Szantaż korporacyjny wspólników mniejszościowych może przybierać różne formy. Niekiedy głosują i skarżą do sądu uchwały zgromadzenia wspólników zmieniające umowę spółki, wyrażające zgodę na dokonanie określonych czynności czy też powołujące nowych członków organów, nawet jeżeli uchwały te nie skutkują pokrzywdzeniem samej spółki czy też wspólników mniejszościowych. Coraz częstsze są przypadki, w których wspólnicy mniejszościowi podejmują próby zablokowania, wbrew planom wspólników większościowych, możliwości rozwoju spółki, domagając się regularnego wypłacania całego wypracowanego zysku. Wypłata dywidendy niekiedy oznacza konieczność rezygnacji z planów rozwojowych przez spółkę z powodu braku wystarczających środków. Wspólnicy odgrywający rolę wiodącą zazwyczaj wykazują większą skłonność do pozostawienia zysku w spółce, podczas gdy mniejszościowi albo oczekują zwrotu dokonanej inwestycji w postaci corocznej wypłaty dywidendy, albo skarżąc uchwały zgromadzenia o pozostawieniu wypracowanego zysku w spółce, zamierzają osiągnąć dodatkowe korzyści (np. w postaci wyższej ceny za swój pakiet udziałów, którą większościowy jest skłonny zapłacić dla świętego spokoju).
Orzecznictwo sądów jest w tym zakresie stosunkowo spójne, choć wszystko zależy od konkretnych okoliczności sprawy.
Po pierwsze, wskazuje się, że nie istnieje generalny obowiązek wypłaty dywidendy. Zysk może zostać pozostawiony w spółce, jeżeli istnieją ku temu obiektywne powody albo utrwalona praktyka korporacyjna.
Po drugie, nie ulega wątpliwości, że decyzja o przeznaczeniu zysku na inne cele niż wypłata dywidendy pozostaje zasadniczo w sferze dyskrecjonalnej władzy walnego zgromadzenia (zgromadzenia wspólników). Ale skorzystanie z tego uprawnienia w konkretnym przypadku może podlegać kontroli sądu z punktu widzenia pokrzywdzenia akcjonariusza/wspólnika.
Z tym że podjęcie uchwały przez zgromadzenie wspólników głosami wspólnika większościowego samo w sobie nie jest wystarczające do przyjęcia, że narusza ona dobre obyczaje (Sąd Apelacyjny w Poznaniu, wyrok z 11 kwietnia 2013 r). Słusznie wskazał SA w Gdańsku (wyrok z 30 grudnia 2012 r.), że oceniając, czy uchwała walnego zgromadzenia akcjonariuszy ma na celu pokrzywdzenie akcjonariusza, należy uwzględnić szerszy kontekst podejmowania uchwały, w tym pozycję akcjonariusza w spółce, oraz skutki, jakie pociągnie za sobą wykonanie tej uchwały. Podejście to jest spójne z poglądem wyrażonym przez SA w Szczecinie (wyrok z 26 kwietnia 2013 r.), który uznał, że sformułowanie „uchwała (...), mająca na celu pokrzywdzenie wspólnika" nie może być wykładane tylko z punktu widzenia interesów majątkowych tego wspólnika, którego treść uchwały ma dotyczyć. Wykładnia ta musi uwzględniać generalną pozycję wspólnika w ramach podmiotu korporacyjnego, którego status ekonomiczny jest tylko jednym z wyznaczników. Ocena zatem, czy kwestionowana uchwała miała pokrzywdzić wspólnika, musi być przeprowadzona w formie odpowiedzi na pytanie, czy podjęto tę uchwałę po to, by pozycję tę osłabić i w ten sposób doprowadzić do jego pokrzywdzenia, przejawiającego się także w skali korzyści finansowych, jakie wiążą się z pozycją. Z tej perspektywy zasadna wydaje się teza, że im mniejszy udział akcjonariusza w kapitale zakładowym, tym trudniejsze może być wykazanie rzeczywistego pokrzywdzenia spowodowanego odmową wypłaty dywidendy. Punktem wyjścia jest niebudzące wątpliwości założenie, że prawo do dywidendy wyraża istotę, dla której tworzona jest spółka kapitałowa z punktu widzenia jej udziałowców, czyli osób, które lokują własny kapitał, by osiągnąć z tego tytułu określone korzyści. W tym kontekście zasadność pozostawienia zysku w spółce należy rozpatrywać głównie z punktu widzenia celowości gospodarowania wypracowanym przez spółkę zyskiem (tak SA w Szczecinie, wyrok z 15 listopada 2015 r.).