Policja była brutalna - każdy kto zobaczył nagranie ubiegłorocznej jesiennej wyprawy Przemysława Wiplera do jednego z warszawskich klubów nie może mieć wątpliwości. Problem w tym, że na ujawnionym filmie z zajścia nie ma dźwięku, nie znamy więc wszystkich słów jakie wówczas padały.
Na nagraniu widać jedynie jak radiowóz na sygnale podjeżdża do dwóch stojących na ulicy przed klubem mężczyzn. Wipler, który siedział na murku i widział całe zajście, podchodzi do radiowozu i zaczyna rozmawiać z policjantami. Nie wiadomo, co mówi, ale kilkanaście sekund później zaczyna się przepychanka, polityk szarpie się z mundurowym, a ten pryska mu w twarz gazem. Policjanci przewracają posła na ziemię i próbują go skuć, uderzają pałką.
W sprawie Wiplera jest już gotowy akt oskarżenia. Zarzuca się mu, że popełnił dwa czyny: zmuszał przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej oraz znieważenie dwóch funkcjonariuszy. Czy sąd da wiarę dowodom zebranym w sprawie posła pokaże czas. I choć jasne jest, że poseł liczy na uniewinnienie a policję czeka postępowanie wyjaśniające to oceniając takie zdarzenia nie można zapominać o jednym. Policja jest od tego by dbać o bezpieczeństwo i nasze, i posłów bawiących się w nocnych klubach. Podejmując interwencję funkcjonariusze muszą być przygotowani na najgorsze i rzadko kiedy wiedzą z kim mają do czynienia. Nie tłumaczy ich to jednak z brutalnych działań.