Sprawy medyczne: bez biegłego nie ma wyroku

Wąskim gardłem naszego sądownictwa są biegli – uważa radca prawny, wspólnik w kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy Radcowie Prawni z siedzibą w Krakowie

Aktualizacja: 02.07.2010 04:30 Publikacja: 02.07.2010 01:38

Sprawy medyczne: bez biegłego nie ma wyroku

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka

Red

To, że dochodzenie przez pacjentów rekompensat od szpitali trwa w Polsce zbyt długo, jest oczywiste. Żeby przyspieszyć procedowanie, zrobiono już tyle, ile można na gruncie obowiązujących przepisów. Regułą staje się dostrzeganie przez orzekające sądy przepisu art. 207 § 3 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=48C105851A38CC4AA64D2A8075B0F1CB?id=70930]kodeksu postępowania cywilnego[/link].

Pozwala to uniknąć sytuacji, kiedy po przeprowadzeniu niemal całego postępowania dowodowego, w tym opinii biegłych, pojawiały się nowe wnioski o przesłuchanie świadków, co powodowało powrót do początku sprawy. Chętniej także sądy koncentrują materiał dowodowy, na przykład wzywając na pierwszą rozprawę wszystkich zawnioskowanych przez strony świadków. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wąskie gardło polskiego sądownictwa, czyli biegli.

[srodtytul]Jedyny wymóg[/srodtytul]

Dowód z opinii biegłego może zostać przeprowadzony przez biegłego sądowego bądź biegłego powołanego ad hoc. Jedynym wymogiem, jaki stawia się kandydatom, jest to, aby dana osoba posiadała obywatelstwo polskie, ukończyła 25 lat oraz posiadała praktyczne i teoretyczne wiadomości specjalne w danej dziedzinie, w praktyce wystarczy okazać dyplom ukończenia wyższej uczelni oraz zaświadczenie o posiadaniu specjalizacji.

Biegły ad hoc często pojawia się w sprawie, kiedy instytut, do którego zwróci się sąd, wskazuje konkretnego pracownika. Kwalifikacje biegłych nie wykraczają więc najczęściej poza przeciętne kwalifikacje osób mających uprawnienia do wykonywania danego zawodu. W szczególności od biegłych nie jest wymagane przygotowanie metodologiczne.

Prowadzi to do sytuacji, kiedy – w założeniu – specjalistyczne opinie wydają osoby niemające wiedzy, doświadczenia ani kompetencji, by oceniać ponadprzeciętnie skomplikowane stany faktyczne.

[wyimek]Może strony powinny mieć prawo przedkładania sądowi prywatnych opinii[/wyimek]

Być może to jest przyczyną, że niejednokrotnie przedkładane sądowi i stronom opinie stoją na żenująco niskim poziomie merytorycznym. Nie są wyjątkowe przypadki, gdy biegli twierdzą, że nie mają przygotowania do wypowiadania się na dany temat, a mimo to snują rozważania, podejmując próby – ze szkodą dla sprawy – odpowiedzi na pytania zawarte w tezie dowodowej: „biegły nie znajduje podstaw do podważania prawidłowości rozpoznań klinicznych tak w warunkach ambulatoryjnych, jak i podczas hospitalizacji w X” i „na temat prawidłowości leczenia w ośrodkach wyspecjalizowanych dla tego typu przypadków biegły nie jest kompetentny odpowiedzieć, ponieważ nie ma w tym zakresie doświadczenia” (wszystkie cytaty pochodzą z opinii biegłych wydanych w sprawach cywilnych).

Sytuację dodatkowo komplikuje okoliczność, że biegli lekarze są związani art. 52 kodeksu etyki lekarskiej, który mówi, że lekarz powinien zachować szczególną ostrożność w formułowaniu opinii o działalności zawodowej innego lekarza, w szczególności nie powinien publicznie dyskredytować go w jakikolwiek sposób.

Najpewniej dlatego biegli unikają jednoznacznego oceniania pracy innych lekarzy, a wyrażane przez nich opinie są rozmyte i niejasne. Brzmienia art. 52 ani jego wykładni przyjmowanej przez środowisko lekarskie nie zmieniło ani [b]orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 23 kwietnia 2008 r. (SK 16/07)[/b], który uznał, że nie można go stosować do wypowiadanych zgodnych z prawdą i uzasadnionych ochroną interesu publicznego opinii, ani [b]wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (R.F. przeciwko Polsce, skarga nr 53025/99, wyrok z 16 grudnia 2008 r.)[/b], według którego karanie lekarzy za krytyczne opinie o prawidłowości leczenia pacjentów narusza wolność słowa (art. 10 konwencji).

