikacji o pracę, gotowych również stać za ladą w niedzielę... Taka jest smutna rzeczywistość pracowników handlu.

Handel niedzielny jest problemem, który powinien znaleźć rozwiązanie i to rozwiązanie jest, z tym,  że nie to, które ostatnio grupa posłów, deklarujących się jako zwolennicy stosowania katolickiej nauki społecznej zaproponowała. Dziś jesteśmy bogatsi o 6 lat obowiązywania zakazu handlu w święta. Wiadomo, że zakaz ten jest obchodzony właśnie w małych sklepach i najczęściej w drugi dzień Bożego Narodzenia albo Wielkanocy albo w Zielone Święta na drzwiach sklepowych wisi kartka informująca, że sklep jest otwarty i że właściciel zaprasza.  W środku zaś, za ladą jakaś kobieta z obawy przed zwolnieniem z pracy realizuje tam „umowę o dzieło". W pobliżu sklepu najczęściej gromadzą się amatorzy napojów alkoholowych, którzy niedostatecznie oszacowali swoje świąteczne potrzeby w tym asortymencie.

Zmiana w KP nie jest wystarczająca, aby zakazać handlu w niedzielę i święta nie tylko w hipermarketach, ale także w małych, rzekomo „rodzinnych" sklepach. Zmiana powinna być wprowadzona w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej i polegać na tym, że w niedziele i święta działalność gospodarcza w przemyśle, budownictwie i handlu byłaby zakazana, za wyjątkiem zakładów przemysłowych pracujących w ruchu ciągłym oraz handlu związanego z obsługą ruchu turystycznego i transportu. Ograniczenie to byłoby możliwe i zgodne z Konstytucją RP, która zezwala na wprowadzenie takich ograniczeń w trybie ustawy. Dobrze byłoby również organy samorządu gminnego wyposażyć w kompetencję do uściślania które z branż handlowych powinny być czynne w niedziele.  Takie uregulowanie w sposób skuteczny rozwiązałoby zagadnienie handlu niedzielnego, zarówno w hipermarketach, jak i mniejszych „rodzinnych" sklepach, prowadzonego zarówno w oparciu o umowę o pracę, jak i umowy cywilnoprawne, które skądinąd w oparciu o treść art., 22 § 11 KP  nie mają racji bytu.

- Autor jest adwokatem w Łodzi

Tytułowe określenie, choć piękne nie jest w Polsce znane. Onegdaj bardziej znane było powiedzenie „brudna niedziela" na ostatnią przed świętami Bożego Narodzenia czy też wielkanocnymi, kiedy to jeszcze w myśl ustawodawstwa międzywojennego sklepy były w te dwie niedziele w roku otwarte i tak było przez cały czas Peerelu, aż do połowy lat dziewięćdziesiątych XXw. Pozwoliłem sobie zapożyczyć je z prawniczej literatury anglosaskiej, gdzie termin „blue Sunday" oznacza niedzielę wolną od handlu sklepowego.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie