Sędzia nie musi być wykształcony, nie musi być nawet biegły w prawie, by wydawać sprawiedliwe wyroki – pokazują to choćby sądy przysięgłych. Ale musi być bezstronny. Bezstronność jest bowiem fundamentem sądzenia.
Cywilizowane sądownictwo od najdawniejszych czasów przewiduje wyłączenie sędziego, aby uniknąć sytuacji czy choćby podejrzeń, że sędzia może być – zwykle tylko potencjalnie – bardziej związany z którąś ze stron sporu.
Także polskie procedury sądowe wskazują sytuacje, kiedy sędzia jest wyłączony ?z orzekania z mocy samego prawa, gdy np. jest małżonkiem strony procesu, krewnym odpowiedniego stopnia bądź orzekał już w tej sprawie w niższej instancji. ?Co więcej, można wyłączyć sędziego na żądanie jego bądź zainteresowanej strony, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość ?co do jego bezstronności w danej sprawie.
Są jednak sprawy, ?a wszystko wskazuje, że jest ich coraz więcej, kiedy sąd jest stroną sporu, najczęściej pozwanym. Czy to za błędy sędziego lub jego urzędników, czy to sądu jako instytucji.
I chociaż wiele takich pozwów to roszczenia rozżalonych ludzi, którzy przegrali sprawę, bo zwyczajnie nie mieli racji bądź źle ją prowadzili czy też mieli złego prawnika, ?zanim zapadnie prawomocne orzeczenie, nie można mówić, kto ma rację. Każdy taki pozew zasługuje ?ma bezstronny sąd. Czy ten, który został pozwany, ?np. o odszkodowanie za błędy jego sędziów, gwarantuje stuprocentową bezstronność? Może więc powinien być ze sprawy wyłączony – jak pojedynczy sędzia?