W Sztokholmie rusza pierwsze w kraju biuro adwokackie, w którym pracują jedynie panie. Mówią, że dla klienta może być korzystne, gdy w sądzie broni go kobieta, ponieważ w wielu przypadkach ma większe pole manewru niż mężczyzna. Może sobie bowiem pozwolić na bardziej niewygodne pytania.
Osiem adwokatek postanowiło porzucić dotychczasowe kariery, by zainwestować kompetencje, doświadczenia i energię w spółkę handlową. Do zespołu przyjęły także aplikantkę i prawnika pomocniczego oraz ekonomistkę. Łączy je chęć zwrócenia uwagi na hegemonię męskich obrońców w salach sądowych. Pragną ją przełamać.
Zamierzają uczestniczyć w procesach dotyczących popełnienia przestępstwa lub gdy istnieje o nie podejrzenie, w sprawach o przejęcie opieki nad dzieckiem przez państwo, w sporach rodziców nad sprawowaniem opieki rodzicielskiej, przyznania azylu czy działalności ekonomicznej. Gotowe są także podejmować się obrony zarówno mężczyzn, jak i kobiet na rozprawach dotyczących gwałtów.
W procesach o gwałty powierzenie obrony kobiecie może być nawet lepsze dla klienta. Adwokat spółki KRIM Ulrika Borg mówi, że kobieca obrona może zadawać pytania, które wydawałyby się uwłaczające, gdyby zadawał je adwokat mężczyzna. Do takich pytań należy np. indagowanie: „czy miałaś na sobie stringi" czy też: „jak przebiegał stosunek".
Ulrika Borg ocenia, że adwokat jest bardzo konserwatywną profesją. Kobiety dominują na studiach prawniczych, więcej kobiet też otrzymuje tytuł licencjacki czy magistra prawa, jednak tylko 20 proc. zostaje adwokatami, a jeszcze mniej udziałowcami w firmach adwokackich. Mniej też kobiet zdobywa szczyty naukowej kariery. Niewiele zostaje docentami i profesorami z dziedziny prawa.