Nie ma zgody pomiędzy obozem prezydenckim, PiS oraz Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry co do kształtu nowego systemu dyscyplinarnego. Paradoksalnie izby w obecnym kształcie nie popiera już nikt, a wątpliwości ma także część sędziów zgromadzonych w niej samej. Jednocześnie nawet kryzys uchodźczy, zagrożenie bezpieczeństwa ze Wschodu, blokada miliardów z Krajowego Planu Odbudowy nie są w stanie przełamać impasu, w którym znalazł się obóz władzy.


Czytaj więcej

Ważą się losy Izby Dyscyplinarnej, a ta nadal działa

Izba Dyscyplinarna SN stała się kartą przetargową na prawicy, polem do rywalizacji między jej liderami o to, kto bardziej przestrzega dogmatów. Widownią jest przecież olbrzymi elektorat, który nie lubi UE oraz jej trybunałów, a krajowe sądownictwo uważa za siedlisko patologii. Zbigniew Ziobro dobrze wyczuwa te nastroje, dlatego poprzeczkę bezkarnie w tej sprawie mógł podnosić wysoko, bez obaw, że ściągnie na siebie gniew Jarosława Kaczyńskiego. W tym układzie minister sprawiedliwości jest bezpieczny. Kaczyński przecież nie zrobi krzywdy człowiekowi, który tak skrupulatnie strzeże prawicowych świętości. A przede wszystkim suwerenności, na którą czyhają unijni biurokraci. Byłoby to niezrozumiałe dla elektoratu partii rządzącej.


Bardziej zdecydowaną postawę prezentuje obóz prezydencki. W środę szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot przyznał, komentując poprawki Solidarnej Polski, że Andrzej Duda zamierza trzymać się założeń przyjętych we własnym projekcie. Dodał, że politycy Solidarnej Polski powinni mieć szersze spojrzenie niż tylko własny interes polityczny. To może być zapowiedź, że targów politycznych w sprawie Izby Dyscyplinarnej nie będzie. Prezydent w sprawach sądownictwa wszedł bowiem na ścieżkę pragmatyczną, w której sytuacja międzynarodowa ma wpływ na podejmowane decyzje, a wojna w Ukrainie i zagrożenia dla bezpieczeństwa to nie czas, aby kruszyć kopie z Brukselą o sądy. Ziobro natomiast zdaje się abstrahować od tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą.


Co zrobi PiS, które przecież poparło projekt prezydencki jako bazowy punkt wyjścia do reform? W tej grze, która toczy się wbrew zdrowemu rozsądkowi, od wielu miesięcy nic nie jest pewne. Można mieć tylko nadzieję, że w obecnej sytuacji ścieżka wydeptywana przez prezydenta znajdzie więcej zwolenników wśród rządzących aniżeli prosta gra o polityczny punkt wewnątrz własnego elektoratu.