Piotr Balicki przechyla swój motorower na zakrętach. Z perspektywy dzisiejszego widza jedzie zabawnie wolnym tempem. Wyprzedza sunące ślamazarnie maluchy, polonezy i duże fiaty, mknie między autami slalomem. Podczas jazdy podnosi się z siodełka, tryska pełną radości energią. Na skrzyżowaniu Kruczej i Jerozolimskich zatrzymuje się obok mercedesa, usiłując stanąć dokładnie na wysokości okienka kierowcy, do którego z uśmiechem woła: Zdałem egzamin! Jestem już adwokatem! Mężczyzna, wyraźnie niedosłysząc, układa usta w nieme „co?", uchyla okno. Balicki powtarza: Zdałem egzamin! Kierowca mercedesa, bez cienia entuzjazmu, puka się w głowę i rusza spod świateł1.
Powody do zadowolenia
Czy cieszy się z tego, że po uzyskaniu wpisu na listę adwokatów zostaną mu przydzielone sprawy z urzędu, za które, o ile będzie ich wystarczająco dużo, będzie mógł jeszcze przed trzydziestką kupić mieszkanie z wysokim wkładem własnym i w walucie, w której przyjdzie mu zarabiać?
Czy jest zadowolony, bo wie, że po wywieszeniu tabliczki na budynku kancelarii do jego drzwi zaczną pukać klienci, których oczarował brzmieniem swego nazwiska, a nie tym, że któryś z ich znajomych kiedyś wspomniał: potrzebujesz prawnika? Idź do Balickiego. Czy raduje się dlatego, że z tyłu głowy ma świadomość, iż jako adwokatowi przysługiwać mu będzie wsparcie silnego samorządu zawodowego, który przekonany o swej mocy w politycznym dyskursie i przy społecznym wsparciu narodu gotów będzie zarządzić choćby uliczny strajk, aby bronić spraw jego i innych adwokatów, który bez mrugnięcia okiem pójdzie na batalię z Ministerstwem, walcząc nie o sprawiedliwość społeczną, lecz o korporacyjne interesy?
Czy Balickiego rozpiera satysfakcja, że już niebawem będzie mógł zacząć zadawać głośno pytania na Facebooku, co tak naprawdę robi Naczelna Rada Adwokacka, aby młodym koleżankom i kolegom lepiej wykonywało się zawód?
Dzisiaj, tj. ledwie kilka dni po egzaminie zawodowym i na krótko przed ogłoszeniem wyników, niezależnie od tego, czy od ich rezultatu zależy nasza przyszłość, czy też mamy te emocje już za sobą, warto zadać sobie pytanie, czy gdy myślimy o adwokaturze, bliżej nam do radosnego stanu Piotra Balickiego, czy też – wiedzeni przykładowymi pytaniami, które być może zadaje sobie część adwokackiego środowiska, podobni jesteśmy do kierowcy mercedesa i powinniśmy rozważyć puknięcie się w głowę?