Komisja Europejska przygotowała projekt dyrektywy chroniącej dziennikarzy, obrońców praw człowieka i aktywistów NGO przed pozwami, których celem jest ograniczenie debaty publicznej (Strategic Lawsuits Against Public Participation). Wszczyna się je, by uzyskać efekt mrożący i uniemożliwić informowanie o nieprawidłowościach we władzach czy biznesie. Nie chodzi o zwycięstwo, ale o zastraszanie i uciszanie krytyków lub żądanie zakazu publikacji, czyli cenzura prewencyjna na czas procesu.
Czytaj więcej
Parlament Europejski wezwał do ustanowienia nowych przepisów w UE, aby ukrócić dokuczliwe działan...
SLAPP są obecne w całej Unii. Co roku jest ich więcej, także w krajach o silnej i ugruntowanej demokracji, ale najczęściej tam, gdzie praworządność jest zagrożona. W przeliczeniu na jednego mieszkańca najwięcej na Malcie. W 2017 r. zginęła tam dziennikarka śledcza Daphne Caruana Galizia, która ujawniała korupcję władzy. Miała 40 procesów typu SLAPP. Po jej śmierci raport niezależnej komisji wskazał m.in., że państwo „stworzyło kulturę bezkarności akceptowaną przez najwyższe szczeble władzy” oraz „nieuzasadnioną bliskość” między biznesem i rządem.
W Polsce też mamy coraz więcej spraw SLAPP i jesteśmy w unijnej czołówce. Są sprawy cywilne o ochronę dóbr osobistych i karne o zniesławienie, rzadziej o znieważenie. Europejski Trybunał Praw Człowieka w co najmniej kilku sprawach, nie tylko przeciw Polsce, kwestionował tryb karny, bo ogranicza wolność wypowiedzi. Usunięcie art. 212 k.k. od lat postulują organizacje pozarządowe i media.
SLAPP w Polsce wytaczają mediom i organizacjom pozarządowym politycy i firmy państwowe. Symbolem jest sprawa, którą wytoczył Zbigniew Ziobro jednej z gazet, żądając usunięcia z tytułu artykułu jego nazwiska. Twierdził, że opisywana w artykule sprawa dotyczy Ministerstwa Sprawiedliwości, a nie jego, choć to on przecież stoi na czele tego ministerstwa. W lutym tego roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił jego pozew.