Reformy forsowane przez PiS miały doprowadzić do likwidacji patologii istniejących w wymiarze sprawiedliwości oraz usprawnienia go, aby lepiej służył obywatelom, ale też biznesowi. Nie ma bowiem wątpliwości, że sprawny wymiar sprawiedliwości jest np. ważnym czynnikiem oceny atrakcyjności rynku przy wyborze miejsca inwestycji. Patrząc na osiem lat permanentnych zmian w sądach, trudno uznać, aby nastąpiła dobra zmiana: skrócenie czasu postępowań czy łatwiejszy dostęp do sądu. Mimo postępu technologicznego w sądownictwie niewiele się zmieniło, co odzwierciedla większość statystyk.

Główny cel nie został osiągnięty. Koszty próby resetu Temidy okazały się za to wysokie, i to na różnych płaszczyznach. Zmiany doprowadziły do silnego konfliktu między władzą polityczną a sądowniczą, a także wewnątrz samego środowiska sędziowskiego. Część sędziów zaczęła odmawiać innym legitymacji do orzekania, kwestionując ich niezawisłość, w związku z nominacjami przez nową KRS.

Konsekwencją tego konfliktu było pogłębienie się nieufności społecznej do sądów. W badaniu CBOS z 2022 r. jedynie 40 proc. respondentów wskazało, że ufa sędziom. Dla porównania – w Holandii wskaźnik ten wynosi 80 proc. To bardzo zła sytuacja, jeżeli więcej niż połowa obywateli ma wątpliwości, czy sądy wydają sprawiedliwe wyroki.

I wreszcie płaszczyzna gospodarcza. Mimo że nie nastąpił jakiś gwałtowny odpływ inwestycji z Polski, problem ten jest poruszany na forach ekonomicznych na świecie dość często, co nie tworzy dobrego klimatu wokół naszego rynku. Do tego dochodzi ostry konflikt z Brukselą, którego skutkiem jest blokada KPO i potencjalne ryzyko zablokowania regularnych funduszy strukturalnych, co miałoby zły wpływ na tempo wzrostu gospodarczego i konkurencyjność naszej gospodarki. Bilans wydaje się jednoznacznie negatywny – wyraźnie podkreślają to eksperci wypowiadający się podczas panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej”. Najwyższy czas wyciągnąć z tego wnioski.

Czytaj więcej

Unijne fundusze ważniejsze niż reformy sądów