Dariusz Adamski: Jak naprawić sądy, czyli czas na kolejne kroki

Uznanie z mocą wsteczną wszystkich działań neo-KRS za nieważne wywołałoby kolosalny chaos prawny. Ustawodawca może temu zapobiec.

Publikacja: 03.11.2023 03:00

Dariusz Adamski: Jak naprawić sądy, czyli czas na kolejne kroki

Foto: Adobe Stock

Poprzedni mój tekst („Rz” z 31 października br.) wyjaśniał, dlaczego naprawa wymiaru sprawiedliwości musiałaby się rozpocząć od reaktywacji zgodnego z wymogami praworządności Trybunału Konstytucyjnego. Za bezskuteczny uznać należałoby wybór członków neo-TK, a za nieistniejące wydane z ich udziałem rozstrzygnięcia. Wynikałby z tego pewien uboczny, choć bardzo istotny dla procesu przywracania w Polsce praworządności, skutek: zdematerializowałyby się również wydane za czasów „dobrej zmiany” rozstrzygnięcia tego gremium mające zalegalizować – powołaną sprzecznie z wcześniej obowiązującymi standardami konstytucyjnymi – neo-KRS.

To nasuwa wniosek, że tzw. sędziowscy członkowie neo-KRS (15 na 25 osób) kadencji 2018–2022 oraz 2022–2026 nie mogli skutecznie wejść w skład tego gremium, co na pierwszy rzut oka powinno czynić nieistniejącymi wszystkie działania podjęte z ich udziałem. Kwestia ta ma fundamentalne znaczenie dla sądownictwa, ponieważ zgodnie z konstytucją prezydenckie powołania na urzędy sędziowskie wymagają w każdym przypadku wniosku KRS.

Czytaj więcej

Dariusz Adamski: Jak naprawić wymiar sprawiedliwości?

Domniemanie niezawisłości

Do wejścia w życie nowej ustawy o TK powołania sędziowskie podważać będzie można jedynie przy pomocy dotychczasowych (bardzo zresztą niepraktycznych) metod – inne nie będą chronione domniemaniem zgodności z konstytucją. Jednak bez dodatkowych działań legislacyjnych od chwili wejścia w życie tej ustawy sytuacja zmieniłaby się radykalnie: wszystkie działania neo-KRS należałoby uznać za nieważne z mocą wsteczną, co wywoływałoby kolosalny chaos prawny.

Ustawą odnoszącą się do KRS (uchwaloną razem z tą dotyczącą TK) ustawodawca może temu zapobiec. Wystarczy, by nowa ustawa o KRS – która, oprócz wielu bardzo cennych propozycji zebranych niemal dwa lata temu przez stowarzyszenie sędziów Iustitia, a także stwierdzenia nieważności wyborów członków neo-KRS ze względu na ich sprzeczność z konstytucją – wprowadzała domniemanie, iż osoby powołane przez prezydenta na stanowisko sędziego sądu rejonowego i okręgowego spełniają wymóg niezawisłości i bezstronności mimo uczestnictwa w procedurze nominacyjnej neo-KRS. Domniemanie to, uzasadnione niskim prawdopodobieństwem upolitycznienia kandydatów na tym poziomie, mogłoby zostać w określonym terminie obalone w postępowaniu prowadzonym przed nową KRS.

Mechanizm ten ulegałby odwróceniu w przypadku sędziów wyższych sądów: apelacyjnych, SN, a także wojewódzkich sądów administracyjnych i NSA. Tu domniemywałoby się brak niezależności osób nominowanych przy udziale neo-KRS, chyba że – na wniosek zainteresowanego złożony w ustawowo określonym terminie – domniemanie to zostanie obalone.

W ten sposób udałoby się wyeliminować powołania na stanowiska tych osób, w przypadku których istnieją realne powody uzasadniające brak niezawisłości, bez obejmowania wielu setek pozostałych pełną procedurą weryfikacyjną. Co nie mniej istotne, nie doszłoby do paraliżu KRS, który byłby zupełnie nieunikniony, gdyby organ ten musiał dokonać weryfikacji każdej nominacji dokonanej przy udziale neo-KRS.

Termin na weryfikację

Ponieważ dopiero po upływie ustawowych terminów na weryfikację domniemań można byłoby przesądzić, czy powołanie na urząd było zgodne z konstytucją, dopiero też wtedy stwierdzenie braku niezawisłości i bezstronności danego sędziego może wykluczać dalsze sprawowanie przez niego urzędu objętego dzięki wnioskowi neo-KRS. Ma to bardzo ważną konsekwencję: w przypadku osób, które nie przejdą weryfikacji, dochodziłoby do wygaszenia stosunku służbowego na danym stanowisku (czyli skutku na przyszłość), a nie wstecznego stwierdzenia nieważności powołania. Tym samym rozstrzygnięcia wydane przed zakończeniem procedury weryfikacji pozostałyby ważne, niedopuszczalne byłoby natomiast orzekanie od tego momentu przez osoby, które jej nie przeszły.

