Jessikka Aro napisała cykl reportaży o rosyjskich trollach i fabryce propagandy w Sankt Petersburgu dla fińskiej radiowo-telewizyjnej spółki Yle. Z kolei naczelna redaktor „Gefle Dagblad" Anna Gullberg zadecydowała o publikacjach opisujących działania meczetu w Gävle. Obydwie dziennikarki spotkała za to gigantyczna kampania nienawiści i grożenie śmiercią.
Prześladowania fińskiej dziennikarki Jessikki Aro zaczęły się po pierwszej publikacji na temat kremlowskiej propagandy w sieci. Finka opowiada, że spodziewała się negatywnych reakcji, ale nie oczerniania jej w różnych językach i znieważania, które wydaje się nie mieć końca. Oskarżano ją, że jest agentką CIA i estońskich służb bezpieczeństwa, że chce wstrzymać wolność słowa i wywołać wojnę. W internecie umieszczano jej prywatne zdjęcia i szczegóły z przeszłości, wyrok sądu sprzed dwunastu lat dotyczący zażywania przez nią amfetaminy, a także memy i karykatury. Usłyszała też przez telefon strzał z pistoletu. Najbardziej jednak chorym atakiem nazwała esemes,w którym ktoś się podał za jej ojca, który dawno zmarł. Głos powiedział, że ją obserwuje.
Trolle zrobiły wszystko co w ich mocy, by uczynić moje życie absurdalnie ciężkim – mówiła Aro. Kampanię dyskredytacji i dezinformacji prowadzono poprzez grupy Facebooka, anonimowe agresywne twittery i e-maile. Obiektem nienawiści czyniono także jej kolegów z pracy. Na Facebooku adwersarze Jessikki Aro wystartowali także z apelem przeciwko „fabryce trolli Yle", a następnie wojna przeniosła się na ulicę. Przed redakcją zorganizowali demonstrację, by Yle, fiński publiczny nadawca, „skończył ze swoją propagandą". W tym roku Aro wzięła wolne z redakcji, by pisać książkę o imperium trolli Władimira Putina. Środki na ten cel zbiera za pośrednictwem akcji społecznych.
Śledcza dziennikarka podkreśla, że fińskie społeczeństwo jest bardzo świadome, do czego mogą posunąć się politycznie umotywowane osoby, by uciszyć krytyczne głosy. W każdym razie Aro miała wsparcie kolegów po fachu, które ukonkretniło się w apelu ponad dwudziestu redakcji. W swoim wystąpieniu potępili kłamliwe media i ton debat.
Co ciekawe, ten ton i konfabulacje, które rozprzestrzeniono za pośrednictwem osób związanych z alternatywnymi mediami, zaraziły także zwykłych ludzi. No, może nie tak zwykłych, ale z kręgów niemających nic wspólnego z sianiem dezinformacji. Gdy bowiem fiński parlamentarzysta dowiedział się, że Aro prosi mieszkańców kraju o podzielenie się swoimi doświadczeniami z fenomenem trolli, skomentował to następująco: