Balcerowicz: Tylko nacisk opinii publicznej uzdrowi Temidę
Na pewno znacząca jest deklaracja, że lepszy wymiar sprawiedliwości jest jednym z dwóch priorytetów założonego przez Pana Forum Obywatelskiego Rozwoju i że Forum przygotowuje kolejne raporty dotyczące tej problematyki. Istotnie, potrzebujemy pełnych i opartych na wiarygodnych źródłach danych, by móc się zastanowić, co jako środowisko sędziów poprawić i co muszą zrobić odpowiedzialni za funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości politycy i urzędnicy. Być może zaangażowanie w tę tematykę znanych i cieszących się autorytetem osób i instytucji przerwie ten ciąg niekonsekwentnych, dokonywanych bez głębszej analizy reform, którym od lat poddawane są sądy. Na pewno potrzebny jest tu nacisk opinii publicznej, by wreszcie ktoś pomyślał o spójnych i przemyślanych zmianach.
Do systemowego spojrzenia w dyskusji o wymiarze sprawiedliwości, którą Pan postuluje, niezbędna jest rzetelna diagnoza wszystkich etapów tego procesu i wyzwolenie się od mitów i półprawd, które narosły przez lata. Stawia Pan tezę, że nasze postępowania są bardzo powolne. Nie wątpię, że można przytoczyć rażące tego przykłady. Nie wątpię, że jest pole do poprawy. Z ostatniego raportu Europejskiej Komisji ds. Efektywności Wymiaru Sprawiedliwości (CEPEJ) wynika jednak, że Polska radzi sobie pod tym względem nieźle i np. w sprawach cywilnych czas oczekiwania na zakończenie sprawy jest krótszy niż europejska średnia. Zresztą niedawno przedstawiciel MS ogłosił, że na tle Europy plasujemy się w środku zestawienia. Mimo że od 2008 r. nie przybyło etatów sędziowskich, za to niemal o 30 proc. wzrosło obciążenie pracą sędziów.
Dyskusyjna jest więc Pana teza o niewielkim obciążeniu naszych sędziów pracą. W raporcie Banku Światowego „The status of contract enforcement in Poland" ze stycznia 2013 r. oceniono, że liczba spraw przypadających na nich plasuje się wśród najwyższych w regionie. Powtarzanie obiegowych opinii przez taki autorytet jak Pan nie przysłuży się niestety sprawie stałego ulepszania sądów.
Drugą istotną kwestią, którą poruszył Pan w wywiadzie, są niesłuszne skazania. Nie sposób nie dostrzec tego problemu i przejść obok niego obojętnie. Zawód sędziego wiąże się z najwyższą odpowiedzialnością. W sądach ścierają się ludzkie interesy i skrajne emocje, w których każdy zainteresowany przedstawia swoją wersję wydarzeń. Dlatego przewidziano środki odwoławcze od orzeczeń, by móc skorygować te błędne, które zdarzają się nawet najlepszym sędziom. Mój niepokój wywołuje natomiast kategorycznie użyte przez Pana w tym kontekście słowo „piętnować". Chciałabym usłyszeć odpowiedź, kto ma piętnować i jak? Kto, jeśli nie sąd wyższej instancji, ma ocenić, czy wyrok jest słuszny czy nie?