W doktrynie prawa nazywa się to stwierdzeniem niekonstytucyjności pro futuro. Jak w orzeczeniu dotyczącym asesorów sędziowskich, z października 2007 r., stwierdził TK: „w takim wypadku jak niniejsza sprawa poważne względy konstytucyjne przemawiają za nadaniem skutkom orzeczenia o niekonstytucyjności możliwie ograniczonego zakresu, jeśli chodzi o kwestionowanie orzeczeń wydanych przez organy uznawane za niekonstytucyjne w okresie przed stwierdzeniem przez Trybunał niekonstytucyjności”. Tu sytuacja byłaby analogiczna.

To również miałoby istotny skutek uboczny: przeprowadzenie weryfikacji opartej na zaproponowanych domniemaniach prowadziłoby do znacznego zmniejszenia liczby sędziów w Sądzie Najwyższym, ponieważ duża część tych „dobrozmianowych” zapewne nie przeszłaby pozytywnie weryfikacji. Automatycznie doszłoby więc do odpolitycznienia tej niezwykle ważnej instytucji sądowej. Mimo to jednak konieczna byłaby odrębna ustawa, tym razem odnosząca się do SN, usuwająca z niego dwie dodane za czasów „dobrej zmiany” izby, których jedyną praktyczną rolę stanowi utrwalanie „zdobyczy” tego okresu: Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Pakiet ten uzupełnić powinny zmiany legislacyjne przywracające praworządność w sądach powszechnych i prokuraturze.

Długa lista zadań

Choć wszystkie te ustawy zapewne będą musiały zaczekać na nowego prezydenta, już teraz można wykonać bardzo wiele innych działań niezbędnych do usprawnienia i udrożnienia wymiaru sprawiedliwości. Jednym jest ustawowe rozwiązanie problemu kredytów frankowych, przez który wiele sądów zostało w praktyce sparaliżowanych.

Kolejne to zdecydowana poprawa – obecnie znajdującego się na niskim poziomie – sposobu administrowania sądami. Jeszcze innymi są radykalne technologiczne unowocześnienie całego wymiaru sprawiedliwości, eliminacja barier utrudniających sprawne rozstrzyganie spraw (jak dysfunkcjonalne reguły dotyczące biegłych sądowych), a także odtworzenie komisji kodyfikacyjnych i zaproponowanie przez nie reformy najważniejszych dla wymiaru sprawiedliwości ustaw.

Z kolei odwrócenie trwającego od pandemii procesu zaniżania wynagrodzeń w sądach połączyć można byłoby z uzgodnieniem ze środowiskiem sędziowskim podniesienia wieku przechodzenia jego członków w stan spoczynku. To ostatnie stanowiłoby remedium na łatwy do przewidzenia paraliż procedowania nowych wniosków nominacyjnych, który będzie trwał zapewne aż do zastąpienia neo-KRS gremium spełniającym wymogi praworządności.

Autor jest profesorem nauk prawnych, prodziekanem WPAiE Uniwersytetu Wrocławskiego

Poprzedni mój tekst („Rz” z 31 października br.) wyjaśniał, dlaczego naprawa wymiaru sprawiedliwości musiałaby się rozpocząć od reaktywacji zgodnego z wymogami praworządności Trybunału Konstytucyjnego. Za bezskuteczny uznać należałoby wybór członków neo-TK, a za nieistniejące wydane z ich udziałem rozstrzygnięcia. Wynikałby z tego pewien uboczny, choć bardzo istotny dla procesu przywracania w Polsce praworządności, skutek: zdematerializowałyby się również wydane za czasów „dobrej zmiany” rozstrzygnięcia tego gremium mające zalegalizować – powołaną sprzecznie z wcześniej obowiązującymi standardami konstytucyjnymi – neo-KRS.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co ma sędzia Szmydt do reformy wymiaru sprawiedliwości
Opinie Prawne
Rafał Adamus: Możliwa korporacja doradców restrukturyzacyjnych
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Sędziowie nie potrzebują poświadczeń bezpieczeństwa, bo sami tak zadecydowali
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt to czarna owca czy w sądach mamy setki podobnych sędziów?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Prawne
Kajetan Bartosiak: O badaniu trzeźwości nie tylko w Dniu Strażaka