Może więc to stąd biorą się opinie sądowe, w których biegli, jakkolwiek odpowiadając na szczegółowe pytania sądu i stron, wskazują na „drobne niedociągnięcia”, „przyjęcie mniej korzystnego wariantu”, we wnioskach piszą stanowczo: „w sprawie nie można dopatrzyć się błędu lekarskiego”, „postępowanie medyczne względem powódki było w pełni prawidłowe”, „w żadnym z etapów zabiegu nie dopatrzyłem się błędu w sztuce lekarskiej”. Warto dodać, że „błąd w sztuce lekarskiej” to pojęcie anachroniczne i posługiwanie się nim przez biegłych wskazuje na niezrozumienie istoty rzeczy.

Nawet gdyby nie regulacje etyczne, to i tak solidarność zawodowa wśród lekarzy jest tak daleko idąca, że łatwo można ją odnaleźć w opiniach, gdzie znajduje wyraz choćby w nader emocjonalnych sformułowaniach. Przykłady? Kiedy biegły pytany przez strony nie o ogólnikowe stwierdzenia, lecz szczegóły leczenia nie potrafi powstrzymać ironii, pisząc: „biegły na podstawie swojego niewielkiego, bo 22-letniego, doświadczenia może domniemywać, że (…)”, albo też kieruje osobiste uwagi w opinii pod adresem pełnomocnika pacjenta: „myślę, że właśnie adwokat powinien jako prawnik wiedzieć, że przyznanie się nie zawsze jest równoznaczne z możliwością udowodnienia zakażenia”.

Być może problem z biegłymi leży też w wynagrodzeniu. Określa je sąd, uwzględniając wymagane kwalifikacje, nakład pracy, poświęcony czas i wydatki. Aktualnie wynagrodzenie za godzinę pracy biegłego wynosi 1,2 proc. – 1,7 proc. podstawy kwoty bazowej 1873,84 zł, co daje około 30 zł netto. Dla biegłych posiadających tytuł naukowy lub stopień naukowy wynagrodzenie za godzinę pracy jest znacząco wyższe: od 2,4 proc. kwoty bazowej (ok. 45 zł/godz.) dla doktora do 3,7 proc. kwoty bazowej (ok. 69 zł/godz.) dla profesora. To obejmuje należność za czynności przygotowawcze i badawcze, łącznie z zapoznaniem się z aktami sprawy oraz z opracowaniem opinii wraz z uzasadnieniem.

Pytanie, czy jest to wynagrodzenie godziwe. Życie pokazuje, że najwyraźniej nie, skoro chętnych do wykonywania funkcji biegłego z zakresu medycyny nie ma, a ci, którzy pozostają „na placu boju”, nie spełniają kryteriów opisywanych w orzecznictwie dla biegłych.

Często są to osoby, które dawno przestały mieć kontakt z praktyką kliniczną, wiekowe, nienadążające za postępem nauki, traktujące sprawowanie funkcji biegłego wyłącznie jako okazję do dorobienia do emerytury. Przykłady można mnożyć. Kreatywne podejście cechuje biegłych zwykle dopiero na etapie wystawiania rachunku, gdzie ze zdumieniem można zauważyć, że opinia złożona np. z 30 stron przepisanych zeznań świadków i dokumentacji medycznej oraz z trzech stron lakonicznych wniosków zajęła 40 godzin.

[srodtytul]Martwy przepis[/srodtytul]

Z oficjalnych statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że co roku do polskich sądów trafia 800 pozwów przeciwko szpitalom publicznym. Każda z tych spraw wymaga przynajmniej jednej opinii. Skoro więc biegli indywidualni z różnych względów nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań, to może należy częściej sięgać do opiniowania przez instytuty naukowe? Opinie takie powoływane są na ogół wtedy, kiedy potrzebni są specjaliści o szczególnie wysokim stopniu przygotowania teoretycznego i praktycznego i mają one większą doniosłość niż dowód z opinii pojedynczego biegłego. Tyle teoria. W praktyce w sprawach z tytułu szkód na osobie aż się prosi, aby wykorzystywane były głównie takie opinie interdyscyplinarne. Niestety przepis art. 290 k.p.c. okazuje się coraz częściej martwy, bo instytuty odmawiają sporządzania opinii.

