W końcu mają – często słono wynagradzanych – specjalistów i prawników, którzy liczyć świetnie potrafią, a i przepisy znają doskonale. Nie może więc dziwić nowa praktyka egzekwowania niespłacanych kredytów. Choć banki straciły jedno ułatwienie, szybko znalazły inne. Zamiast bankowego tytułu egzekucyjnego (BTE) sięgają po nakaz zapłaty.
Gdy Trybunał uchylał przepisy o BTE, cieszyli się nie tylko klienci banków. Wielu ekspertów mówiło, że nikt inny nie był tak uprzywilejowany jak banki. Każdy musiał iść do sądu, udowadniać istnienie długu i jego wysokość, a co najważniejsze – czekać z innymi w kolejce na decyzję sądu. Bank nie musiał. Wystarczyło, że powiedział „pan jest mi winien", pokazał w sądzie oświadczenie o poddaniu się egzekucji (a bez jego podpisania nikt kredytu nie dostał) i już: sąd przybijał pieczątkę i ruszała egzekucja.