Podatek dochodowy wprowadzono w USA w 2013 r. Do pierwszego formularza nr 1040, służącego do jego rozliczania, dołączano jedną stronę instrukcji dla podatnika. Ten sam formularz miał w ubiegłym roku 230 stron z wyjaśnieniami i wskazówkami.
Tamtejsi politycy mówią, że chcieliby podatków rozsądnie niskich oraz łatwych w wymierzaniu i poborze. Gdy jednak przyjdzie co do czego, obietnice idą w kąt. Pod względem ogromu przepisów podatkowych Stany Zjednoczone, będące ikoną wolnego rynku, rywalizują jedynie z Indiami, które są jednym wielkim wykwitem pokracznego etatyzmu.
Wrzutki w ustawach
Siła, by pisać, skąd się bierze wysyp przepisów podatkowych w Ameryce. Ale poczesne miejsce wśród tych przyczyn zajmuje ich uniwersalna, tj. ogólnoświatowa, funkcja elekcyjna. Kto tylko dostał się do jakiejś legislatury – federalnej, stanowej czy lokalnej – stara się zadowolić własny elektorat. Czy to ulgą, czy dotacją albo wyłączeniem, czy każdym innym szacher-macher dla swoich za nie ich pieniądze.
Przepisy podatkowe wyrastają w USA na każdym polu ustawowym, jak perz i inne chwasty. Znaleźć je można w wielkiej liczbie praw regulujących kwestie bez żadnego związku z podatkami. Pojawiają się w tych ustawach jako wrzutki, które stosowane zaczęły być także w Polsce, choć to legislacyjna i organizacyjna gangsterka.
Ustawodawczych szarlatanów, upychających przepisy podatkowe po ustawach z zupełnie innych dziedzin, trzeba eliminować z życia publicznego, bo sprawiają, że żyć się odechciewa.