Podpisanie przez Andrzeja Dudę ustawy o komisji badającej rosyjskie wpływy w Polsce oraz jednoczesne skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego w ramach tzw. kontroli następczej nie zablokuje jej wejścia w życie. Prezydencki wniosek nie wpływa na obowiązywanie objętego nim aktu prawnego. Dopiero TK może uchylić moc obowiązującą jego przepisów, o ile uzna ich niezgodność z Konstytucją. A to może stać się za rok, dwa, a nawet pięć… bo terminów na rozpatrzenie brak.
Ustawa ma wejść w życie dzień po ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw, a to
oznacza, że może to nastąpić jeszcze w tym tygodniu.
Co zrobi teraz Trybunał? Mając na uwadze powiązania części sędziów TK i jego prezes z władzą polityczną, raczej nie należy się spodziewać negatywnego werdyktu, a nawet szybkiego rozpatrzenia prezydenckiego wniosku. Przeszkodą nie będzie tym razem jednak rozłam w Trybunale, gdyż w tego rodzaju sprawach orzeka się w pięcioosobowych składach. Najpewniej ustawa, po wyłonieniu składu, zniknie w szufladzie prezes Julii Przyłębskiej, która nie jest związana żadnymi terminami.
Oczywiście, gdyby istniała wola wewnątrz TK, z uwagi na rangę sprawy ustawa mogłaby zostać zbadana poza kolejnością. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Owszem, PiS będzie chciał uznania konstytucyjności przepisów, traktując wyrok jako swoisty bezpiecznik dla działań legislacyjnych, jednak presji na szybkie rozpatrzenie sprawy nie będzie.
Ruch prezydenta wzmacnia za to znaczenie Julii Przyłębskiej dla obozu władzy. Staje się ona w tej chwili osobistym gwarantem, że przy ewentualnym rozstrzygnięciu co do konstytucyjności tych przepisów, nie będzie żadnych niespodzianek.