Pan nie miał takich wpadek?
Cóż, bywało trudno. Pamiętam, że podczas egzaminu z prawa rzymskiego dostałem pytanie o societas leonina, czyli tzw. lwią spółkę, w której tylko jedna strona uzyskuje korzyści. Tak też powiedziałem, ale egzaminator zaczął mnie wypytywać, skąd pochodzi ta nazwa. Odpowiedziałem, że z łaciny, ale egzaminator spojrzał tylko na mnie i powiedział: „Panie, w prawie rzymskim wszystko pochodzi z łaciny. Ta nazwa pochodzi z bajki. Kto w tych czasach pisał bajki?". Wymieniłem Ezopa, Wergiliusza, ale egzaminator ciągle nie był zadowolony. Pytał, kto pisał bajki w Polsce. Wysiliłem resztki intelektu i wymieniłem Krasickiego. Wtedy egzaminator spytał mnie, kto napisał bajkę o chłopie, który sprzedał diabłu dziurawy worek... Nie miałem pojęcia. ?To bajka ludowa, wyjaśnił wykładowca, z mojej ojczyzny, ?z regionu, w którym się urodziłem. To były czasy bez internetu, nie wiedzieliśmy, skąd pochodzili nasi wykładowcy. Wyszedłem z tego egzaminu blady, przekonany, że oblałem. Odpowiedziałem przecież tylko na jedno pytanie. Zajrzałem do indeksu – a tam czwórka z plusem. Taką miałem ocenę z zaliczenia i widocznie profesor po prostu ją przepisał....
Ale pan tak nie egzaminuje?
Dziś byłoby to niedopuszczalne. Przecież gdybym podczas egzaminu z prawa pytał o bajki, od razu byłyby skargi do rektora, wszystkie gazety by o tym pisały... W czasach moich studiów wykładowcy pozwalali sobie na więcej. Kiedyś mój kolega wybrał się na egzamin w krótkich spodenkach i koszuli z krótkim rękawem. Było bowiem bardzo gorąco. Wykładowca poprosił go o przysługę – o przywiezienie czegoś z domu. Żona wykładowcy wręczyła mu wiklinowy koszyk, z którym ten wrócił do profesora, dumny, że wykonał zadanie. Usłyszał od niego: „Teraz z tym koszykiem może pan iść na grzyby. Nie będzie pan zdawał w tej grupie". Nikt już się nie odważył na pójście na egzamin w krótkich spodenkach, niezależnie od tego, jak było gorąco...
Od kiedy wiedział pan, że chce się specjalizować w prawie konstytucyjnym?
Od początku. Na drugim roku otrzymałem propozycję specjalizacji i indywidualnego trybu studiów. Oczywiście chętnie z niej skorzystałem. Tym bardziej że dzięki temu nie musiałem zdawać egzaminów ze wszystkich przedmiotów. Nie zdawałem np. prawa pracy, które zupełnie mnie nie fascynowało.