Konsumenci: ustawa o prawach kupujących wejdzie w życie po świątecznych zakupach

Data wejścia w życie ustawy o prawach konsumenta – 25 grudnia 2014 r. – to żarcik z tych, którzy świąteczne zakupy mają już za sobą – kpi radca prawny Lech Najbauer.

Publikacja: 19.11.2014 02:00

Lech Najbauer, radca prawny

Lech Najbauer, radca prawny

Foto: materiały prasowe

Czytelnicy popularnej literatury skandynawskiej z pewnością zauważyli, że w wielu powieściach pojawiają się zagadnienia opieki socjalnej, szpitalnictwa, stosunku do dzieci, emerytów czy imigrantów. Mimo że większość z tych książek poświęcono materii regulowanej kodeksem karnym, nie ma powodów wątpić, że zainteresowanie szeroko pojętym zabezpieczeniem społecznym jest szczere i najprawdopodobniej osadzone w jakiejś głębszej tradycji. W końcu przejmująco pisze się w Norwegii, Szwecji czy Danii nie od wczoraj. Nie znaczy to wcale, że Skandynawowie są bardziej czuli niż reszta świata. Być może błędne jest wyobrażenie Hansa Christiana Andersena jako dobrotliwie uśmiechniętego starszego pana w stylu pułkownika Sandersa, wrażliwego na niedolę najmłodszych, której zresztą sam doświadczył, i załamującego ręce nad każdą dziewczynką z zapałkami. Ale jeśli ktoś nieobeznany z ornitologią nie wzruszał się losem brzydkiego kaczątka i nie zachwycał finałem baśni, ten chyba w ogóle jej nie zna.

Rodzice portretowani są jako potencjalne ofiary roszczeniowej postawy młodego pokolenia

Kup to ciasteczko, kup!

W Szwecji nie jest pewnie niczym niezwykłym, że stulatek skacze przez okno. U nas niedawno Sąd Najwyższy musiał stanąć po stronie kombatanta, któremu nie pozwolono skorzystać z toalety w banku. W atmosferze troski o tzw. osoby niesamodzielne minister edukacji narodowej zapowiada radykalne zmiany menu w stołówkach szkolnych, a ułatwienie dostępu do opieki lekarskiej pozostaje najtrwalszym z priorytetów ministra zdrowia. Do kompletu przydałaby się akcja edukacyjna w wykonaniu ministra sprawiedliwości. Pozwoliłaby na odpowiednie uświadomienie osób, które ze zdziwieniem dowiadują się, że w Polsce dziecko ma prawo wystąpić z roszczeniem odszkodowawczym za szkodę doznaną przed urodzeniem albo że dopiero co poczęte może być spadkobiercą. Jeśli przypadkowo słyszały wyraz nasciturus, to raczej kojarzą go z wystrojem wnętrz (autentyk!) albo z ziołowym dekoktem na bronchit.

Co do dzieci, to prawo bodaj najskuteczniej chroni je przed wydawaniem nie swoich pieniędzy. Przepisy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym uznają wręcz za agresywne zachowanie polegające na zamieszczaniu w reklamie wezwania dzieci do nabycia reklamowanych produktów lub nakłonienia do tego rodziców lub innych osób dorosłych. Podobnie jak w przypadku ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, która za jej przejaw uznaje reklamę wykorzystującą łatwowierność dzieci. Dorośli nazywani są w niej „przedsiębiorcami", przy czym całkiem niesłusznie przypisuje się łatwowierność jedynie małoletnim. Na tym tle wyróżniają się szczegółowe uregulowania dotyczące reklamy w ustawie o radiofonii i telewizji. Wprost zakazują one verba legis „przekazów handlowych" nawołujących dzieci do nabywania produktów lub usług, zachęcających do wywierania presji na rodziców w celu skłonienia ich do zakupu albo wykorzystujących zaufanie dzieci, jakie pokładają w rodzicach, nauczycielach i innych osobach. Tym razem rodzice portretowani są jako potencjalne ofiary roszczeniowej postawy młodego pokolenia, a przy okazji dyskretnie przypomina się dorosłym o tym, jak wielka odpowiedzialność wiąże się z posiadaniem autorytetu.

