Domański: przez Ostrowskiego nie wstąpiłem do PZPR

Mam wątpliwości, czy powinienem oceniać publicznie nową książkę Marka Ostrowskiego („Teatr sprawiedliwości. Aktorzy i kulisy", nakładem „Polityki" 2015), czy stać mnie na obiektywne spojrzenie.

Aktualizacja: 06.04.2015 16:52 Publikacja: 06.04.2015 13:39

Grzegorz Domański, partner, Domański Zakrzewski Palinka sp.k.

Grzegorz Domański, partner, Domański Zakrzewski Palinka sp.k.

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Autor pozbawił mnie przed laty szansy wstąpienia do PZPR. Byłem wówczas studentem V roku prawa na UW, Ostrowski był bodaj rok niżej. Jako sekretarz studenckiej grupy partyjnej nakazał wyrzucić do śmieci deklaracje kandydackie (w tym moją) zebrane w transzejach studenckiego obozu wojskowego w Bartoszycach przez tow. kaprala Aleksandra Smolara. Uznał bowiem, że Smolar, choć „komendant" obozowej jaczejki, nie miał prawa nikogo do partii rekrutować. To była moja jedyna przygoda z PZPR; dzięki Ostrowskiemu skończyła się, zanim się zaczęła. Szczęśliwie zostałem już na zawsze bezpartyjnym starego portfela. Co powiedziawszy, spójrzmy sine ira et studio na tekst Marka Ostrowskiego.

To kawał dobrej publicystyki prawnej. W dobie nasycenia mediów prymitywnym pitavalem pozwala profanom spojrzeć na trudną z istoty swej materię prawną z dystansu. Autorowi o dystans do rodzimej „sprawiedliwości społecznej" o tyle łatwiej, że przez wiele lat żył życiem obywatela zachodniego świata i przyglądać się siermiężnej rzeczywistości prawnej realnego socjalizmu mógł tylko od czasu do czasu. Entuzjazmem do zachodniej demokracji jednak nie zapałał i pozostawał w swoich korespondencjach dość krytyczny dla miejscowego porządku prawnego.

Zawsze sądziłem, że bezpieczeństwo (osobiste, z czasem także majątkowe) jest biologiczną potrzebą człowieka. Upraszczając, państwo jako organizacja istnieje m.in. po to, aby to bezpieczeństwo zbiorowo zapewnić. W tym celu stanowi prawo i wymierza sprawiedliwość. I tu wkracza Marek Ostrowski z tezą przewodnią książki, że wymiar sprawiedliwości jest tylko teatrem, bowiem owa sprawiedliwość państwowa żadnego realnego bezpieczeństwa obywatelom nie zapewnia, a tylko stwarza jego pozory. To teatr, w którym, ku uciesze maluczkich, grane są przedstawienia o przywracaniu słusznej (sprawiedliwej) równowagi społecznej, zakłóconej naruszeniem prawa. Jeśli trafnie tezę Autora odczytałem, wydaje mi się ona wielce pesymistyczna, jest w niej jednak sporo prawdy. Liczne przykłady z różnych obszarów stosowania prawa czynią stanowisko autora przekonywającym. Sprawiedliwość (którą tu nazywam naturalną) to miraż, to „stale oddalający się widnokrąg". Sprawowanie przez państwo wymiaru sprawiedliwości jest bardziej socjotechniką niż wypełnianiem jego konstytucyjnej misji. Wpływy aktualnej władzy politycznej w aparacie sprawiedliwości są zjawiskiem ponadustrojowym; gdzie tu się ma zmieścić niezawisłość sędziowska? Model anglosaski z jego ławą przysięgłych jest tylko pozornie bliższy sprawiedliwości naturalnej. Przypomniał mi się obraz wymiaru sprawiedliwości z musicalu „Chicago".

Autor przypatruje się sprawiedliwości widzianej poprzez pryzmat sądowego stosowania prawa (władzy sądowniczej). Zgadzam się z uniwersalnym przesłaniem książki, że nie można przemienić ludzkich serc za pomocą prawa. Wiadomo jednak powszechnie, że prawo pozytywne i rozstrzygnięcia sądowe muszą być słuszne, albowiem ius est ars boni et aequi. Słuszność to czynienie dobra i zapewnienie równości (wobec prawa). Ocena, co jest in concreto słuszne, z konieczności należy hic et nunc do sędziów. Ci zaś, dodam od siebie, u nas dopiero od niedawna ośmielają się wychodzić poza wykładnię dogmatyczną (n.b. najbezpieczniejszą dla nich w razie kontroli w toku instancji) i sięgać do aksjologii przepisów. Ostrowski wystawia tu sędziom surową cenzurkę i trudno się z nim nie zgodzić. Gorzej ocenia tylko pracę prokuratury. Nawiązując do rychłej reformy KPK przewiduje, że prokuratura w obecnej kondycji kontradyktoryjności nie udźwignie. Jest za to dobra wiadomość dla kancelarii prawnych: reforma to koniec z dyskryminacją naszych opinii prawnych jako „dowodów prywatnych".

Autor podejmuje próbę opisania teatru wymiaru sprawiedliwości bez naukowego zadęcia, przy użyciu narzędzi z warsztatu dziennikarza, przy czym jego przesłanie eksponuje aspekty socjologiczne konfliktów prawnych lub naruszeń prawa karnego. Sprawiedliwość bowiem, o której traktuje, to kwestia zgodności prawa i wyroków karnych z uniwersalnymi dla ludzkości normami moralnymi. To odwieczna kwestia winy i kary. Jak się jednak wydaje, łatwiej je zrekonstruować publicystycznie, aniżeli przy rozstrzyganiu konfliktów ekonomicznych, które bywają bardziej etycznie skomplikowane, że wspomnę te tłumy nastolatków w dziwnych czapeczkach, skaczących na ulicach w demonstracji przeciwko ACTA, w obronie wolności dla kradzieży intelektualnej w Internecie. Aspektów sprawiedliwości ekonomicznej (wskazania strony sporu, mającej ponieść konsekwencje finansowe) trochę mi w obrazach Ostrowskiego zabrakło.

Bogactwo zgromadzonych przez Ostrowskiego przykładów złego prawa lub patologii jego stosowania nie pozwala w formule felietonowej zrelacjonować bardziej szczegółowo zawartości dzieła. Książka Marka Ostrowskiego zasieje zwątpienie w szeregach prawników i wytrąci wielu z nastroju samozadowolenia. Na tym polega jej szczególna wartość.

Grzegorz Domański, partner, Domański Zakrzewski Palinka sp.k.

Autor pozbawił mnie przed laty szansy wstąpienia do PZPR. Byłem wówczas studentem V roku prawa na UW, Ostrowski był bodaj rok niżej. Jako sekretarz studenckiej grupy partyjnej nakazał wyrzucić do śmieci deklaracje kandydackie (w tym moją) zebrane w transzejach studenckiego obozu wojskowego w Bartoszycach przez tow. kaprala Aleksandra Smolara. Uznał bowiem, że Smolar, choć „komendant" obozowej jaczejki, nie miał prawa nikogo do partii rekrutować. To była moja jedyna przygoda z PZPR; dzięki Ostrowskiemu skończyła się, zanim się zaczęła. Szczęśliwie zostałem już na zawsze bezpartyjnym starego portfela. Co powiedziawszy, spójrzmy sine ira et studio na tekst Marka Ostrowskiego.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi