Krok w stronę komercjalizacji służby zdrowia rodzi jednak kontrowersje. Rzecz bowiem w szczegółach.
Jedną z zachęt do wykupienia polisy jest możliwość szybszego skorzystania z leczenia. W efekcie o szybkości dostępu do zabiegu w państwowym szpitalu mogą już nie decydować względy medyczne, ale zasobność portfela pacjenta. Rodzi to poważne wątpliwości konstytucyjne.
Problematyczna jest też powszechność takiego systemu. Brak ulg podatkowych i innych wyraźnych zachęt może spowodować, że z dodatkowego ubezpieczenia skorzystają nieliczni. Zwłaszcza że – jak pokazują badania – obecnie prywatną (dodatkową) opieką zdrowotną zainteresowany jest zaledwie co 16. Polak. Powód jest prozaiczny: rodzin nie stać na comiesięczny wydatek rzędu co najmniej kilkudziesięciu złotych za osobę w zamian za abonament w prywatnej firmie medycznej.
Po drugiej stronie są osoby zamożne, dla których wykupienie abonamentu nie jest wielkim wysiłkiem. Problem jednak polega na tym, że ci już płacą za leczenie, np. w prywatnych firmach medycznych. Szacuje się, że rocznie Polacy wydają na zdrowie blisko 30 miliardów złotych. Pytanie, jak tych wszystkich ludzi zachęcić do przejścia do nowego systemu. Ustawodawca musi mieć to na względzie.