Aż problem sam się rozwiąże

Osobom starszym nie zapewnia się równie zaawansowanej ochrony. Pewnie z braku odpowiednich norm ulegają więc oszustom działającym metodą na wnuczka czy na policjanta. Skoro kodeks karny okazuje się niewystarczający, być może sprawę rozwiąże specjalna ustawa zakazująca takich praktyk. Tego rodzaju zadanie postawiono przed słynnym pakietem kolejkowym, na którego efekty trzeba będzie poczekać kilka lat. Na marginesie, nazwa pakietu jest  mało fortunna i choćby tylko ze względów propagandowych należałoby raczej używać określenia „antykolejkowy". Przy tym wszystkim data wejścia w życie ustawy o prawach konsumenta – 25 grudnia 2014 r. – wydaje się naprawdę niewinnym żarcikiem z tych wszystkich, którzy świąteczne zakupy będą już wówczas mieli za sobą.

Zdrowy rozsądek zardzewiał

Jak wynika z ostatniego przykładu, nie tylko ludzie, którzy z racji wywołanej różnymi okolicznościami niesamodzielności zasługują na szczególną opiekę i troskę państwa, ale także tzw. przeciętni konsumenci mogą odczuć skutki braku wyobraźni lub błędnego określenia priorytetów. Zdrowego rozsądku nie tylko używa się, ale i broni coraz rzadziej. Kiedyś bywało inaczej. Bolesław Prus nie bał się zakpić z wynikłego skądinąd ze szlachetnych pobudek projektu ustawiania ulicznych poidełek dla psów, gdy ogromna część mieszkańców Warszawy wciąż nie miała dostępu do bieżącej wody. Czy nie przypomina to najnowszej mody zakładania w centrach miast łąk do leżakowania, mniej więcej tak samo potrzebnych jak wodotryski dla czworonogów? Dopóki z tych trawników nie będą przepędzani staruszkowie, dzieci i chorzy, SN w sprawie się nie wypowie. A i na to, że temat zainteresuje jakiegoś skandynawskiego pisarza, też nie ma większych szans.

Autor jest radcą prawnym w kancelarii K&L Gates

Czytelnicy popularnej literatury skandynawskiej z pewnością zauważyli, że w wielu powieściach pojawiają się zagadnienia opieki socjalnej, szpitalnictwa, stosunku do dzieci, emerytów czy imigrantów. Mimo że większość z tych książek poświęcono materii regulowanej kodeksem karnym, nie ma powodów wątpić, że zainteresowanie szeroko pojętym zabezpieczeniem społecznym jest szczere i najprawdopodobniej osadzone w jakiejś głębszej tradycji. W końcu przejmująco pisze się w Norwegii, Szwecji czy Danii nie od wczoraj. Nie znaczy to wcale, że Skandynawowie są bardziej czuli niż reszta świata. Być może błędne jest wyobrażenie Hansa Christiana Andersena jako dobrotliwie uśmiechniętego starszego pana w stylu pułkownika Sandersa, wrażliwego na niedolę najmłodszych, której zresztą sam doświadczył, i załamującego ręce nad każdą dziewczynką z zapałkami. Ale jeśli ktoś nieobeznany z ornitologią nie wzruszał się losem brzydkiego kaczątka i nie zachwycał finałem baśni, ten chyba w ogóle jej nie zna.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Dawid Kulpa: Sprawa Szmydta. Efekt Lucyfera, czy niewinny incydent?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: To skarbówce nigdy się nie znudzi
Opinie Prawne
Marek Isański: Jak WSA w Krakowie odwraca zasadę „in dubio pro tributario”
Opinie Prawne
Prof. Pecyna: Czy komisja ds. Pegasusa pomoże nam zrozumieć tę telenowelę?
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Gazety walczą ze sztuczną inteligencją, a Polska w lesie