W jednej z ostatnich spraw rozpatrywanych przez Sąd Okręgowy w Krakowie sędzia uzyskał aż dziewięć pisemnych odmów sporządzenia opinii sądowych z Zakładów Medycyny Sądowej z całej Polski. Poza banalnymi przyczynami, takimi jak: „zbyt duża liczba już przyjętych spraw aktowych do zaopiniowania”, „nadmiar obowiązków zawodowych”, „konieczność realizowania zadań dydaktycznych i naukowych w ramach uniwersytetów” czy „brak specjalistów z danej dziedziny”, instytuty podają, że merytoryczna ocena w sprawach „błędowych” wymaga wiedzy klinicznej, a nie są w stanie skompletować odpowiedniego zespołu.

Można by machnąć ręką, bo przecież do stron należy wyłącznie inicjatywa dowodowa, sąd dopuszcza ten dowód (bądź nie) i organizuje jego przeprowadzenie: wybiera biegłego z listy lub instytut. Strony mogą jedynie składać wnioski co do tego wyboru zgodnie z art. 278 § 1 k.p.c. Trudno jednak zakładać, że stronom, szczególnie powodowi, jest obojętne, w jakim czasie zostanie wydana opinia i jaka będzie jej jakość.

Zła jakość opinii powoduje konieczność sporządzania opinii uzupełniających i powoływania kolejnych biegłych. Strona może się tylko skarżyć na przewlekłość postępowania, mając jednak świadomość, że sąd – w kwestii dyktatu biegłych co do przyjęcia sprawy do opiniowania i przewidywalnego terminu, na jaki biegły ostatecznie może się zgodzić, warunkowo „przyjmując sprawę” – jest równie bezsilny. Art. 287 k.p.c. wprowadza środki dyscyplinujące biegłych w postaci grzywny za nieusprawiedliwione niestawiennictwo lub nieusprawiedliwione opóźnienie w złożeniu opinii. Przepis ten nie działa w zakresie możliwości ukarania grzywną biegłych za odmowę złożenia opinii, bo z powodu przeszkody, która uniemożliwia wydanie opinii, osoba wyznaczona na biegłego może nie przyjąć nałożonego na nią obowiązku.

Należycie uzasadnione wystąpienie do sądu (np. wskazanie liczby już przyjętych i oczekujących na zaopiniowanie spraw) jest dostatecznym usprawiedliwieniem zarówno odmowy przyjęcia, jak i wniosku o przedłużenie terminu na sporządzenie opinii do np. pięciu lat. Za długość postępowania trudno jest więc winić biegłych, trudno winić sąd, bezsilna pozostaje strona.

[srodtytul]Zmienić system[/srodtytul]

Fachowi biegli i zakłady naukowo-badawcze podchodzą do opiniowania sądowego z należytą uwagą. Ich opinie spełniają wszelkie kryteria oceny: poziom wiedzy biegłego, podstawy teoretyczne opinii, sposób motywowania sformułowanego w niej stanowiska, stopień stanowczości wyrażonych w niej ocen, zgodność z zasadami logiki i wiedzy powszechnej. Co zrobić, aby wszystkie wyroki miały szanse być oparte na mądrych opiniach fachowych biegłych?

Odpowiedzi powinno się szukać w systemie, a konkretnie: w zmianie systemu. Może rozwiązaniem jest pełna kontradyktoryjność i zezwolenie na przedkładanie przez strony tzw. prywatnych opinii? Przecież, jeśli kwalifikacje biegłego nie zostaną podważone, nie są one z założenia gorsze od tych „zamówionych” przez sąd, a i trudno sobie wyobrazić, by były wykonane niesumiennie czy w oderwaniu od aktualnej wiedzy. A ocena wiarygodności dowodów i ich mocy i tak należy przecież do sądu.

[i]Od redakcji: autorka jest członkinią Zarządu Pan-European Organisation of Personal Injury Lawyers z siedzibą w Wielkiej Brytani.[/i]

To, że dochodzenie przez pacjentów rekompensat od szpitali trwa w Polsce zbyt długo, jest oczywiste. Żeby przyspieszyć procedowanie, zrobiono już tyle, ile można na gruncie obowiązujących przepisów. Regułą staje się dostrzeganie przez orzekające sądy przepisu art. 207 § 3 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=48C105851A38CC4AA64D2A8075B0F1CB?id=70930]kodeksu postępowania cywilnego[/link].

Pozwala to uniknąć sytuacji, kiedy po przeprowadzeniu niemal całego postępowania dowodowego, w tym opinii biegłych, pojawiały się nowe wnioski o przesłuchanie świadków, co powodowało powrót do początku sprawy. Chętniej także sądy koncentrują materiał dowodowy, na przykład wzywając na pierwszą rozprawę wszystkich zawnioskowanych przez strony świadków. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wąskie gardło polskiego sądownictwa, czyli biegli.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"