Mec. Jerzy Naumann: Aleksandrowi Stępkowskiemu do sztambucha

Zdaniem Aleksandra Stępkowskiego sprawa jest bardzo prosta: „Sędziowie, którzy kwestionują powołania innych sędziów, powinni przestać to robić”. To marzenie, w którym ogonek pragnie machać psem - pisze mec. Jerzy Naumann, adwokat.

Publikacja: 12.02.2024 13:43

Jerzy Naumann

Jerzy Naumann

Foto: tv.rp.pl

Aleksander Stępkowski, dr hab. nauk prawnych uważający siebie nie tylko za sędziego Sądu Najwyższego, ale także za rzecznika prasowego tego sądu - i w tej roli chcącego komunikować się z opinią publiczną poucza sędziów Sądu Najwyższego. Stępkowski koncyliacyjnie ogłasza, że można szybko zakończyć, jak to nazywa, konflikt w SN. Jego zdaniem sprawa jest bardzo prosta: „Sędziowie, którzy kwestionują powołania innych sędziów, powinni przestać to robić”. To marzenie, w którym ogonek pragnie machać psem.

Aleksander Stępkowski nie jest sędzią Sądu Najwyższego

Aleksander Stępkowski doskonale zdaje sobie sprawę, że nie jest sędzią Sądu Najwyższego: nie został na to zaszczytne stanowisko powołany w legalny sposób. Co więcej, Stępkowski wie aż nadto dobrze, że nie jest uprawniony do wykonywania obowiązków rzecznika SN, ponieważ powierzyła mu to zadanie osoba, która nie jest sędzią Sądu Najwyższego, a zwłaszcza nie jest pierwszym prezesem tego sądu, czyli p. Małgorzata Manowska. Ona sama, a w ślad za nią Aleksander Stępkowski najzwyczajniej uzurpują sobie funkcje, których nie mają i w swoim teatrzyku odgrywają role przebierańców. Wyglądałoby to na tani slapstick gdyby nie intencja siania zamętu, a tym samym zamierzonego polaryzowania opinii publicznej. No i oczywiście skuteczność rozsiewanego chaosu informacyjno-poznawczo, któremu - o dziwo - ulega także część prawników, którzy mają przecież narzędzia intelektualne umożliwiające łatwe odsiewanie ziarna od plew.

Czytaj więcej

Rzecznik SN, Aleksander Stępkowski: Możemy szybko zakończyć konflikt w SN

Szarża Stępkowskiego przywodzi na myśl wspomnienie skoków narciarskich oddanych przez Eddiego Edwardsa, który konsekwentnie w latach 80-tych zajmował w konkursach narciarskich zawsze miejsce ostatnie. Z tego powodu Edwards zdobył w światku sportowym oraz w mediach przydomek „Orzeł”.

Bezkonstytucyjne „nominacje” Andrzeja Dudy

Aleksander Stępkowski pozwala sobie na argumentowanie wobec sędziów Sądu Najwyższego z pozycji, jakby był im równy. Nie jest. Epolety przypięte w Ordo Iuris nie czynią nikogo sędzią Sądy Najwyższego. To nie ta droga do SN, proszę Waszmości. Nie udrożni jej niby-Krajowa Rada Sądownictwa, nie otworzą jej bezkonstytucyjne „nominacje” Andrzeja Dudy. Panie dr hab. prawa Stępkowski - przecież pan to wszystko wie.

Głos Stępkowskigo trudno inaczej zinterpretować, jak wołanie na puszczy zawodnika zdyskwalifikowanego - przed startem - który nigdy nie został zawodnikiem. Najciekawszym elementem tej małej epopei jest, że to Aleksander Stępkowski ochoczo rzucił się na przechwycenie Eddiemu Edwardsowi wygranej: czyżby Stępkowski nie wiedział, że Edwards we wszystkich konkurencjach zawsze przegrywał?

Aleksander Stępkowski, dr hab. nauk prawnych uważający siebie nie tylko za sędziego Sądu Najwyższego, ale także za rzecznika prasowego tego sądu - i w tej roli chcącego komunikować się z opinią publiczną poucza sędziów Sądu Najwyższego. Stępkowski koncyliacyjnie ogłasza, że można szybko zakończyć, jak to nazywa, konflikt w SN. Jego zdaniem sprawa jest bardzo prosta: „Sędziowie, którzy kwestionują powołania innych sędziów, powinni przestać to robić”. To marzenie, w którym ogonek pragnie machać psem.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Pietryga: Czy potrzebna jest zmiana Konstytucji? Sądownictwo potrzebuje redefinicji
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: konstytucja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Sławomir Paruch, Michał Włodarczyk: Wartości firmy vs. przekonania pracowników
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ulotny urok kasowego PIT
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił