Potoczne twierdzenie, że popieranie przez główne mocarstwa i światową opinię publiczną powstanie państwa Izrael było zadośćuczynieniem za ludobójstwo w czasie drugiej wojny światowej, nie jest do końca prawdziwe. A dla Żydów w Palestynie i działaczy żydowskich największych organizacji ci, którzy przeżyli, byli przedmiotem pogardy. Jeden z liderów żydowskich w Palestynie zauważył, że „odrzucenie Diaspory po Holocauście przemieniło się w nienawiść Diaspory. Nienawidzę tego, tak jak człowiek nienawidzi kalectwa, którego się wstydzi". Ben Gurion zauważył, iż duża część ocalałych „nie przeżyłaby, gdyby nie byli twardymi, złymi, samolubnymi, a przeżycia (...) zniszczyły w nich wszelkie dobre cechy". Z czasem zrozumiano, że ci, co przeżyli, zawdzięczają to nie kolaboracji z Niemcami, ale najczęściej przypadkowi lub dobrej woli tych, którzy im pomagali.
Czytaj także: 70 lat Izraela: Od syjonizmu do niepodległości
Oczywiście dla wielu tradycyjnych Żydów i Holocaust, i narodziny Izraela były częścią boskiego planu. Mniej tradycyjni zgadzali się, że w jakimś sensie powstanie Izraela było formą rekompensaty za Shoah. Dla niektórych Holocaust miał być potwierdzeniem słuszności planu syjonistów zbudowania własnego państwa. To podstawa polityki izraelskiej do dzisiaj. Niemniej kiedy skala Zagłady dotarła do przywódców syjonistycznych w 1942 r., bali się, że syjonizm został unicestwiony, bo, jak zauważył reprezentant Agencji Żydowskiej w Genewie, „głównym argumentem za Syjonizmem było istnienie 6 mln Żydów we wschodniej Europie chcących domu w Palestynie (...). Teraz nie będzie już potrzeby takiej emigracji, nie będzie już bowiem problemu z rozlokowaniem Żydów, którzy przeżyli. Syjonizm jest skończony(...). Jak możemy chcieć panstwa, jeśli nie możemy pokazać, że kilka milionów Żydów potrzebuje go, więcej, chcą go". Innymi słowy, znaczenie Holocaustu dla powstania państwa Izrael było odwrotne od tego powszechnie obecnie wyznawanego.
Świat był obojętny
Dla narodów świata, w domniemaniu chcących zrekompensować Żydom tragedię, żaden „kompleks winy" nie powstał, bo druga wojna światowa była częścią szerszej katastrofy i ludobójstwa popełnianego nie tylko na Żydach. Obojętność dla inicjatywy utworzenia Izraela była powszechna. Również Stany Zjednoczone nie wykazywały takiej chęci, choć prezydent Truman poparł w 1947 r. powstanie Izraela i szybko go uznał. Część polityków twierdziła jednak, że „cywilizacja chrześcijańska ma historyczny dług wobec Żydów. (...) To Żyd poprzez straszną śmierć na krzyżu przyniósł zbawienie dla całego świata (...), a bez żydowskich naukowców nie byłoby bomby atomowej,bez której nie pokonalibyśmy Japonii". Żydzi powinni być uznani za współwalczących z aliantami, a w poczuciu hołdu dla pomordowanych powinni mieć państwo.
Dla wielu syjonizm współgrał z walką o niepodległość i rozszerzaniem cywilizacji Zachodu na zacofane regiony.