W internecie zawrzało po słowach premier Beaty Szydło: „Wiem, że w tej chwili jest w Polsce duża dyskusja o szczepieniach. Każdy rodzic chce jak najlepiej dla swojego dziecka. Niektórzy mają przeświadczenie, że szczepionka może zaszkodzić, inni uważają, że szczepienie pomoże (...). Ja nie mogę tego ocenić, bo nie jestem lekarzem. (...) Moja ocena jest taka, że szczepienia są potrzebne. My nie lekceważymy jednak głosów państwa, którzy mówią o tym, że nie chcą szczepić swoich dzieci".
Do mediów społecznościowych przebiło się jednak tylko ostatnie zdanie. I na portalach nie zostawiono na premier suchej nitki. Pojawiły się takie komentarze: „Płacenie podatków jest ważne, ale nie lekceważymy tych, którzy domagają się prawa do niepłacenia. Postarajcie się pogodzić te stanowiska!", „Przepisy drogowe są potrzebne, ale nie lekceważymy tych, którzy domagają się prawa do jeżdżenia lewą stroną, bez pasów, za to po alkoholu" albo „Przestrzeganie prawa jest potrzebne, ale nie lekceważymy tych, którzy domagają się swobody działania poza prawem".
Tyle że rodzice noworodka, w przeciwieństwie do szpitala w Białogardzie, działali zgodnie z prawem. Ich pełnomocnik twierdzi, że nie chcieli, by personel obmywał dziecko z mazi płodowej, podawał witaminę K i w pierwszej dobie szczepił przeciw gruźlicy i żółtaczce. Tym samym chcieli skorzystać z praw, które gwarantują im przepisy ustaw i rozporządzeń. Niewielu stanęło po ich stronie. Wielu bliższa była postawa lekarza, który zawiadomił sąd, by ten ograniczył władzę rodzicielską. Tymczasem nawet jeśli rodzice w ogóle nie chcieliby szczepić dziecka, a nie tylko w pierwszej dobie, to nic nie upoważnia lekarza do takiego kroku, jeśli nie było zagrożone życie noworodka – a nie było. Na razie bowiem w Polsce nie ma przymusu szczepienia. Jest obowiązek, za którego niedopełnienie można nałożyć karę, np. grzywnę. Podobnie jak np. za brak realizacji obowiązku szkolnego, niepłacenie podatków czy jeżdżenie po lewej stronie. Wszyscy jednak potępili rodziców jak faryzeusze kobietę pochwyconą na cudzołóstwie.
Sprawa pokazuje też, że choćby wszyscy chcieli, by świat był czarno-biały, to nie jest. Trudno bowiem nie zgodzić się z premier, że nie wolno lekceważyć głosów tych, którzy nie chcą szczepić. Tych, którzy nie chcą tego robić w pierwszej dobie życia dziecka, trzeba zrozumieć, a tych, którzy w ogóle odmawiają – przekonać lub przymusić, co jednak wymaga zmiany prawa. Lekceważenie bowiem raczej sprzyja ruchom antyszczepiennym.
Ponadto postawa lekarzy ze szpitala w Białogardzie utwierdza w przekonaniu tych, którzy mówią, że żyjemy w kraju, w którym dzieci przestają być nasze, a stają się państwowe. I lekarz, i sędzia pokazali, że to oni mają władzę i mogą ją wykorzystać. Co gorsza, media podchwyciły ich narrację, bo walczymy z Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP.