Nie ma też po stronie rządowej koncepcji i chyba odpowiedniego przywództwa. ?Lepiej jest na froncie trybunalskim, który swoim uporem najwyraźniej zaskoczył PiS, o czym świadczą kolejne nowele naprawcze i nieprzemyślane zaproszenie Komisji Weneckiej. Najważniejszy jest jednak czas, to, że sędziowie z rekomendacji PiS zastępować będą rekomendowanych przez PO. Pytanie tylko, czy konieczne były takie koszty. Przy okazji PiS zmarginalizował TK, ma więc na dłużej swobodę we wprowadzaniu reform.
Tych brak jednak w sądownictwie, mimo że reforma wymiaru sprawiedliwości była zapowiadana od dawna. Gorzej: wiele wskazuje, że PiS i minister sprawiedliwości nie mają wizji wyprowadzenia Temidy z zapaści.
Wprawdzie zgrabnie połączono prokuraturę z resortem, dzięki czemu państwo ma szanse pokazać pazur, ale porządki w prywatyzacji w Warszawie mają zaprowadzać nie prokuratura i sądy, ale speckomisja weryfikacyjna.
Brak też efektów w egzekucji prawa. Poza powrotem do starej procedury karnej, przywróceniem mocy nielegalnym nagraniom nie widać koncepcji usprawnień. Mówi się o przywróceniu procedury gospodarczej, choć niedawno po długich dyskusjach ją zniesiono. Mówi się też o jawnych oświadczeniach majątkowych sędziów, a przecież nie chodzi o grzebanie w majątkach, lecz o wykrywanie łapówkarzy.
Te ogólnikowe pomysły czy wręcz przecieki budzą niepotrzebny niepokój ponad 12-tysięcznej rzeszy sędziów, a to oni przecież będą pomysły i reformy resortu wdrażać. Pokazał to wrześniowy Kongres Sędziów Polskich. Nawet jeśli nie był w pełni reprezentatywny dla środowiska, to mówiono na nim też o tym, co zwykłego sędziego boli: nadmiar spraw i pracy, częste zmiany prawa, niedostateczne wyposażenie biurowe oraz informatyczne.