Nie oznacza to, że Europejski Nakaz Aresztowania wyrzuci się zaraz do śmieci. Zanim Brytyjczycy odczują prawne konsekwencje secesji, upłynie sporo czasu. Wszak nie może natychmiast zniknąć ponad 80 tys. stron brytyjskich zapisów prawa opierających się na europejskich regulacjach. Wybór paragrafów, które nie ulegną zmianom, oraz artykułów ustaw skazanych na wykreślenie wypełnią zapewne znaczną część agendy parlamentu przez najbliższe lata.
Dlatego tak szybko nie przestanie obowiązywać Europejski Nakaz Aresztowania zespolony z brytyjskimi zapisami wprowadzonymi zgodnie z dyrektywą.
Europejski dokument, który przyznaje prokuratorom lub sądom w innych krajach Wspólnoty prawo do decyzji zatrzymania i ekstradycji podejrzanych przestępców znajdujących się na terytorium UE, był tematem dyskusji już przed feralnym referendum o Brexicie.
Czołowa postać kampanii Brexitu, polityk Partii Konserwatywnej Boris Johnson, zapowiedział wszak, że Europejski Nakaz Aresztowania zostanie anulowany. Ze względów ekonomicznych. Chodzi tu bowiem o to, że nadzór nad założycielem Wikileaks przed ambasadą Ekwadoru, w której to Julian Assange otrzymał azyl w 2012 r., kosztuje brytyjskich podatników miliony funtów.
Z tego względu, po trzech latach od momentu, gdy Assange znalazł schronienie w dyplomatycznej placówce, policja zdecydowała wycofać się z całodobowego nadzoru australijskiego whistleblowera. Zapewniła, że żadna taktyka nie gwarantuje sukcesu, gdyby Julian Assange opuścił teren ambasady. Policja gotowa jest jednak przeprowadzić szereg otwartych i utajnionych działań, by go aresztować.